[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->K. W. Jeter - Mandaloriañska zbroja6ROZDZIA£DZI...RÓWNOLEGLE DO WYDARZEÑPOWROTUJEDI¯ywi s¹ zawsze wiêcej warci ni¿ martwi.To by³a jedna z generalnych zasad podrêcznika ³owców na-gród je¿eli taki istnia³. Dengar nie musia³ jej sobie przypominaæ,przeczesuj¹c posêpne, k³uj¹ce oczy s³onecznym blaskiem prze-strzenie Morza Wydm. W tej chwili jednak znajdowa³ wy³¹cznietrupy, co nie wró¿y³o zbyt dobrze, bior¹c pod uwagê zerowy stanjego konta. Zrobi³bym lepiej, pomyla³, gdybym siê wyniós³ z tej¿a³osnej planety. Tatooine nie przynios³a mu wiêcej szczêcia ni¿innym uwiêzionym na niej istotom myl¹cym. Niektóre planetyju¿ takie s¹...I tak musia³ przyznaæ, ¿e mia³ mniejszego pecha ni¿ co ponie-którzy. Zw³aszcza wtedy, gdy stawiaj¹c na osypuj¹cym siê zboczuwydmy kolejny utrudzony krok nog¹ w ochraniaczu, poczu³ d³oñzaciskaj¹c¹ mu siê wokó³ kostki i powalaj¹c¹ go na ziemiê.Co u licha... jego pe³en zdumienia okrzyk zamilk³, za-nim zd¹¿y³ wzbudziæ echo pomiêdzy wydmami. Przetoczy³ siêna plecy i wyszarpn¹³ blaster z kabury. Nie wystrzeli³ jednak,kiedy zobaczy³, co uczepi³o siê jego nogi. Przewracaj¹c siê wy-rwa³ z lotnych piasków, które utworzy³y p³aski grób, rêkê jedne-go z martwych osobistych ochroniarzy Jabby. Zaprogramowaneodruchy rêkawicy bojowej wojownika sprawi³y, ¿e martwa d³oñzacisnê³a siê wokó³ kostki Dengara jak pu³apka na pustynnegoszczura.Dengar schowa³ broñ do kabury, usiad³ i zacz¹³ odrywaæ odbuta zaciniête palce.7Trzeba siê by³o trzymaæ od niego z daleka powiedzia³ nag³os. wiszcz¹cy wiatr hulaj¹cy po Morzu Wydm ods³oni³ puste oczo-do³y martwego ochroniarza. Tak jak ja. Mieszanie siê w sporyinnych istot zawsze le siê koñczy³o. Eksploduj¹ca barka ¿aglowaJabby pogrzeba³a ca³y kontyngent najtwardszych najemników ga-laktyki, w tym wielu ³owców nagród. Gdyby byli choæ w po³owietak sprytni, jak twardzi, Dengar nie przeczesywa³by teraz pustyniw poszukiwaniu ich broni, zbroi i innych nadaj¹cych siê do u¿yciaszcz¹tków.Uwolni³ but i wsta³.Mo¿e nastêpnym razem bêdziesz mia³ wiêcej szczêcia powiedzia³ do trupa.Jego rada przysz³a jednak za póno, by sprawiæ tamtemu ró¿-nicê. Dengar zarejestrowa³ w swoim banku pamiêci wygl¹d zw³okz zaciniêtymi palcami i ustami pe³nymi piachu, jako kolejny do-wód tego, o czym od dawna wiedzia³: ten, kto przychodzi po bi-twie, sprz¹ta to, co po niej zosta³o.I to na wiele ró¿nych sposobów. Sta³ na szczycie wydmy,os³aniaj¹c oczy przed blaskiem podwójnych s³oñc Tatooine, i przy-gl¹da³ siê pochy³oci zbocza. Zw³oki innych wojowników i stra¿ni-ków, rozci¹gniête pomiêdzy ska³ami lub na wpó³ zakopane w pia-chu, jak te, które zostawi³ teraz za sob¹, wskazywa³y, ¿e dotar³ docichego i martwego epicentrum ca³ego wydarzenia, którego takm¹drze zdo³a³ unikn¹æ.Inne dowody: szcz¹tki i od³amki, pozosta³oci wraku repulso-rowej barki ¿aglowej, która