[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->1Sean Williams, Shane DixSpotkanie Po Latach2HERETYK MOCY IIISPOTKANIE PO LATACHSEAN WILLIAMS, SHANE DIXPrzekładANDRZEJ SYRZYCKI3Tytuł oryginałuFORCE HERETIC III: REUNIONSean Williams, Shane DixSpotkanie Po Latach4Redaktor seriiZBIGNIEW FONIOKRedakcja stylistycznaMAGDALENA STACHOWICZRedakcja technicznaANDRZEJ WITKOWSKIKorektaBARBARA CYWIŃSKAJOLANTA KUCHARSKAIlustracja na okładceJON FOSTERSkładWYDAWNICTWO AMBERWydawnictwo Amber zaprasza na stronę Internetuhttp://www.amber.sm.plhttp://www.wydawnictwoamber.plCopyright © 2003 by Lucasfilm, Ltd. & TM.Ali rights reserved. Used under authorization.Published originally under the titleForce Heretic III: Reunion by Ballantine BooksDla Sama i Katelin5Sean Williams, Shane DixSpotkanie Po Latach6PROLOGMiej się na baczności, Mistrzu Jedi,Ŝebyśprzez nieostroŜność i nieuwagę nienasłał potwora na galaktykę...Bodo Baas, Mistrz Jediśadnasię nie poruszała,Ŝadnasię nie odzywała. Obie patrzyły na siebie bezmrugnięcia.Tahiri wyczuwała,Ŝeotacza ją nieznana kraina. Sądząc po sile przyciągania, byłaogromna, ale nie na tyle duŜa,Ŝebydla obu znalazło się dość miejsca. Młoda Jedichciałaby odwrócić głowę i omieść spojrzeniem okolicę,Ŝebyzrozumieć tę dziwaczną iniepokojącą sprzeczność, ale nie mogła sobie na to pozwolić. Nie powinna odwracaćgłowy nawet na sekundę, bo w ciągu tej sekundy mogła utracić chwiejną równowagęenergii. Istniało prawdopodobieństwo,Ŝegdyby choćby tylko mrugnęła, rozpłynęłabysię w mrocznej nicości. Mogłaby nigdy nie wrócić... a nie zamierzała do tego dopuścić.TenświatnaleŜał do niej i zamierzała tak trwać, dopóki się nie upewni,Ŝena zawszezostanie jej własnością. To była tylko kwestia czasu. Musiała jedynie uzbroić się wcierpliwość; musiała być silna.JuŜ wkrótce, powiedziała sobie. JuŜ niedługo wszystko się skończy. Jeszczechwila...Ale ta chwila wydawała się równie długa, jak głęboka otaczała ją ciemność.Ciągnęła się w przeszłość aŜ do eksplozji, która dała początek wszechświatowi, i wprzyszłość do czasu, kiedy wieczność pozbawi ciepła wszystkie gwiazdy. NieŜebymiało to jakiekolwiek znaczenie. Tahiri zamierzała wytrzymać tysiąc takich chwil, abyuzyskać pewność,Ŝeotaczający jąświatnie dostanie się we władanie Riiny.Tak. Właśnie o to chodziło. Riina. Tak brzmiało imię tej drugiej dziewczyny. Toona chciała unicestwić Tahiri, chciała pozbawić ją tegoświata.Młoda Jedi wyczuwałazamiary obcej dziewczyny równie wyraźnie jak swoje.Nie poddam się,pomyślała stanowczo.Nazywam się Tahiri Yeila i jestem rycerzem Jedi!A ja nazywam się Riina i naleŜę do domeny Kwaad,odparła obca dziewczyna.JatakŜe nie zamierzam się poddawać.Po tych słowach zwierciadlane odbicie Tahiri w końcu się poruszyło... jej rękapowędrowała do boku i odpięła od pasa rękojeśćświetlnegomiecza.