[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tytu� orygina�uTo the Stars. StarworldRozdzia� 1RedaktorJacek ForomariskiOpracowanie graficzne: Maria Dylis Ilustracja: Rados�aw DylisPRINTED IN GREAT BRITAINWydanie IHarry Harrison 1987 Copyright for the Polish editionby PHANTOM PRESS INTERNATIONAL GDA�SK 1991ISBN 8385276742GWIEZDNY DOMRozdzia� 1Stary, po�atany frachtowiec przeci�� orbit� Marsa i lecia� dalej, wykorzystuj�c jedynie tradycyjny nap�d silnik�w atomowych. Kierowa� si� w stron� Ziemi lub raczej w stron� miejsca, w kt�rym Ziemia znajdzie si� za kilka godzin. Wszystkie urz�dzenia elektroniczne statku by�y b�d� wy��czone, b�d� pracowa�y na minimalnych obrotach pe�n� moc pobiera�y jedynie ekrany ochronne. Wraz ze zbli�aniem si� ku Ziemi, z ka�d� sekund� ros�o ryzyko wykrycia. I natychmiastowego zniszczenia.A wi�c przynosimy im w ko�cu wojn� powiedzia� oficer polityczny.Przed rewolucj� by� profesorem ekonomii niewielkiego uniwersytetu na jednej z odleg�ych planet. Wojna pozmienia�a wszystko.Nie musi mnie pan o tym przekonywa� odpar� Blakeney. By�em w komitecie, kt�ry opracowa� ten atak. I m�wi�c szczerze, wcale nie jestem tym pomys�em zachwycony.Wcale nie pr�buj� pana przekonywa�, po prostu sama my�l o tym sprawia mi przyjemno��. Mia�em rodzin� na Teorancie...Ale ju� jej pan nie ma przerwa� szybko Blakeney. Ca�a planeta zosta�a zniszczona. Radzi�bym, by jak najszybciej pan o nich zapomnia�.Nie. Chc� o nich pami�ta�. I wierz�, �e atak ten przeprowadzamy tak�e i po to, by uczci� pami�� tych ludzi. Tych i milion�w innych, zniewolonych lubpomordowanych. Nareszcie odwa�yli�my si� walczy�. Jestem z tego dumny.Wci�� niepokoi mnie oprogramowanie komputera.Zupe�nie niepotrzebnie. Pojedyncza bomba zrzucona zostanie na Australie. W jaki spos�b mo�e pan nie trafi� w tak du�y cel?Mog� to panu dok�adnie wyja�ni�. Po od��czeniu statku zwiadowczego rozpocznie on przy�pieszenie od pr�dko�ci podstawowej, kt�r� w tej chwili osi�gamy. Komputer nie b�dzie m�g� pope�ni� �adnego b��du w trajektorii lotu, poniewa� nie b�dzie czasu na �adne korekty. Czy zdaje pan sobie spraw�, jak ogromna b�dzie pr�dko�� ko�cowa? si�gn�� po kalkulator i nacisn�� kilka przycisk�w.Dow�dca niecierpliwym ruchem uni�s� r�k�.Wystarczy. Nie mam w tej chwili g�owy do matematyki. Wiem jedynie, i� nasi najlepsi specjali�ci zmodyfikowali statek zwiadowczy do tego jednego zadania. W �rodku jest jaki� wirus, kt�ry ma zniszczy� wszystkie zasoby �ywno�ci. Sam pan przecie� opracowa� program lotu, lokalizacji celu i rzucenia bomby.Tak, zawieraj� one jednak zbyt wiele zmiennych. Zejd� na d� i przeprowadz� jeszcze jeden test.Prosz� bardzo. Lecz niech pan nie zapomni, �e pozosta�o ju� tylko kilka godzin. Gdy znajdziemy si� w zasi�gu sieci ich radar�w, natychmiast wysy�amy statek i zmykamy, nie ogl�daj�c si� za siebie.To nie zajmie du�o czasu zapewni� Blakeney.Odwr�ci� si� i opu�ci� mostek."To wszystko jest jedn� wielk� improwizacj�" rozmy�la� ponuro, id�c w d� pustymi korytarzami statku.Nieuzbrojony frachtowiec atakuj�cy samo serce Federacji! Lecz sam plan by� na tyle zwariowany, �e mo�e si� powie��. Od momentu przeci�cia orbity Marsa wci�� nabierali pr�dko�ci. By� mo�e uda im si� przemkn�� tu� obok Ziemi, zanim zaskoczona obrona b�dzie w stanie wykona� przeciwuderzenie, i wystrzeli� bez przeszk�d