[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Gwiazda BamardaEdmundNiziurskiGwiazda BarnardaIskry Warszawa 1989Opracowanie graficzne Anna Bauer Redaktor Zenaida Socewicz-Pyszka Redaktor techniczny El�bieta Kozak Korektor Agata Bo�dok1E.>,, A BiBliOTIKA RB� ...;. KLAS. Iii P. i 3.2 � 93� i' ni <mm ��NR IN.W.IZ)ISBN 83-207-1245-9<L) Copyright by Edmund Nreiurski, Warszawa 1989Od kilku dni moje my�li kr��� uparcie wok� Eechton�w (przez dwa �e"). I, �eby nie by�o niedopowiedze� i nieporozumie�, wyja�niam od razu: Eechtonowie, czy te� jak kto� woli Eeechtoni, s� mieszka�cami planety Uur. Rozstrzygn��em ju� ich pochodzenie i sprawdzi�em osobi�cie.Rzecz w tym, �e nader nieopatrznie rzuci�em im wyzwanie. Lubi� �artowa� i cz�sto robi� kogo� w konia, ale, niestety, to nie �art. Jestem w kropce. Wpl�ta�em si� w kosmiczn� afer� i nie wiem, czy potrafi� jej sprosta�, ale, gdy to si� zaczyna�o, dzia�a�em jak w transie. Nie mog�em przecie� przepu�ci� takiej niezwyk�ej okazji. No i teraz jestem jednocze�nie na planecie Uur i na Ziemi, a w�a�ciwie istnieje dwu Romk�w, ja i m�j idealny duplikat-sobowt�r. Ja tu, on tam. Problem w tym, �e jest nas dwu, ale umys� mamy jeden. Jak na dwa samodzielnie poruszaj�ce si� cia�a, troch� za ma�o. P� biedy jeszcze, gdy jeden z nas �pi. Wtedy drugi mo�e korzysta� niemal w pe�ni z w�adz umys�owych pierwszego i podejmowa� dowolne dzia�ania, a pierwszemu co najwy�ej �ni� si� jakie� niespokojne, m�cz�ce, zbyt prawdziwe sny, kt�rych sam jest bohaterem. Cho� podzielili�my si� ja i m�j brat duplikat sprawiedliwie i po r�wno czasem dysponowania w�adzami umys�owymi, to przecie� trudno sp�dzi� dwana�cie godzin w bezruchu, bezczynno�ci i w niemy�leniu. Spa� mo�na osiem, dziewi�� godzin, a co z reszt�? Tote� nic dziwnego, �e zdarza�y si� przykre kolizje, gdy obaj naraz chcieli�my zaw�adn�� umys�em. Zwyci�a� ten, kto w danej chwili mia� wi�kszy �adunek skoncentrowanej bioenergii, dzia�a� szybciej, aktywniej, bardziej zdecydowanie, okazywa� wi�ksz� wol� postawienia na swoim. Kto przegrywa�, czu�, �e nagle traci w�tek, przerywa� rozpocz�t� czynno��, zapomina�, co robi� przed chwil�, popada� w stan os�upienia i odr�twienia. Kiedy wi�c bratu udawa�a si� ta sztuczka, a ja akurat by�em "w szkole, mia�o miejsce nader przykre zjawisko: przestawa�em my�le�, uwa�a� i bra� udzia� w lekcjach. Nie rozumia�em, co si� do mnie m�wi, a rozgniewani nauczyciele zarzucali mi, �e �pi� na lekcji lub, �e marz� o niebieskich migda�ach.Tak, to by�a powa�na niedogodno��, nie neguj�, ale za to w nagrod�, jakie to owiera�o ob��dne mo�liwo�ci! By� w dwu miejscach naraz. Jedna osoba w dwu cia�ach! Jakie to mo�e dawa� niezwyk�e korzy�ci, wr�cz kapitalne zyski, gdy si� tylko dobrze pog��wkuje. Och, od pomys��w a� si� we �bie kr�ci! Dawniej podobna sytuacja wydawa�aby mi si� absurdalna i zupe�nie niemo�liwa. A jednak tak si� sta�o. Jakie� trzy tygodnie temu i to z powodu g�upich �ab! Tak, �ab, kto by pomy�la�! Ja, regularny dot�d pechowiec, mia�em nareszcie wyj�tkowe szcz�cie.Gdy to si� sta�o, by�em akurat przy kanale na moczarach, �apa�em kijanki do s�oika i nagrywa�em g�osy �ab na starym magnetofonie z odtwarzaczem; oczywi�cie nie dla w�asnej przyjemno�ci, tylko na zlecenie Trufli, naszej pani od biologii.Akurat s�o�ce czerwone jak krew rozla�o si� na �awice