[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Marek H�askoNaj�wi�tsze s�owa naszego �ycia.Obudzili si� o �wicie tak mocno przytuleni do siebie, i� pierwszym uczuciem ,jakiego doznali, by�o zdziwienie, �e ca�� noc spali twardym i zdrowym snem, wkt�rym nie przeszkadza�a im blisko��. Ch�opak poruszy� si� i podni�s� na �okciu;patrzy� przez chwil� na dziewczyn� gor�cymi oczyma, potem rzek�:- Powiedz co� g�o�no, je�li to wszystko naprawd�.Dziewczyna roze�mia�a si�. Obj�a jego g�ow� nagimi ramionami i przytuli�a go dosiebie; by�a ciep�a jak chleb. Przez chwil� s�ucha� twardego bicia jej serca,potem ona rzek�a bardzo cicho:-My�lisz, �e to sen.-Nic nie wiem - rzek�. - Ty nie wiesz, ile razy przez ca�� noc by�a� ze mn�,m�wi�a� do mnie, �mia�a� si� do mnie; wyznawa�a� mi takie rzeczy, o kt�rychmarzy�em, a kiedy przychodzi�o rano i budzi�em si�, widzia�em obok siebie pustemiejsce. - Dotkn�� r�k� jej twarzy i powiedzia�: - Kto wie?- Ci�gle my�lisz, �e to sen?- M�wi� ci: kto wie?Popatrzy�a na niego zmru�onymi oczyma. Wiedzia�, �e chce mu co� powiedzie� iwaha si�. W nag�ym strachu �cisn�� jej r�k�. Wtedy odezwa�a si�:- Wi�c wiesz, co zr�b? Wsta� i podejd� do lustra.- Po co?-Wsta�, m�wi� ci.Ch�opak wsta�. Podszed� do okna i odsun�� firank�; dzie� by� jasny i czysty,dachy l�ni�y ros�; godzina by�a wczesna - zgrzyta�y dopiero pierwsze tramwaje.Chwil� patrzy� w pust� ulic�, potem rzek�:- Troch� si� boj�.Wyskoczy�a z ��ka; wzi�a go za r�k� i poci�gn�a do lustra.- Wierzysz teraz? - zapyta�a. - Sny gryz� dusz�, ale nie szyj�, m�j drogi.- Nie �a�ujesz tego?- Czego?- Nocy.- Gdybym �a�owa�a, nie wygl�da�by� tak, jak wygl�dasz. Czy my�lisz, �e mo�nakogo� tak kocha�, je�li si� go nie pragnie?- My�la�a� o mnie przedtem?- Cz�sto.- Chcia�a� tego?- Na pewno tak samo jak ty.U�miechn�� si� gorzko.- Sk�d wiesz - rzek� - jak ja ciebie pragn��em?- O, wiem. Ja te� musz� jako� owin�� szyj�, �eby ludzie nie zobaczyli.Ogarn�o go straszne, �a�osne wzruszenie - prawie �al.- Tyle czasu - wybe�kota� - czeka�em na to wszystko, marzy�em... A� strachpomy�le�, �e to wszystko ju� si� sta�o.Podszed� do okna i zn�w spojrza� w ulic�. Nie chcia� m�wi�, ba� si� s��w. Zdom�w wychodzili do pracy pierwsi ludzie; zna� ich wszystkich, by�a to ma�apiaszczysta uliczka - na takiej ulicy ludzie do dzi� wzajemnie znaj� swoje sny.Wype�niony dziwnym, ci�kim uczuciem szcz�cia, w kt�re nie m�g� jeszcze do tejchwili uwierzy�, milcza�. Odwr�ci� si� dopiero na d�wi�k jej g�osu. Sta�a za nimi dotykaj�c twarz� jego plec�w, m�wi�a:- Pachniesz mlekiem jak ma�y piesek, tak �miesznie. I oczy masz dziwne... -Wzi�a w r�ce jego twarz i powiedzia�a: - Naprawd� jeste� ma�ym pieskiem. �ebytak mog�o zosta� na zawsze. Z �adnym m�czyzn� nie by�am tak szcz�liwa. Z nikimnie by�o mi tak dobrze jak z tob�. Przysi�gam ci, nie �ni�o mi si� nawet, �eb�d� kiedy� taka szcz�liwa.- By�o ci dobrze? - zapyta� czuj�c, �e serce z przera�enia podesz�o mu a� dogard�a.- Och, nie pytaj - powiedzia�a. - Teraz mnie si� zaczyna zdawa�, �e to wszystkojest po prostu z�ym snem.- Z�ym?- Bo �al tylko dobrych sn�w, kiedy one si� ko�cz�.- Powiem ci, co masz zrobi�.- Podej�� do lustra?- W�a�nie.Roze�miali si� oboje. Ch�opak powiedzia�:- Musz� ju� lecie� do roboty.