[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->PRZEZNACZENIE JEDIHEGEMONIACHRISTIE GOLDENPrzekładBłażej NiedzińskiRedakcja stylistycznaMagdalena StachowiczKorektaHalina LisińskaProjekt graficzny okładkiIan Keltie i David StevensonIlustracja na okładce© Ian KeltieDrukWojskowa Drukarnia w Łodzi Sp. z o.o.Tytuł oryginałuFate of The Jedi: AscensionCopyright © 2011 by Lucasfilm, Ltd. & ® or ™ where indicated.All Rights Reserved.Used Under Authorization.For the Polish translationCopyright © 2012 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.ISBN 978-83-241-4292-7Warszawa 2012. Wydanie IWydawnictwo AMBER Sp. z o.o.02-952 Warszawa, ul. Wiertnicza 63tel. 22 620 40 13, 22 620 81 62www.wydawnictwoamber.plNiniejszą książkę, mój ostatni zapis w tej niesamowitej dziewięcioczęściowej przygodzie,dedykuję tym, którzy mi w niej towarzyszyli: Aaronowi AllstonowiTroyowi DenningowiShelly ShapiroSue RostoniWspólna inwencja tego zespołu była i wciąż jest wręcz fenomenalna. Dziękuję, że mogłambyć jego częściąBOHATEROWIE POWIEŚCIAbeloth Allana Solo - dziewczynkaBen Skywalker - Rycerz Jedi (mężczyzna)Darish Vol - Wielki Lord Zapomnianego Plemienia Sithów (mężczyzna)Drikl Lecersen - moff (mężczyzna)Gavar Khai - Miecz Sithów (mężczyzna)Han Solo - kapitan „Sokoła Millenium” (mężczyzna)Haydnat Treen - senator, członek triumwiratu zarządzającego Galaktycznym Sojuszem(kobieta)Ivaar Workan - Arcylord Sithów (mężczyzna)Jagged Fel - przywódca Imperium Galaktycznego (mężczyzna)Jaina Solo - Rycerz Jedi (kobieta)Leia Organa Solo - Rycerz Jedi (kobieta)Luke Skywalker - Wielki Mistrz Jedi (mężczyzna)Padnel Ovin - senator z Klatooine (Klatooinianin)Saba Sebatyne - Mistrzyni Jedi i członek triumwiratu (Barabelka)Tahiri Veila - zbiegła więźniarka (kobieta)Vestara Khai - uczennica Sithów (kobieta)Wynn Dorvan - członek triumwiratu (mężczyzna)ROZDZIAŁ 1Sala Rady Kręgu, stołeczne miasto Tahv, KeshOstre słońce wpadające przez witraże kopuły Sali Rady Kręgu malowało ciała zebranychfeerią barw. Jednak w tym dużym pomieszczeniu nie dokuczało gorąco; dla tak wprawnychużytkowników Mocy jak zgromadzeni tu Sithowie regulowanie temperatury było dziecinnąigraszką.To posiedzenie, chociaż nadzwyczajne, odbywało się z zachowaniem wszelkich form; ktojak kto, ale Sithowie byli skrupulatni. Wielki Lord Darish Vol, przywódca ZapomnianegoPlemienia, zwołał zebranie niecałą standardową godzinę wcześniej. Teraz siedział, górując nadwszystkimi, na swoim tradycyjnym tronie z metalu i szkła ulokowanym na podium, w samymśrodku sali. Zdążył wprawdzie włożyć swoje barwne oficjalne szaty, nie miał jednak czasu, żebyczekać, aż jego słudzy namalują mu na twarzy ozdobne wzoryvor shandi,stosowne do okazji. Volporuszył się lekko na tronie, niezadowolony z tego faktu, niezadowolony z całej sytuacji, którawymusiła zwołanie tego zebrania.Na jego kolanach leżała ceremonialna laska. Zaciskał na niej swoje szponiaste dłonie, awciąż przenikliwym pomimo wieku wzrokiem wodził po sali, patrząc, kto jest, a kogo nie ma.Obserwował wszystko, przewidując reakcje obecnych.Po obu stronach Wielkiego Lorda siedzieli Arcylordowie. Tego dnia obecnych byłodziewięcioro z tradycyjnej trzynastki - kobiety i