chmur na zachodzie i o�lepi�o mnie na moment, gdy nagle poczu�em uk�ucie jakby tysi�cy igie�ek na ca�ym ciele. Cichutkie brz�czenie rozleg�o si� w powietrzu. My�la�em, �e to stada wieczornych komar�w, przyczajonych za dnia w cieniu olch, wzbi�y si� w powietrze, ale nagle wszystko ucich�o. Otworzy�em oczy i wtedy zobaczy�em... Moczar wzd�� si�, nabrzmia� po�rodku i jak wielka skorupa b�otnego ��wia wy�oni�a si� z niego poma�u b�yszcz�ca nienaturalnym jaskrawym �wiat�em blado��ta p�kula... Parali�owany strachem, a jednocze�nie pchany ciekawo�ci� zastanawia�em si�, co robi�. Ale oni zadecydowali za mnie. Zosta�em uniesiony w powietrze i w sekund� p�niej wessany w pozycji le��cej w g��b obiektu. Wessanie nie jest tu zreszt� w�a�ciwym okre�leniem, bo si�a nie mia�a nic wsp�lnego z dekompresj�; podejrzewa�em raczej jak�� grawitacyjn� sztuczk�.Znalaz�em si� w niebieskawym �wietlistym wn�trzu, pozornie pustym, bez urz�dze� i osprz�tu, jakby w wielkim pluszowym pudle... szczelnie zamkni�tym, bez okien i bez drzwi. By�em w stanie p�niewa�ko�ci. Oczywi�cie szala�em ze strachu. Krzycza�em, wzywa�em ratunku, wali�em w �ciany pi�ciami... O dziwo, by�y mi�kkie. Pod naporem moich cios�w ust�powa�y lekko, zapada�y si�, jakby by�y z g�bki; moje pi�ci grz�z�y w nich bezbole�nie jak w ma�le, nie czyni�c im �adnej szkody. Po ka�dym ciosie �ciany wyprostowywa�y si� na nowo, wyg�adza�y. By�y nies�ychanie spr�yste. Odbija�em si� od nich jak pi�ka, a raczej jak lekki balonik. To by�o nawet przyjemne. Wreszcie �wiadom bezowocno�ci moich wysi�k�w, dysz�c ci�ko siad�em na pod�odze i pr�bowa�em, ju� bardziej na ch�odno, zastanowi� si� nad sytuacj�. M�j l�k min�� szybciej, ni� my�la�em. Mo�e pod wp�ywem specyficznej aury tego wn�trza... Stopniowo ogarn�o mnie uczucie odpr�e-nia, lekko�ci i rze�ko�ci. M�j oddech wr�ci� do normy. Strach ust�pi� miejsca ciekawo�ci.� Czy jest tu kto�, do diab�a?! � zawo�a�em.Wtedy �ciana uwypukli�a si� w jednym miejscu, przetar�a jakby i wysun�o si� z niej urz�dzenie z wielkim ekranem po�rodku i z klawiatur� na dole ze znakami pisarskimi. By�y to znaki alfabetu �aci�skiego. Czy�bym mia�do czynienia z jakim� komputerem?Postanowi�em spraw� zbada� i- wystuka�em na klawiaturze s�owo�cze��!"W odpowiedzi na ekranie ukaza� si� napis: �Pisz pytania, smarkaczu!" Ura�ony nieco tym trywialnym i jako� niegodnym przybysz�wz kosmosu epitetem, sapa�em przez chwil�, a potem wystuka�em:� Przepro� mnie!� Bez foch�w, ryjku �wi�ski. Chcesz rozmawia� czy nie?Z trudem pohamowa�em gniew. Ciekawo�� zwyci�y�a. Prze�kn��em wi�c kolejn� obelg� i dr��c� ze zdenerwowania r�k� wystuka�em pierwsze zasadnicze pytania: kim s�, sk�d przybywaj� i na jakiej zasadzie dzia�a ten statek kosmiczny. Dowiedzia�em si�, �e mam do czynienia z Eechtonami (przez dwa �e"), przybyszami z odleg�ych jakoby stron galaktyki, z planety, kt�ra nazywa si� Uur (przez dwa �u"). Niewiele mi to m�wi�o. Z dalszych m�tnych wyja�nie� dowiedzia�em si� tylko, �e pojazd kosmiczny, na kt�rym-si� znajduj�, nosi imi� Theta, a jego ruch odbywa si� na zasadzie odpowiedniego w��czania i wy��czania si� grawitacyjnych, tudzie� precyzyjnego manipulowania nimi. Prawie nic z tego nie zrozumia�em, a gdy grzecznie poprosi�em o bli�sze wyja�nienia, maszyna, zniecierpliwiona i pe�na pogardy dla mej ziemskiej ignorancji, obrzuci�a mnie ca�ym stekiem czysto ziemskich wyzwisk, wulgarnych i nieprzyzwoitych.