- Zjedz �niadanie.- Nie mog� - rzek� i pokr�ci� ze smutkiem g�ow�. - Ty wiesz, jak to jest, kiedysi� cz�owiek sp�nia do roboty.- Poczekaj, naszykuj� ci co�, to we�miesz z sob�.Pocz�� si� ubiera�; nie �mia� przy tym dotkn�� w�asnego cia�a. Czu� j� ci�gleprzy sobie; a� po czubki w�os�w wype�niony by� owym dziwnym, ci�szym od o�owiu,bole�niejszym od m�ki umierania, s�odszym od najpi�kniejszych wierszy uczuciem,jakie daje noc z kim�, na kogo czeka�o si� przez tysi�c chwil, kogo pragn�o si�przez wiele bezsennych nocy, kogo widzia�o si� w ka�dej na ulicy spotkanejtwarzy, kogo oczekiwa�o si� przy ka�dym pukaniu do w�asnych drzwi; przez kogonienawidzi�o si� nieba, ziemi i ludzi; i przez kogo kocha�o si� wszystko.- Kiedy przyjdziesz? - spyta�a dziewczyna.- Wieczorem. B�dziesz czeka�?- Po co pytasz?- Ci�gle si� boj�.- Przyjd� pierwsza do domu.- Za�wie� �wiat�o, odsu� firank� i czekaj na mnie.- Za�wiec� �wiat�o, odsun� firank� i b�d� czeka� na ciebie. A teraz powiem cico�: nie b�dziemy si� �egna�.- Dlaczego?- Nie chc� si� z tob� rozstawa� ani na moment.Zamkn�� za sob� drzwi i zbieg� jak burza po schodach. Na ulicy zach�ysn�� si��wie�ym powietrzem. "Aaaa" - mrukn��. Podni�s� g�ow� do g�ry i machn�� r�k�.Potem ruszy� szybko naprz�d; do pracy mia� spory kawa�ek drogi, a �e by�o p�no,musia� si� �pieszy�. Przed jednym z dom�w przystan�� i krzykn��:- Heniek, chod� no tutaj, chod� no! - A �e jak ka�dy warszawski cwaniaczek m�wi�jakby bez z�b�w, wi�c brzmia�o to: "Enek, ono tutaj, ono!"Wyszed� Heniek; by� niski i kr�py, twarz mia� dobroduszn� i szerok�. Ubrany by�tak jak i ch�opak - w czarny monterski kombinezon; kolorow� koszul� rozpi�t�mia� na twardej szyi.- Sie masz - powiedzia�. - Leciem, leciem. Wskoczymy jeszcze po Malinowszczaka ipo pana Ce�ka. Leciem, leciem. Ju� si� w tym miesi�cu dwa razy sp�ni�em doroboty.Szli szybko. S�o�ce sta�o ju� wysoko na niebie; drzewa, dachy, li�cie i trawaszybko obsycha�y z rosy. Ulic� sz�y kobiety; mia�y w�osy w nie�adzie, paltanarzucone po�piesznie na szlafroki, w r�kach trzyma�y butelki, garnczki idzbanki na mleko. Heniek powiedzia�:- Wpadnij do nas dzi� wiecz�r. Fanfan przyniesie adapter. B�dzie flaszka.- Nie mog� dzi� wiecz�r - powiedzia� ch�opak. - Dzi� wiecz�r jestem zaj�ty.- B�dziesz u Ba�ki?- Nie twoja g�owa.- Ach, Bo�e - powiedzia� marzycielsko Heniek. - Jaka to kochana dziewczyna. Ach,Bo�e, jak ja j� kocha�em. Ona zawsze do mnie m�wi�a: "Ty pachniesz mleczkiem jakma�y kotek".- K�amiesz, chamie!- �ebym ja tak szcz�cie w �yciu mia�, widzisz! Ty przecie� wiesz, �e ja nigdynie zasuwam satyry. Ona m�wi�a, �e jestem podobny do ma�ego, puszystego pieska.Spokojna twoja czaszka: ona starsza kurwa jak my z�odzieje. Ach, Bo�e, jak ja j�kocha�em! I rzuci�a mnie.- Nie mog�a do ciebie tak m�wi�.- Nie?- Nie. A bo co?- Poczekaj.Stan�li przed jakim� domem. Heniek krzykn��:- Malinowski, wychod�!Malinowski wyszed�. By� to m�ody cz�owiek pe�en werwy i gracji; nie trzebadodawa�, �e jak wszyscy ch�opcy czesa� si� na Fanfana, a �e mia� naj�adniejszew�osy, jemu to w�a�nie przypad� �w zaszczytny przydomek.- Sie masz - powiedzia� Fanfan.- Fanfan - rzek� Heniek. - Powiedz jemu, co ci m�wi�a Ba�ka, jak ci robi�afleta.