[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Witold BiengoGwiazdy spadaj� w sierpniuRozdzia� 1Kto nie zna Buczek � bardzo wiele traci. Na szcz�cie tych, kt�rzy zyskuj�, jestjeszczeci�gle niewielu, a Buczki pozostaj� wci��, dziwnym trafem, zak�tkiem zapomnianymprzezludzi, cho� na pewno nie przez Boga. Czyste morze, szeroka, piaszczysta pla�a,stary las,malownicze uj�cie kryszta�owo przejrzystej rzeczki Ja�nicy; czeg� wi�cejtrzeba?I wci�� jeszcze, nawet teraz, na pocz�tku lat dziewi��dziesi�tych, ludzi tuniewielu � toznaczy niewielu tubylc�w. Trudno nawet nazwa� Buczki wioseczk�. To ot � miejscena ma-pie, cho� miejsce na pewno szczeg�lne. Cztery czy pi�� rybackich chat,le�nicz�wka, klaszto-rek ojc�w redemptoryst�w z modrzewiow� kapliczk� schowan� w g�stym lesie. Niewiem czyw Buczkach zimuje z pi��dziesi�t os�b. Za to latem!... Latem Buczki zaludniaj�si� weso�ym igwarnym t�umem w�a�cicieli letnich dom�w, kt�re podw�jnym rz�dem uliczekotaczaj� wy-dmowy las i drog�. Przyje�d�a tu wy��cznie �lepsze� towarzystwo z Warszawy iTr�jmiasta.Lekarze, menad�erowie, dziennikarze, literaci, ale przede wszystkim � ludzieteatru. W tychkr�gach Buczki by�y szczeg�lnie modne pi�tna�cie � dwadzie�cia lat temu i cho�dzi� je�dzisi� raczej do Indii czy Kenii, stary sentyment nie wygasa i cz�� dawnychbywalc�w pozosta�aBuczkom wierna, zje�d�aj�c tu co lato i goszcz�c licznych przyjaci�.Bywa�em w Buczkach od dziecka i dobrze pami�ta�em t� ryback� osad� z prze�omulatpi��dziesi�tych i sze��dziesi�tych, kiedy nikomu si� jeszcze nie �ni�y wystawnedacze z sate-litarnymi antenami, wind�surfingi czy motel w pobliskiej Stawowej. By�y tow�wczas okolicezupe�nie nieznane, rzucone gdzie�, hen, na p�nocn� rubie� Polski, nieodwiedzane nawetprzez gda�szczan, docieraj�cych co najwy�ej do Jastrz�biej G�ry. Wszystko tozmieni�o si�bezpowrotnie, a przecie� lubi�em nadal Buczki, mimo ich letniego t�oku iszpanerskiej atmos-fery; lubi�em je i nie by� to tylko sentyment.Tego lata nie planowa�em jednak wizyty nad morzem. Kaniku�a by�a co prawdagor�ca do-s�ownie i w przeno�ni, dla mnie jednak drugie znaczenie tego s�owa by�owa�niejsze. Poczerwcowych wyborach �ycie polityczne a� wrza�o i jego temperatura pozwala�askuteczniezapomnie� o urokach lata. W moim zawodzie nie zna si� dnia ani godziny, trzebaby� zawszena miejscu. I wiedzie�, gdzie jest to miejsce. A tego roku by�o w Gda�sku.Siedzia�em wi�c wdomu, staraj�c si� spotyka� jak najwi�cej ludzi i robi� jak najlepiej to, copostanowi�em w�yciu robi�. To znaczy pisa�. Gdybym spotykanym po raz pierwszy osobom mia�wr�cza�wizyt�wk�, wydrukowa�bym na niej: ARTUR DEMBOWSKI, NIEZALE�NYDZIENNIKARZ.Ale nie wr�cza�em nikomu wizyt�wek, gdy� nigdy nie kaza�em ich wydrukowa�. By�yminiepotrzebne. Sw� niezale�no�� rozumia�em zawsze najdos�owniej, cho�niekoniecznie tak,jak wielu moich koleg�w po pi�rze. Pracowa�em wy��cznie dla siebie i nie by�emod nikogozale�ny. Drukowa�em niewiele, w Polsce i za granic�. Ale mia�em czas i by�empanem same-go siebie. Zapytacie, czy z takiej niezale�no�ci mo�na wy�y�? Mo�na. A czy jestto �ycieus�ane r�ami? Nie jest, zw�aszcza w kraju szalej�cej inflacji.A jednak dzi�ki temu