mężczyźni, ludzie i Keshiri. Jeden z Arcylordów,Sarasu Taalon, już nigdy nie miał się pojawić wśród nich. Taalon zginął, a jego śmierć była jednymz powodów, dla których Vol zwołał zebranie. W kręgu wokół podium siedzieli Lordowie,znajdujący się niżej w hierarchii od Arcylordów, a za ich plecami stali Sithowie w randze Mieczów.Wśród nich także wielu brakowało. Niektórzy zginęli. Inni... cóż, ich los pozostawałniewyjaśniony.Vol czuł panujące w pomieszczeniu napięcie; nawet ktoś niewrażliwy na Moc mógłbywyczytać to z mowy ciała uczestników spotkania. Gniew, niepokój, wyczekiwanie i obawybuzowały tego dnia w sali, chociaż większość obecnych dobrze je ukrywała. Vol posługiwał sięMocą, regulując tętno i ilość substancji chemicznych, które z powodu stresu krążyły w jegoorganizmie. Było to dla niego równie naturalne jak oddychanie. W ten sposób zachowywałtrzeźwość umysłu, chociaż jego serce jak zawsze było otwarte na emocje i pasję. Gdyby stało sięzamknięte i niewzruszone, nie byłoby już sercem prawdziwego Sitha.- Mówię wam, to zbawczym! - przekonywała Lady Sashal. Była drobna, miała długie, białe,idealnie ufryzowane włosy i fioletową skórę o uroczym lawendowym odcieniu. Jej melodyjny głosniósł się po całej sali. - Statek jej słucha, a czyż Statek nie był... - przez chwilę szukałaodpowiednich słów - ...wytworem Sithów, który wyzwolił nas z okowów izolacji i niewiedzy natemat galaktyki? Statek był narzędziem, którego użyliśmy, żeby podążyć za naszymprzeznaczeniem, żeby zdobywać gwiazdy. Jesteśmy na dobrej drodze do realizacji tych celów!- Owszem, Lady Sashal - odparł Arcylord Ivaar Workan. - Ale to my mamy władać tągalaktyką, a nie ta obca istota.Ten atrakcyjny, siwiejący mężczyzna był Lordem przez wiele lat, ale dopiero niedawnozostał mianowany Arcylordem. Przedwczesny zgon Taalona utorował Workanowi drogę doawansu. Vol z przyjemnością obserwował Workana, który wszedł w nową rolę tak, jakby był doniej stworzony. Sithowie nie ufali nikomu poza sobą i Mocą, Vol jednak uważał Workana zajednego z mniej skłonnych do zdrady.- Jest bardzo silna Ciemną Stroną - zauważył Arcylord Takaris Yur. - Silniejsza niżktokolwiek, o kim słyszeliśmy. - W ustach Mistrza Świątyni Sithów było to znaczące stwierdzenie.Niewiele osób na Kesh miało równie rozległą wiedzę na temat przeszłości Sithów - a odkądprzemierzali gwiezdne szlaki, także ich teraźniejszości - co ten z pozoru łagodny, ciemnoskóryczłowiek w średnim wieku. Yur był ambitny, jednak, co wydawało się dziwne u Sitha, jego ambicjew dużej mierze nie miały osobistego charakteru; związane były raczej z jego uczniami. Starał sięich jak najlepiej wykształcić, po czym wypuszczał na niczego niepodejrzewający świat i skupiałuwagę na kolejnej generacji nowicjuszy. Yur rzadko się odzywał, ale gdy już to robił, wszyscy gosłuchali, jeśli tylko mieli dość rozumu.- Silniejsza ode mnie? - spytał łagodnie Vol, z takim wyrazem twarzy, jakby prowadziłleniwą pogawędkę w piękny letni dzień.Yur z niewzruszonym spokojem odwrócił się w stronę Wielkiego Lorda i ukłonił.- To prastara istota - powiedział. - Sądzę, że głupotą byłoby nie skorzystać z jej wiedzy. -Vol uśmiechnął się nieznacznie; Yur właściwie nie odpowiedział na jego pytanie.