s³u¿y³a Jabbie za lataj¹c¹ salê trono-w¹, zamieca³y okoliczne wydmy. Fragmenty palankinu, os³ania-j¹cego olbrzymie cia³o Jabby przed po³udniowym s³oñcem, szarpaneteraz przez gor¹cy wiatr ogieñ blasterów i si³a uderzenia o ziemiêzamieni³y kosztown¹ sorderiañsk¹ tkaninê w zszargane szmaty.Dengar zobaczy³ kolejne cia³a stra¿ników Jabby, wciniête twarza-mi w gor¹cy piasek, pozbawione broni, któr¹ zd¹¿yli rozkraæ Ja-wowie. Ju¿ nigdy nie bêd¹ walczyæ w obronie trzês¹cego siê ciel-ska swojego szefa. Nawet w tym suchym upale Dengar czu³ mdl¹c¹woñ mierci. Zapach dobrze znany pracowa³ jako ³owca nagródi najemnik dostatecznie d³ugo, by siê z nim oswoiæ nie towarzy-szy³a mu jednak inna woñ, któr¹ spodziewa³ siê tu wyczuæ: pieniê-dzy. Zacz¹³ schodziæ w dó³ zbocza w stronê odleg³ego wraku.Kiedy tam w koñcu dotar³, nigdzie dooko³a nie zauwa¿y³ la-du cia³a Jabby. Nie zdziwi³o go to, kiedy tak dga³ gruz z³amanym8metalowym prêtem jak kos¹. Nied³ugo po bitwie zobaczy³ odlatu-j¹cy st¹d huttañski transportowiec; to on w³anie naprowadzi³ gona to miejsce. Niew¹tpliwie gdzie tutaj znajdowa³y siê zw³oki Jabby.Huttowie mogli sobie byæ chciwymi, wiecznie g³odnymi kredytówzwa³ami sad³a Dengar w pewnym sensie podziwia³ te ich ce-chy ale nie mo¿na im by³o odmówiæ pewnej lojalnoci w stosun-ku do pobratymców. Wiadomo zabij Hutta, a znajdziesz siê pouszy w gnoju nerfa. Nie by³a to zreszt¹ kwestia ewentualnych cie-p³ych uczuæ, jakie Huttowie mogliby ¿ywiæ w stosunku do przed-stawicieli swojej rasy, tylko raczej przejaw ich s³ynnej megaloma-nii w po³¹czeniu ze zdrowym instynktem samozachowawczym.I to by by³o na tyle, jeli chodzi o Lukea Skywalkera i resztêjego bandy, pomyla³ Dengar, gdy koniec jego prêta natrafi³ nalepki i obrzydliwy dowód mierci Jabby. Tak jakby ta ¿a³osna ban-da rebeliantów nie mia³a doæ problemów z Imperium, poluj¹cymna nich po ca³ej galaktyce teraz do przedstawicieli w³adzy do³¹-czy te¿ liczny klan pobratymców Jabby. Dengar pokrêci³ g³ow¹ nie spodziewa³ siê, ¿e ten Skywalker i jego kumpel Han Solo takbardzo zlekcewa¿¹ sk³onnoæ Huttów do chowania urazy.Nawet bez rozk³adaj¹cego siê pod ¿arem dwóch s³oñc trupaJabby, miejsce mierdzia³o niemi³osiernie. Dengar uniós³ ciê¿ki³añcuch, zakoñczony poskrêcanym ogniwem, osmalonym i nad-topionym ogniem blastera. Kiedy ostatni raz widzia³ te ¿elaznepêta, jeszcze w pa³acu Jabby, by³y przymocowane do metalowe-go ko³nierza na szyi ksiê¿niczki Leii. Teraz pokrywa³ je wyschniêtynalot ohydnej wydzieliny linowej Jabby. Jabba musia³ mieæ nie-lekk¹ mieræ, pomyla³ Dengar puszczaj¹c ³añcuch, bo i sam by³nielekki.Dowiedzia³ siê o bitwie od kilku ocala³ych stra¿ników, którzyzdo³ali dowlec siê do pa³acu. Kiedy Dengar stamt¹d wychodzi³, byudaæ siê na pustkowia Morza Diun, wiêkszoæ pozosta³ych w pa³a-cu zbirów i opryszków by³a zajêta rozbijaniem beczu³ek wina, zna-lezionych w