Świetlnymiecz, nie amphistaff, pomyślała Tahiri. Riina nie tylko chciałaprzywłaszczyć sobie wszystko, co naleŜało do Tahiri, ale zamierzała takŜe walczyćtym, co stanowiło jej własność.Rzucany przez energetyczną klingę blask ujawnił niektóre szczegóły otaczającegoją krajobrazu. Po jednej stronie ciągnął się spieczony skalisty grunt, a po drugiej ziałaciemność straszliwej przepaści... pustka, która przyciągała Tahiri coraz bliŜej na skrajSean Williams, Shane Dix7urwiska. Sądząc po przeraŜonym spojrzeniu Riiny, ją takŜe wabiła ta sama pustka.Jeden nieostroŜny ruch i któraś mogła wpaść w objęcia wiekuistej nicości,pozostawiając rywalce pogrąŜony w ciemnościświat,na którym obu tak bardzozaleŜało.Na myśl o tym Tahiri poczuła,Ŝeogarnia ją jeszcze większe zdecydowanie.Stanowczym ruchem przycisnęła guzik na obudowieświetlnegomiecza. Energetycznaklinga wysunęła się z charakterystycznym skwierczeniem i pomrukiem; echo tegodźwięku poniosło się po całej okolicy.Rywalki zaczęły powoli zbliŜać się do siebie. W końcu dwie smugiświatłaenergetycznych ostrzy zetknęły się i zlały w jedną. Tahiri i Riina stanęły twarzą wtwarz naprzeciwko siebie. W tej samej chwili kaŜda uniosła klingę miecza i opuściła jąna głowę przeciwniczki. Ostrza zetknęły się w powietrzu ze złowieszczym sykiem, a wciemności trysnęły fontanny iskier...Spotkanie Po Latach8IPRZENIKNIĘCIE9Sean Williams, Shane DixHan Solo zwalczył chęć otarcia z czoła kropli potu. Wiedział,Ŝetaki gest zostałbypoczytany za oznakę słabości i mógłby zdradzić pozostałym, co trzyma.- I co ty na to, Solo?Han postanowił grać na zwłoką, drugi raz w ciągu zaledwie dwóch minut.- Chcę to dobrze zrozumieć - powiedział. - Nie wystarczyło wam, chłopcy,Ŝemieliście dość posługiwania się liczbami całkowitymi iŜenie byliście zadowoleninawet z liczb rzeczywistych. Musieliście zacząć się bawić takŜe liczbami urojonymi itransrealnymi.Ruuriański łowca nagród, który znajdował się w stadium larwalnym, wyszczerzyłzęby w pogardliwym uśmiechu.- Czy to ci w czymś przeszkadza? - zapytał.- Dlaczego miałoby przeszkadzać? - odpowiedział pytaniem Solo.- Więc zdecyduj się wreszcie!Han uniósł kącik ust w pełnym wyŜszości uśmieszku. Jego przeciwnicy zaczynalitracić cierpliwość, a to mogło się obrócić na jego korzyść.- Więc chcesz powiedzieć,ŜemoŜemy wykorzystywać dowolne operacjearytmetyczne, jakie zechcemy? - powiedział. - MoŜemy dzielić, odejmować, mnoŜyć...- Wiem, o co ci chodzi - warknął rozgniewany Givin, niecierpliwie klekoczącszkieletową szczęką o górną „wargę". ZwaŜywszy na szczególne upodobanie istot tejrasy do matematyki, Han mógłby iść o zakład,Ŝeto właśnie Givin zarządził zmianęreguł gry. - Nie zdołasz nam zamydlić oczu, Solo.- A moŜe wielki Han Solo po prostu stracił ikrę - odezwał się czwarty gracz,Talien. Istota rasy Yarkora z wieloma złotymi kółkami zwisającymi z kaŜdegoogromnego nozdrza prychnęła pogardliwie.Han spuścił głowę i spojrzał na karty-płytki w dłoni.- A moŜe po prostu moja matematyka trochę zardzewiała - powiedział.Decydując się wygrać najdziwniejszą partię sabaka, w jakiej kiedykolwiekuczestniczył, połoŜył karty na blacie stołu. Liczące w sumie pierwiastek sześcienny zdwudziestu trzech punktów karty-płytki, które dostał w ostatnim rozdaniu, skierowały10ku sufitowi swoje klepki, manierki i monety. Decyzja,Ŝebyodrzucić Idiotę i zdać się nalos szczęścia, okazała się ze wszech miar słuszna.