[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Marek H�askoDom mojej matkiMoja matka by�a star� i brzydk� kobiet�. Nie m�g�bym nawet sili� si� na opisaniejej twarzy; zdaj� sobie spraw�, �e twarz ta nie zachowa�a nic ze swojej prawdy:tak dzieje si� cz�sto z lud�mi bardzo schorowanymi i zniszczonymi przezprze�ycia ponad skromne ich si�y.Patrzy�em, jak gas�a moja matka. By�y to jedyne chwile mego �ycia, kiedy czu�emsi� zupe�nie bezsilny; tak bezsilny, jak tylko mo�e si� czu� cz�owiek, kt�ryuprzytomni sobie, �e zawsze mo�e i�� z czasem naprz�d, lecz nigdy gopowstrzyma�. Trwa�o to jednak kr�tko; potem zrozumia�em, �e cz�owiek, kt�rychcia�by powstrzyma� czas, jest w takiej sytuacji, jakby wsadzi� d�o� w g�rskistrumie� i czuj�c jej dr�enie, my�la�, �e tam� jest jego d�o�.M�wi�em wtedy:- Nie martw si�, mamo! Wszystko b�dzie dobrze i b�dziesz mie� sw�j dom. Przecie�wiesz, �e nikogo na �wiecie nie kocham bardziej od ciebie...Wiem, �e matka moja nie by�a nigdy kochana przez �adnego m�czyzn�: ma��e�stwojej z moim ojcem nie nale�a�o do szcz�liwych. Prawie ju� nie pami�tam ojca,lecz z opowie�ci wiem, �e przez ca�e �ycie pali�o mu si� pod czaszk�. By� tojednak zimny ogie� inteligenta, kt�ry nie daje nic pr�cz blasku. W pewnymmomencie swego �ycia ojciec m�j wypali� si�; potem ju� jego serce i my�liprzypomina�y patyczek choinkowy, na kt�rym zw�gli�a si� owa minimalna ilo��substancji chemicznych daj�ca silny i pi�kny blask. Reszt� �ycia sp�dzi� naszukaniu usprawiedliwie� dla samego siebie; sta� si� gorzki i niesprawiedliwywobec ka�dego.Moja matka rzek�a mi kiedy�:- Nie jeste� dzieckiem urodzonym z wielkiej mi�o�ci. Z twoim ojcem pobrali�mysi� dlatego, �e my�leli�my, i� b�dziemy sobie potrzebni. Pami�taj, aby� nigdynie wierzy� w takie rzeczy; nie wolno ci! Ludzie, kt�rzy my�l�, �e z czasemdopiero stan� si� sobie potrzebni, powinni odej�� od siebie i zapomnie� krok�w,kt�re ich wiod�y ku sobie.Bardzo mnie to wtedy zabola�o. Gdy si� dowiedzia�em, �e moi rodzice nie byliz��czeni mi�o�ci�, bez kt�rej w wyobra�ni mojej nie mog�o by� nic sta�ego,uczu�em momentalnie ss�c� pustk� i przez d�ugie miesi�ce nie opuszcza�a mniemy�l, �e w�a�ciwie nie jestem nikomu potrzebny. Zdawa�o mi si�, �e ludzie tacyjak ja - nie powinni �y�.- Po co mi to m�wisz, mamo? - rzek�em wtedy. - Mam osiemna�cie lat i got�wby�bym zabi� za ka�dy listek oderwany z drzewa moich marze�...- Uschnie szybko twoje drzewo, je�li nie b�dziesz wiedzia�, �e zdarzaj� si�burze i grady...Dzi� nie mam ju� osiemnastu lat; bardziej nad burze i grady pragn��bym dr�twejciszy po�udnia. Wtedy jednak ci�ko mi by�o dzie� po dniu prze�ywa� zcz�owiekiem, kt�ry nie by� kochany; tym ci�ej, �e cz�owiekiem tym by�a przecie�moja matka. Goryczy dodawa�a mi my�l, �e matka moja nie pragnie ju� cierpie�,mi�o�ci ani walki; wielkiej goryczy dodawa�a mi my�l, �e jedynym pragnieniem jej�ycia jest ma�y, w�asny, kolorowy domek na przedmie�ciu.- Mamo! - m�wi�em. - Przecie� to straszne dla mnie, �e ty marzysz tylko ow�asnym domku i o niczym ju� wi�cej. Jak�e mam ci� kocha�? I dlaczego tylkotyle? Jeste� przecie� dobrym cz�owiekiem i wiem, �e potrafisz kocha�; ja to wiemnajlepiej! Nie mog� ci� jednak wcale zrozumie�... S� kraje, w kt�rych milionyludzi znajduj� si� bez dachu nad g�ow� i bez kawa�ka chleba, miliony g�odnych inieszcz�liwych ludzi. Ma�o... Nie wiadomo, czy ci ludzie, kt�rzy maj� dzi� dachnad g�ow�, jutro nie zostan� bez niego. Jakich wymiar�w wobec tych spraw nabieratwoje marzenie? To �a�osne, mamo... Czy naprawd� widzisz teraz uczciwe miejscena twoje marzenie? - Ka�de marzenie - odpowiada�a mi matka - jest uczciwe. Samos�owo m a r z e n i e jest uczciwe. Nieuczciwe mog� by� my�li, pragnienia,d��enia, lecz marzenie pozostanie, czyste, nawet wtedy, kiedy inni wdepcz� ci jew b�oto... Pomy�l: b�dziemy mie� w�asny dom. B�dzie ci �le, b�d� ci� zdradza� iwyszydza� ludzie, wtedy wr�cisz do naszego domu i powiesz tylko: "To jest naszdom". �wiat wyda ci si� inny, je�eli spojrzysz na� przez okno naszego domu.