niewielki statek zwiadowczy, nad kt�rym kontrol� przejmie komputer.I to w�a�nie martwi�o go najbardziej. Obwody wi�kszo�ci komputer�w by�y prototypowe i niesprawdzone. Je�eli zawiod�, nie powiedzie si� ca�a misja. Przeprowadzenie jeszcze jednej serii test�w by�o spraw� zwyk�ego rozs�dku.Male�ki zwiadowca, mniejszy nawet ni� zwyk�y pojazd ratunkowy, tkwi� przymocowany do pod�ogi zewn�trznego luku stalowymi klamrami wyposa�onymi w wybuchowe sworznie. Tuba ��cznikowa, dzi�ki kt�rej powietrze z frachtowca przedostawa�o si� do wn�trza zwiadowcy, wci�� tkwi�a na swoim miejscu. Blakeney przeczo�ga� si� przez ni�, wszed� do wn�trza kabiny i zmarszczy� czo�o, spogl�daj�c na umieszczon� na jednej ze �cian pl�tanin� kabli i urz�dze� kontrolnych. Odwr�ci� si� w stron� ekranu, wcisn�� kilka przycisk�w na pulpicie komputera i rozpocz�� ostatni� seri� kontrolnych test�w.Nagle na mostku zabrzmia� sygna� alarmowy i paru cz�onk�w za�ogi podesz�o, by spojrze� na ekran. Oficer polityczny zbli�y� si� tak�e i stan�� tu� obok pe�ni�cego wacht� operatora.Co to za sygna�? zapyta�.Weszli�my w�a�nie w zasi�g ich detektor�w.Wi�c wiedz� ju�, �e tu jeste�my?Niekoniecznie. Wci�� jeszcze znajdujemy si� w p�aszczy�nie ekliptyki...A to oznacza..�e jeste�my jeszcze zbyt daleko, by mogli wykry� jakiekolwiek �lady promieniowania z naszego statku.Na razie jeste�my dla nich jeszcze jednym kawa�kiem kosmicznego �miecia. Na razie. System wykrywania zosta� ju� jednak zaalarmowany i za chwil� skieruj� na nas wszystko, co tylko maj�. Lasery, radary i tym podobne rzeczy. Zreszt� wkr�tce si� tego dowiemy. Monitorujemy ich wszystkie sygna�y. Gdy powr�cimy, wszystko b�dzie pi�knie nagrane. Po uwa�nym przeanalizowaniu dowiemy si� sporo o uk�adach, w jakich pracuj�."Gdy pomy�la� ponuro oficer polityczny a nie: je�eli". Jak na razie morale za�ogi by�o bez zarzutu. Lecz to dopiero po�owa misji. Pozosta�a jeszcze ta druga po�owa ta najwa�niejsza. Zerkn�� na zegar i po��czy� si� ze statkiem zwiadowczym.Wkraczamy w stref� czerwon�. Do od��czenia statku pozosta�o mniej ni� p� godziny. Co u pana?Za chwil� ko�cz� i zaraz do was do��cz�.Dobrze. Chcia�bym...Zlokalizowa� nas radar pulsacyjny! wykrzykn�� operator. Teraz wiedz� ju�, �e si� zbli�amy. Tu� obok jego �okcia zap�on�� nagle ekran pomocniczy, na kt�rym pojawia� si� zacz�y rz�dy cyfr. Operator wskaza� na nie palcem. Wszystkie ekrany ochronne zosta�y wystrzelone, tak wi�c na ich ekranach zamiast jednego, pojawi si� kilkana�cie niezidentyfikowanych punkt�w, poruszaj�cych si� w r�nych kierunkach i z r�nymi pr�dko�ciami.Nie b�d� wi�c wiedzieli, kt�ry z tych punkt�w jest prawdziwym statkiem?W tej chwili nie, lecz ju� wkr�tce zaczn� analizowa� wypadkowe wszystkich kurs�w, zar�wno do przodu jak i do ty�u w czasie i zlokalizuj� ten prawdziwy. Jednak zanim ich komputery uporaj� si� z tym problemem, nasze zainicjuj� ju� kolejne programy dezorientuj�ce. Zreszt� ca�kiem niez�e, opracowane przez najlepszych fizyk�w i komptech�w.Rozumowanie to nie trafia�o jednak do przekonania oficerowi politycznemu. Nie podoba�a mu si� my�l, i� jego �ycie zale�y od zaprogramowanych przez nieznanych mu ludzi komputer�w, bawi�cych si� w kotka i myszk� z komputerami wroga. Zamiast tego wyjrza� na zewn�trz, spogl�daj�c na male�kie iskierki gwiazd i powi�kszaj�cy si� dysk