w�a�nie, i� by�em w�asnym pracodawc� i sam decydowa�em, cob�d�z sob� robi� � mog�em pewnego dnia rzuci� wszystko w diab�y i wyrwa� si� natydzie� doBuczek. Skusi� mnie do tego list Eda Mitchella. Wynaj��em na ca�e lato pensjonatBukowyDw�r w Buczkach. Rezyduj� tu z rodzin� i przyjaci�mi. Warunki niez�e, tylkonigdzie niemo�na kupi� lodu i trzeba go robi� samemu, a to du�y k�opot przy naszym zu�yciu.Przygoto-wa�em ci pok�j z widokiem na morze, mo�esz pisa� do woli. Czekamy w pi�tek,osiemnastego.B�dzie great party! Please, be my guest. � pisa� m�j dawny, dobry szkolnykolega.Nie znaczy to, i� chadza�em do szk� w kt�rym� z kraj�w angloj�zycznych (list wca�o�cinapisany by� po angielsku). Nie, to Ed Mitchell chodzi� do szko�y w Gda�sku, naSiedlcach,tyle, �e w owych dawnych czasach nazywa� si� po prostu Edek Micha�owski i animnie, ani4jemu nie �ni�o si�, i� kiedy� wyjedzie do USA, zmieni si� w Eda, zrobi wielkiepieni�dze iwr�ci do Polski, aby i tu zrobi� biznes.Wyjecha� z kraju w roku 1975, kiedy to ponad osiemdziesi�t procent rodak�wdeklarowa�ow r�nych ankietach �zadowolenie ze swej sytuacji�. Edek by� nieco odmiennegozdania �wyrzuci� sw�j dyplom in�yniera mechanika do kosza i przez Szwecj� wyemigrowa� doSta-n�w. �Gierek to wielki oszust. Zobaczysz, �e to wszystko �le si� sko�czy� �powiedzia� miprzy ostatnim spotkaniu. C�, trzeba przyzna�, �e mia� racj�.Nie pisa� wiele. Ot, kilka kartek z r�nych dziwnych miejsc w USA jak Topeka,Fort Siouxczy Alberquerque. Wiedzia�em jednak, �e i tam sko�czy� studia i pr�buje pracowa�w zawo-dzie. Potem nasz kontakt w og�le si� urwa� � na wiele lat. dopiero w staniewojennym Edeksi� obudzi� i przys�a� mi kilka kilo pomara�czy. Potem napisa�. Ale nigdy niemy�la� o wizyciew kraju. Jego matka dawno umar�a, ojciec odszed� przed laty. Nie mia� tupraktycznie nikogopoza szkolnymi kolegami. A szkolnych koleg�w te� nie mia� wielu. W�a�ciwie mia�tylkojednego. Mnie.Wr�ci� dok�adnie po czternastu latach, zawsze taki sam � stary zgrywus i pozer.Pewnegoczerwcowego dnia po prostu zapuka� do mych drzwi i wkroczy� triumfalnieobjuczony torba-mi whisky i koniaku, butlami coli, puszkami szynki, kartonami papieros�w.Przyni�s� r�wnie�� w prezencie dla mnie � ca�� walizk� p�yt, nagrania zespo��w, kt�re niegdy�kochali�myuczuciem zdolnym znie�� nawet straszliwy zgrzyt zdartych poczt�wek. Teraz by�yto samecompacty. I odtwarzacz te� si� znalaz�, gdzie� na dnie przepa�cistej torby. Toby� ca�y Edek,ze swoim szpanem za wszelk� cen�. Ale tym razem cena nie by�a � dla niego � zbytwyg�ro-wana. Zreszt� wierzy�em, �e mnie lubi, jak i ja jego � w jaki� dziwny spos�b �lubi�em.Jednak min�a d�u�sza chwila zanim zda�em sobie spraw�, �e oto mam przed sob�Edka, �eton� w jego przepa�cistym u�cisku, �e moje mieszkanie zmienia si� w ma�yoddzialik Pe-wexu, �e Edek gada, gada, gada... To wszystko dotar�o do mnie po d�u�szejchwili, gdy� takzahipnotyzowany gapi�em si� na dziewczyn�, kt�ra wolno i z wyrazem nudy napi�knej twa-rzy wp�yn�a za Edkiem do mojego mieszkania. Co ja m�wi� pi�knej, ona nie by�api�kna �mia�a twarz lalki, cia�o lalki, ruchy lalki, wargi, piersi, biodra, oczywielkiej ociekaj�cej sek-sem lalki, jak� zobaczy� mo�na