- Można się wiele dowiedzieć o rukaro, stając mu na drodze - ciągnął Vol. - Jednakniewielki z tej wiedzy pożytek, jeśli nie przeżyje się takiego spotkania.- To prawda - zgodził się Yur. - Uważam jednak, że ona może być użyteczna. Powinniśmywycisnąć z niej co się da, a następnie pozbyć się resztek. Doniesienia wskazują, że ma naprawdędużą wiedzę i umiejętności posługiwania się Mocą, które może przekazać nam i przyszłymgeneracjom Zapomnianego Plemienia.- Ona nie jest Sithem - wtrącił Workan. Nuta pogardy w jego melodyjnym głosiesugerowała, że ta jedna potępiająca uwaga powinna zakończyć dyskusję.- Jest! - sprzeciwiła się Sashal.- Ale nie w tym sensie, w jakim my jesteśmy Sithami - ciągnął Workan. - A nasza kultura,nasze wartości, nasze dziedzictwo to jedyna droga, jeśli przeznaczenie Sithów ma pozostać czyste inieskalane. Możemy skazać się na zagładę, jeśli uzależnimy się nadmiernie od kogoś spozaPlemienia, choćby był nie wiem jak potężny.- Sithowie biorą, co chcą - stwierdziła Sashal, zbliżając się do Workana. Vol z uwagąobserwował ich oboje, zastanawiając się leniwie, czy naprawdę Sashal rzuca wyzwanie swojemuprzełożonemu. Uznałby to za niemądre. Workan był od niej o wiele potężniejszy. Cóż, ambicja imądrość nie zawsze szły ze sobą w parze.Sashal się wyprostowała; pomimo niewielkiego wzrostu emanowała w Mocy ogromnąpewnością siebie.- Wykorzystamy ją, a kiedy już nie będzie nam potrzebna, pozbędziemy się jej. Ale, namiłość Ciemnej Strony, najpierw ją schwytajmy! Posłuchajcie Arcylorda Yura! Pomyślcie, ilemożemy się nauczyć! Z tego, co słyszeliśmy, ona ma zdolności, o jakich nam się nie śniło!- Z tego, co słyszeliśmy, jest nieprzewidywalna i niebezpieczna - odparował Workan. -Tylko głupiec dosiada uvaka, którego nie potrafi okiełznać. Nie mam zamiaru poświęcać kolejnychMieczów i Lordów, żeby pomóc Abeloth osiągnąć jej cele, jakiekolwiek by one były. A może niedotarło do was, że nawet nie znamy jej prawdziwych zamiarów?Vol wyczuł niepokój i niecierpliwość w zbliżającej się do Sali Kręgu postaci. Była to MieczYasvan. Jej urodziwa twarz ściągnięta była w wyrazie zatroskania.- Tylko głupiec odrzuca broń, która może się jeszcze przydać - odparł Yur. - Ktoś takprastary jak ona... Powinniśmy ją przechytrzyć i odkryć jej tajemnice.- Nasze szeregi nie są nieskończone, Lordzie Yur - zauważył Workan. - Biorąc pod uwagętempo, w jakim Sithowie giną przy kontaktach z nią, niewielu nas zostanie, zanim się czegokolwiekdowiemy.Vol wysłuchał tego, co Yasvan wyszeptała mu do ucha; pokiwał głową i odprawił ją ruchempokrytej wątrobowymi plamami ręki.- Chociaż dyskusja jest niezwykle zajmująca - oznajmił - pora ją zakończyć. Właśnie siędowiedziałem, że Statek nawiązał kontakt z naszą obroną planetarną. Abeloth i Sithowie, którychwysłałem, żeby jej towarzyszyli, powinni być tuż za nim.Wszyscy wiedzieli, że należy się jej spodziewać; w końcu to było powodem zwołania tegoposiedzenia. Wszystkie oczy zwróciły się wyczekująco ku Volowi. Jaką decyzję podejmie ichWielki Lord?Trzymał ich przez chwilę w niepewności. Był już stary i niewiele rzeczy go bawiło, więc nieodmówił sobie tej drobnej przyjemności.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]