Ziemi. Spr�bowa� wyobrazi� sobie, jak tu� obok nich przemykaj� niewidzialne promienie �wiat�a i fale radiowe. By�o to oczywi�cie niemo�liwe. Musia� jedynie na wiar� przyj��, i� rzeczywi�cie tam s� i walcz� zamiast niego z wrogiem.Ludzie dawno ju� przestali toczy� bitwy w kosmosie. Zast�pi�y ich komputery. Za�ogi by�y jedynie uwi�zionymi w kruchych kad�ubach obserwatorami. Sta� nieruchomo, nie�wiadomy, i� coraz mocniej zaciska za�o�one za plecy d�onie.Nagle wyczu� raczej ni� us�ysza� seri� niewielkich, g�uchych wstrz�s�w, po kt�rych nast�pi�a s�yszalna ju� wyra�nie eksplozja.Trafili nas! wykrzykn�� w przyp�ywie paniki.Jeszcze nie odpar� operator, nie odrywaj�c wzroku od ekranu. Wystrzelili�my jedynie pozosta�e ekrany, a po nich statek zwiadowczy. Nasza misja jest ju� zako�czona, lecz musimy si� jeszcze st�d wyrwa�. Stos wy��czony, obwody nap�du przestrzennego zregenerowane w pe�ni. Za chwil� b�dziemy w drodze.Oczy oficera politycznego otworzy�y si� szeroko, gdy jego m�zg przeszy�o nagle straszliwe podejrzenie. Rozejrza� si� szybko dooko�a.Gdzie jest Blakeney? wykrzykn��, lecz �aden ze zgromadzonych na mostku ludzi nawet go nie us�ysza�.W napi�tym milczeniu odliczali sekundy, dziel�ce ich od pocisk�w, kt�re z pewno�ci� zosta�y ju� wystrzelone w ich stron�.Oficer jednak nie my�la� w tej chwili o rakietach. Wiedzia� ju�, gdzie by� Blakeney.Mia� wiec racj�, zupe�n� racj�! I oni nazywali siebie komptechami. Nie potrafiliby nawet napisa� programu, kt�ry wygra�by w bierki. Por�wnawcza orientacja przestrzenna najwidoczniej przekracza�a ich mo�liwo�ci.Z satysfakcj� obserwowa� elektroniczny pisak, kre�l�cy na ekranie obraz przesuwaj�cej si� w dole Ziemi. Nagle zmartwia�, gdy dostrzeg� przesuwaj�cy si� majestatycznie tu� nad Europ� front burzowy. Wy��czy� automat zawiaduj�cy ruchami pisaka i dotkn�� palcem ekranu w miejscu, na kt�rym widzia� jedyny wolny w tej chwili od g�stej pokrywy chmur wycinek Australii. Gdy �wiec�ca ko�c�wka pisaka przesun�a si� na wskazane przez niego miejsce, wcisn�� klawisz z napisem IDENTYFIKACJA POZYTYWNA i cofn�� palec.W sekund� p�niej jednostajny do tej pory �piew silnik�w zmieni� si�, gdy niewielki stateczek zmieni� kurs. Dobrze. Wy�wietli� na ekranie kolejny etap programu i odblokowa� prze��cznik, umo�liwiaj�cy mu w razie jakichkolwiek k�opot�w r�czne odstrzelenie pojemnika.Na szcz�cie nie by�o �adnych. W chwili, gdy na ekranie pojawi�a si� cyfra zero, komputer uaktywni� mechanizm detonuj�cy, wyrzucaj�c ceramiczny pojemnik ku powierzchni Ziemi. Siedz�cy w kabinie oddalaj�cego si� �agodnym �ukiem stateczku, Blakeneyu�miechn�� si� w duchu, wiedz�c, co si� za chwil� wydarzy: pojemnik by� jedyn� rzecz�, kt�ra zosta�a zaprojektowana naprawd� dobrze. Wraz z opadaniem w coraz g�stsze warstwy atmosfery, pojemnik, zawieraj�cy umieszczone w kriogenicznych kapsu�ach zamro�one wirusy, zacznie si� rozgrzewa�, wytracaj�c przy tym szybko��. Odpadnie pow�oka ceramiczna, ods�aniaj�c tkwi�cy wewn�trz manometr.Dok�adnie na wysoko�ci dziesi�ciu tysi�cy siedemset sze��dziesi�ciu dziewi�ciu metr�w eksploduje �adunek wybuchowy, uwalniaj�c zawarte w kapsu�ach wirusy.Wiatry roznios� je po ca�ej Australii, zanios� by� mo�e nawet do Nowej Zelandii zmodyfikowane genetycznie, mikroskopijne szkodniki, k...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]