tylko na rozk�ad�wce �Penthausa�, ale nie wprawdziwym�yciu. Ja przynajmniej takiej dot�d nie widzia�em. Ale fascynowa�a, fakt.Ka�dego m�czy-zn�, kt�ry znalaz� si� w promieniu kilometra.W ko�cu Edek zauwa�y� moje niecodzienne zmieszanie i dokona� prezentacji. HazelSpringield mia�a dwadzie�cia cztery lata, sko�czy�a niedawno college w Pasadenie(studio-wa�a tam farmacj�, te� pomys�!) i od p� roku nosi�a drugie nazwisko: Mitchell.C�, by�aniew�tpliwie ukoronowaniem i najbardziej efektownym dowodem �yciowego sukcesuswegom�a.Przy okazji tej prezentacji okaza�o si�, �e w pokoju jest jeszcze czwarta osoba,tak nie-�mia�a, pozbawiona pretensji i chowaj�ca si� w cieniu, �e dot�d w og�le jej niezauwa�y�em.Po Hazel, ju� przy strzelaj�cych korkach szampana, pozna�em wi�c jeszczeMareczka, kt�ryw przeciwie�stwie do Edka nadal nazywa� si� Micha�owski, cho� by� jego m�odszymo kilka-na�cie lat bratem.Nie tylko ja zobaczy�em w�wczas Mareczka po raz pierwszy, R�wnie� Edek pozna� gozaledwie par� dni wcze�niej. Kiedy wyje�d�a�, wiedzia� oczywi�cie, �e jego oddawna nie-obecny ojciec za�o�y� gdzie� tam drug� rodzin� i ma dziesi�cioletniego syna.Tyle �e niewieleto go obchodzi�o. Lata robi� jednak swoje. Po nast�pnych czternastu � Edekzat�skni� za kim�bliskim i zaraz po powrocie do Polski odnalaz�, gdzie� w Starogardzie czySkarszewach, swe-go niekochanego ojca, tyrana i egoist�. Nie by�o to spotkanie udane, cho� Edekjak zwyklewyst�pi� w roli �wi�tego Miko�aja. Stary Micha�owski, zgorzknia�y mizantrop naprzedwcze-snej emeryturze, nie odnalaz� w sobie uczu� ojcowskich, podobnie jak Edek �synowskich.5Ale Mareczek, zapatrzony w starszego brata jak w t�cz�, przysta� do niego nadobre. Prowa-dzi� samoch�d (i robi� to rzeczywi�cie �wietnie), dzi�ki czemu Edek m�g� popija�kiedy chcia� iile chcia�, lata� po zakupy do Pewexu i u�miecha� si� niepewnie do Hazel. Tomusia�o wy-starczy�, gdy� Hazel nie m�wi�a s�owa po polsku, tak jak Mareczek po angielsku.Poza tymch�opaka tak jakby nie by�o.Ja jednak m�wi�em po angielsku, nie chwal�c si�, ca�kiem nie�le i by� mo�edzi�ki temunasze czerwcowe spotkanie przeci�gn�o si� do nast�pnego dnia i nawet jeszcze wniedziel�(Edek ze �wit� pojawili si� w pi�tek) szed�em na wybory z nieco ci�k� g�ow�.Normalne podwudniowej popijawie.Ogromna ilo�� wypitego alkoholu nie wydawa�a si� jednak szkodzi� Edkowi.Brylowa�,monologowa�, puszcza� wci�� nowe p�yty, snu� dalekosi�ne plany i... spija�uwielbienie znaszych oczu. Zapewne o to w�a�nie, o podziw, g��wnie mu chodzi�o. Ech, zna�emtego swe-go najstarszego przyjaciela a� za dobrze. Niewiele si� zmieni� od czas�w, kiedywsp�lniegrali�my w palanta i toczyli bitwy z ch�opakami z Kartuskiej (my mieszkali�my naZakopia�-skiej), kiedy wsp�lnie rozbijali�my si� na starym motorze mojego wuja � bywreszcie rozbi�si� najdos�owniej i wyl�dowa� w szpitalu, kiedy wsp�lnie kochali�my si� � naog� w tychsamych dziewczynach � i popijali owocowe wino. Nigdy potem �aden alkohol niesmakowa�mi ju� tak samo. R�wnie� koniaki, szampany i whisky przyniesione tego dnia przezEdka. Iby� mo�e dlatego, �e pami�ta�em smak owocowego wina...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]