ch³odnych, wilgotnych piwnicach pod pa³acem. Za-mierzali w orgii pijañstwa utopiæ ¿a³oæ i smutek, ¿e nie figuruj¹ju¿ na licie p³ac Jabby.Tak, ty te¿ jeste wolny. Dengar uniós³ nie naruszon¹kapsu³ê delikatesow¹, któr¹ wykopa³ czubkiem buta. ¯ywy rary-tas w jej wnêtrzu truflit, jeden z ulubionych przysmaków Jab-by skroba³ o ceramiczn¹ pokrywê kapsu³y z wyt³oczon¹ na niejcharakterystyczn¹ pieczêci¹ firmy Fhnark i Spó³ka z napisem9Delikatesy i sloganem reklamowym Zaspokajamy najbardziejzdegenerowane apetyty w galaktyce. Jeli w ogóle wiesz, co toznaczy. Jego w³asne gusta kulinarne nie obejmowa³y paj¹kowa-tych, ociekaj¹cych galaret¹ stworzeñ w rodzaju truflita; przycisn¹³palec w rêkawicy do zamka kapsu³y i otworzy³ j¹. Od¿ywczy gaz,podtrzymuj¹cy przy ¿yciu truflita przez ca³¹ drogê z planety, naktórej siê narodzi³ gdziekolwiek siê znajdowa³a wydosta³ siêz sykiem z kapsu³y.Ciekawe, jak d³ugo tu po¿yjesz. Truflit wypad³ na piach,wdrapa³ siê na but Dengara i pomkn¹³ w stronê nastêpnej wydmy.Dengar wyobrazi³ sobie Jedca Tusken, który znajduje na piaskutê egzotyczn¹ smakowitoæ, kompletnie zaskoczony jej widokiem.Na wydmach zosta³ jeden spory fragment wraku, zbyt du¿y,by Jawowie zdo³ali go wyszabrowaæ. Twardy durastalowy kil bar-ki ¿aglowej, sczernia³y od wybuchu, który zniszczy³ pozosta³¹ czêækad³uba, wyrasta³ pod ostrym k¹tem z miejsca, gdzie rufê pogrze-ba³o skalne rumowisko. Dengar obmaca³ wypuk³¹ metalow¹ po-wierzchniê prawie metrowej szerokoci, po czym wspi¹³ siê wy¿eja¿ na szcz¹tki dziobu, z którego pozosta³o tylko o¿ebrowanie, ster-cz¹ce w górê ku bezchmurnemu niebu. Otoczy³ ramieniem jedn¹z belek, a drug¹ rêk¹ wysup³a³ zza paska elektrolornetkê i przysu-n¹³ do oczu. Na dolnej krawêdzi pola widzenia zmienia³y siê cyfrylokatora zasiêgu, gdy bada³ horyzont.Bezcelowa podró¿, pomyla³ z niesmakiem Dengar. Wychyli³siê mocniej znad belki, nadal przepatruj¹c pustyniê przez lornetkê.Jego kariera jako ³owcy nagród nigdy nie by³a tak b³yskotliwa,¿eby nie musia³ czasem grzebaæ w resztkach po innych, tak jakteraz. Cz³owiekowi nie³atwo by³o utrzymaæ siê w tym fachu, bio-r¹c pod uwagê niezliczone inne gatunki zamieszkuj¹ce galaktykê,które siê nim trudni³y a wszystkie paskudniejsze i bardziej bez-wzglêdne od niego; na domiar z³ego by³y jeszcze roboty. By³ wiêcprzyzwyczajony do grzebania w odpadkach jak padlino¿erca. Nieby³oby le, gdyby uda³o mu siê znaleæ choæby jednego rozbitka.Mo¿e zap³aci³by mu za ratunek albo sk³oni³ krewnych czy wspó³-pracowników do wymiany za okup. Dwór wiêtej pamiêci Jabbyby³ bogaty i oferowa³ wiele mo¿liwoci zarobku, ci¹ga³y wiêc tamnie tylko lokalne szumowiny z Tatooine.Jednak szcz¹tki, które tutaj znalaz³ kilka przetrz¹niêtychju¿ i po³amanych fragmentów barki ¿aglowej i towarzysz¹cych jejjako eskorta skoczków to wszystko nie by³o warte nawet dwóch10
[ Pobierz całość w formacie PDF ]