- P�no - powiedzia� Fanfan. - Mnie powiedzieli, �e jak si� jeszcze raz sp�ni�,to podadz� mnie pod spraw�. Zawsze cz�owiek si� p�no k�adzie i to wszystko ztego. Ba�ka to porz�dna dziewczyna, Heniek. Ja na ni� nie dam z�ego s�owapowiedzie�.Heniek si� zniecierpliwi�.- To nie o to chodzi - powiedzia� z zadyszk�; szli szybko, a on mia� najkr�tszenogi. - Czy ja ci m�wi�, �eby� na ni� z�e s�owo powiedzia�? I ty wiesz, dlaczegoona mnie rzuci�a. Ale ona tak zawsze pi�knie m�wi�a.Fanfan poczochra� czupryn� i rzek�:- Ty jeste� moim ma�ym, miodowym nied�wiadkiem.- A o piesku?- Pewnie, �e by� piesek - powiedzia� Fanfan. - Ona m�wi�a, �e pachn� jak piesek,jak ma�y piesek. - Zwr�ci� si� do ch�opaka: - Ty, przyskocz do He�ka dzi�wiecz�r. Po�ycz� od szwagra adapter.- Nie mog� - powiedzia� cicho ch�opak. - Jestem zaj�ty dzi� wiecz�r.- Idzie pan Ceniek - powiedzia� Fanfan i krzykn��: - Panie Ce�ku, poczekaj panmoment!Pan Ceniek, m�czyzna id�cy przed nimi, zatrzyma� si�. Twarz mia� kompletnieprzepit�, oczy - krwawe.- Sie masz - powiedzia� prztykaj�c palcem w daszek czapki.- Sie masz.- Sie masz.- O, Bo�e najdro�szy - powiedzia� ochryple pan Ceniek. - Jak mnie straszniepali. �eby mo�na by�o gdzie kupi� piwa.- P�no ju�. I tak b�dziemy jecha� na cyckach. O tej porze t�ok jak �mier� -powiedzia� ch�opak.Pan Ceniek popatrzy� na niego przekrwionymi oczyma i rzek� ze wsp�czuciem:- Co ci jest kochany? Romans na tle osnuty, tak?- P�y� pan dalej - powiedzia� ch�opak.- On si� zrobi� ostatnio bardzo dziwny - powiedzia� pan Ceniek z wyrazem m�ki natwarzy; dr�czy�o go ponure uczucie przepicia. Rzek�: - Musisz sobie �adn�dziewczyn� skosi�. Przejdzie.- Fakt - rzek� Fanfan i splun��.- On ma �adn� dziewczyn� - rzek� Heniek. - Pan zna t� jego lalk�, panie Ce�ku?- Kt�ra? Chryste, jak mi si� pi� chce.- Ta z rogu.- Ba�ka?- Fakt.- Mowa - powiedzia� pan Ceniek i jego skrzywiona twarz wypogodzi�a si� przezchwil�. - �eby� ty tyle zdrowia mia�, ile ja na niej straci�em. To naj�adniejszalalka tutaj, na Marymoncie. Czekaj, czekaj. Jak ona zawsze do mnie m�wi�a?...Jezu, ja zdechn� z pragnienia!- Mleka, panie Ce�ku. Najlepsze po przepiciu mleko - powiedzia� Fanfan.- Niech to cholera we�mie - zachrypia� pan Ceniek i zn�w skrzywi� twarz jak powypitym occie. - W�a�nie o mleku. Wszystkie one co� m�wi�. Jak by�em w waszychlatach, to akurat zaczyna�em kosi�. Wtedy jeszcze ka�da dziewczyna m�wi�a, �ejeste� drugi. Mowa. A pierwszy to by� zawsze jaki� partyzant, kt�ry zgin��, masi� rozumie�, w lesie. A ju� rok p�niej, jak si� las sko�czy�, to one m�wi�y,�e ten partyzant albo siedzi w kiciu, albo go UB roz�upa�o. Mowa. "Kiedy by�amm�oda, spotka�am �o�nierza, kt�ry codziennie patrzy� w oczy �mierci, a ja muchcia�am da� troch� szcz�cia, bo przeczucie mnie m�wi�o, �e zginie..." I takdalej. Mowa. �liczne historyjki! Mn�stwo takich s�ysza�em w �yciu. Wtedy ka�dadziewczyna mia�a swojego porucznika Bogdana w AK. Tamta tego nie mia�a, bo jestza m�oda. Ale te� do mnie wstawia�a takie s�odkie gadki, �e j� kosi�em ip�aka�em; jestem trunkowy, mam mi�kkie serce. Mowa, trawa, Warszawa.- To nie o to chodzi - powiedzia� z rozpacz� ch�opak. - To nie o to wszystkochodzi. Ale panie Ce�ku, czy ona panu m�wi�a, �e z �adnym ...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]