� Takie s�owa?! Czy tak m�wi� Eechtoni?! � poczerwienia�em ze wstydu. � Chyba pomy�ka t�umacz�cego was komputera. Albo w��czy� si� niew�a�ciwy program!� Nie ma �adnej pomy�ki, gnoju! � odczyta�em w odpowiedzi. W�a�ciwie nale�a�o obrazi� si� i wyj��.� Jeste�cie wyj�tkowe chamy � wykrztusi�em zdegustowany manierami przybysz�w � zupe�nie wyj�tkowe, musz� powiedzie�! Naprawd� nie przypuszcza�em, �e w kosmosie mo�e szerzy� si� podobne chamstwo! � wyb�bni�em na klawiaturze.� Stul pysk, zo�zo, ty n�dzny worku cuchn�cych protein! � odczyta�em w odpowiedzi.Nie mog�em prze�kn�� takiej wymy�lnej zniewagi. Chcia�em zerwa� si� z pod�ogi, otrzepa� ostentacyjnie spodnie z ewentualnego py�u kosmicznego i opu�ci� z godno�ci� to niekulturalne towarzystwo, ale z przera�eniem poczu�em, �e unieruchomiono mnie.� Pu��cie, ja chc� wyj��!� Wyjdziesz, gdy przyjdzie czas � pojawi� si� napis. � Jeszcze nie sko�czyli�my.Czego nie sko�czyli? Bada�? Czy to mia�o znaczy�, �e jestem przedmiotem ich pilnej obserwacji? Tak. Bardzo prawdopodobne. Wi�c nie ma sensu dawa� im przedstawienia. Przesta�em si� rzuca� i le�a�em chwil� bez ruchu. Pomog�o. Przeci��enie, kt�remu mnie poddano i kt�re przygniot�o mnie do pod�ogi, ust�powa�o powoli.Postanowi�em podj�� ostatni� pr�b� porozumienia, puszczaj�c w niepami�� obelgi.� Czy mo�emy dalej rozmawia�? � wystuka�em.Na ekranie pojawi�y si� faluj�ce linie w r�nych kolorach. Tu i �wdzie na �cianie i suficie zacz�y b�yska� dziwne, ��te i pomara�czowe iskierki. Wreszcie ekran uspokoi� si� nieco i mog�em odczyta� na nim drgaj�cy napis:� Wpierw sko�cz z tym skrzekiem, ty rz�pa�o prehistoryczny.Dopiero po chwili zrozumia�em, �e Eechtonom chodzi o m�j zdezelowany, skrzecz�cy, trzeszcz�cy i piszcz�cy magnetofon, kt�ry zapomnia�em wy��czy�. Ale przecie� trzeszcza� bardzo cicho... Czy�by mieli a� tak delikatne uszka? Wy��czy�em aparat. Ekran uspokoi� si� od razu, a iskierki na �cianach pogas�y.� Ju� w porz�dku?� Tak. Mo�esz pyta�.� Kiedy przybyli�cie do nas?� Miesi�c temu.� Pierwszy raz?� Dwutysi�czny dwudziesty pierwszy.� Czy mo�emy rozmawia� szczerze?� Potrafisz?� Sk�d naprawd� przybywacie?� Z p�anety Uur, ju� ci m�wili�my, m�d�ku peptydowy.� A gdzie to jest? Milczeli.� Powiedzcie przynajmniej, czy w Uk�adzie S�onecznym, czy poza nim? Ko�o jakiej gwiazdy?� Nie tw�j wszawy interes!� Jaki jest cel waszej wizyty u nas? Zn�w milczenie.� Pos�uchajcie, je�li mamy by� w przyjaznych stosunkach, musimy zna� wasze zamiary, a wy musicie zachowywa� si� jako go�cie, a nie jak aroganccy " intruzi.� Nic nie musimy, ty g�upi proteidowy b�karcie!� Czy nie mo�ecie rozmawia� ze mn� grzeczniej? Istoty z tak rozwini�tej cywilizacji powinna cechowa� pewna kultura. Co wam zrobi�em? Sk�d ta wulgarno��... � wykrztusi�em do g��bi zawiedziony, czuj�c, �e �zy staj� mi w oczach. � Nie tak wyobra�a�em sobie spotkania z inteligentnymi s�siadami z kosmosu...�- Propedeu-eu-eu kopsantes gzyms!� Co?� Tutturuttu kalasantes ryms!By�o jasne, �e nabijaj� si� ze mnie, po prostu szydz� w �ywe oczy. Zrozumia�em. Maj� z�e zamiary. To nie s� istoty przyjazne w rodzaju filmowego Jedi. S� bezwzgl�dni, z�o�liwi i maj� nas za nic. Te aluzje do struktur bia�kowy...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]