- Policzcie i płaczcie - powiedział, rozpierając się wygodnie na krześle. - Albozajmijcie się czymś, czym zazwyczaj zajmują się goście w tych stronach.- Sześcienny sabak? - Ruurianin uniósł głowę i obrzucił Hana gniewnymspojrzeniem. Z jego czerwonych oczu strzeliły groźne błyski, wyraźnie widoczne mimopółmroku panującego w zadymionej sali. - To niemoŜliwe!- Wcale nie - warknął Givin. - Po prostu wyjątkowo mało prawdopodobne.- Solo, jeŜeli nas oszukujesz, przysięgam... - zaczął Yarkora.- Hej! - wykrzyknął Han, wstając i celując wskazującym palcem w ogromnynochal Taliena. - Kiedy tu wchodziłem, poddaliście mnie skanowaniu, więczorientowalibyście się, gdybym miał ukryty skifter.Ogarnięty frustracją Givin zgrzytnął kościstymi płytkami wargowymi.- Skifter czy nie skifter, Solo, nadal twierdzę,Ŝebezpieczniej jest wierzyć wludzką naturę niŜ w legendarne szczęście, które rzekomo nigdy cię nie opuszcza -powiedział.- Daj spokój, Ren - obruszył się Solo. - Chcesz powiedzieć,Ŝeoszukiwałem wgrze, o której istnieniu nie miałem pojęcia, aŜ do chwili gdy kilka dni temu tu niewylądowałem? - Parsknął pogardliwie. - Oceniasz mnie na więcej kredytów, niŜ na tozasługuję.- To będą wszystkie kredyty, jakie dostaniesz - mruknął Ruurianin. Wyciągnąłjedną z wielu kończyn,Ŝebyzgarnąć ze stołuŜetonykredytowe.Han chwycił dwie górne części ciała istoty w okolicy stawu biodrowego i obróciłje w przeciwne strony... nie na tyle silnie,Ŝebycoś złamać, ale dość stanowczo, abyRuurianin jeszcze raz przemyślał swoją decyzję.- Tylko dotknij mojej wygranej - zaproponował - a przekonasz się, ile ikrystraciłem.Kiedy dwaj pozostali gracze wstali od stołu, rozległ się głośny szurgot krzesełprzesuwanych po kamiennej posadzce. W sali dały się słyszeć okrzyki w kilkunastujęzykach. Właściciel Kolczastego Palucha nie tolerował uzbrojonych klientów, ale tojeszcze nie oznaczało,Ŝewalka nie mogła się zakończyć czyjąśśmiercią...a bywalcyonadaksańskiego baru uwaŜali,Ŝeim bardziej gwałtowna sprzeczka, tym lepszazabawa.- Ty napuszony zbieraczu gnoju! - stęknął Ruurianin. Pragnąc się uwolnić zuścisku napastnika, zaczął wyginać w róŜne strony segmenty długiego ciała.Han starał się mu to uniemoŜliwić, chociaŜ musiał trzymać Ruurianina naodległość wyciągniętej ręki. Z kaŜdego segmentu ciała obcej istoty wyrastało kilkakończyn, które wyciągały się ku niemu we wrogich zamiarach.- Niby kto jest napuszony? - mruknął Solo, jeszcze mocniej zaciskając palce.Ruurianin był lekki, ale potrafił wyginać ciało w miejscach, o których Han mógł tylkomarzyć, co utrudniało mu zadanie. W pewnej chwili istota wsunęła tylną część ciałapod stół. Han stracił równowagę i upadł. Natychmiast w delikatne miejsca jego nóg iklatki piersiowej wbiło się kilkanaście zakończonych ostrymi palcami kończyn. DoSpotkanie Po Latach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]