- Nie chc� mie� takiego domu - m�wi�em �ykaj�c gniew - w kt�rym musia�bym kry�si� przed �wiatem i przed lud�mi. To nie dom, to skorupa. Brzydz� si� skorup�.O, nie by�o doprawdy argumentu, kt�rego bym nie u�y�. M�wi�em o trudzie tych,kt�rzy buduj� od podstaw nowe �ycie, o tysi�cach nowych dom�w; przynosi�emdziesi�tki gazet, moje radio znienawidzili s�siedzi, staruszka mieszkaj�ca przez�cian� nie odpowiada�a na moje uk�ony; przesta�em m�wi� zwyk�ym ludzkim g�osem,tylko rycza�em, przybiera�em teatralne pozy: to wszystko by�o przecie� moj�prawd� i robi�em wszystko, co mog�em, aby zrozumia�a j� tak�e moja matka. Leczwszystko na pr�no - ten przekl�ty, kolorowy domek na przedmie�ciu by� wbity jakdziesi�ciocalowy gw�d� w drzewo marze� mojej matki. Swoje s�owa czu�em nibyodbijaj�ce si� pi�eczki i w sercu moim coraz bardziej rozlewa�a si� gorycz.Bywa�em niedobry i niesprawiedliwy dla matki; potem oczywi�cie czyni�emwszystko, by to odrobi�, dzi�ki czemu nasze ciche dot�d �ycie we dw�jk� sta�osi� �odzi� �egluj�c� po niespokojnej wodzie. Lecz aby p�yn��, musieli�mywios�owa� we dw�jk�.Chodzi�em czasem na przedmie�cie i wa��sa�em si� godzinami po piaszczystych ikrzywych uliczkach, gdzie przycupn�y ma�e domki. Doszed�em do tego, �epatrzy�em na nie z nienawi�ci� i z nienawi�ci� tak�e my�la�em o sobie, �e ma�yten domek w jakim� sensie przes�ania mi widok na ogromny m�j �wiat. Lecz niemog�em go zburzy�. Ohydne by�y dla mnie s�oneczniki i zielone sztachetki, klombyi spaceruj�ce po nich kury, rado�nie umorusane dzieci i koty le��ce w s�o�cu.Pogardza�em ka�dym z tych ludzi mieszkaj�cych w kolorowych domkach naperyferiach naszego miasta. Gdyby to zale�a�o ode mnie, zabroni�bym budowa�takie domki. My�la�em wtedy o strasznej sile, jak� jest ludzkie przyzwyczajenie.Zabroni�bym budowa� takie domki, gdy� zdawa�o mi si�, �e ci, kt�rzy w nichmieszkaj�, nie wiedz�c o tym, sami pozbawiaj� si� rzeczy o wiele wi�kszych."O, mamo - my�la�em - �atwiej chyba zbudowa� sobie nie�miertelno�� ni�porozumie� si� z drugim cz�owiekiem".Kiedy przebywa�em na przedmie�ciu - a przebywa�em do�� cz�sto, gdy� jestem znatury �az�g� - dra�ni�o mnie nawet powietrze ci�gn�ce od wilgotnych p�l zzarzeki. Czyste poranki i �agodne, pe�ne mgie� zachody s�o�ca budzi�y we mniepogard�, jak� mam dla kiczu. Kiedy� - by�a to niedziela - zobaczy�em dziadasiedz�cego w kalesonach na progu. Mru�y� oczy od s�o�ca i leniwie przebiera�palcami po klawiszach, gdy� trzyma� na kolanach harmoni�. "Oto - pomy�la�emdygoc�c ze w�ciek�o�ci - prze�ytek". Zwr�ci�em mu uwag�; grzecznie powiedzia�em,�e nasze miasto jest wielkim miastem i on jako jego mieszkaniec... i tak dalej.Dziad spojrza� na mnie sennie, potem zawo�a� swoich trzech syn�w wygl�daj�cychbardzo po junacku, a ci obeszli si� ze mn� brutalnie. Kiedy na czworakachwycofywa�em si� z placu boju, dziad otworzy� jedno oko i rzek�:- Mocnych demokracja zamkn�a...To zrazi�o mnie na jakie� dwa tygodnie, lecz potem zn�w wa��sa�em si� poprzedmie�ciu. Wydawa�o mi si�, �e gdzie� tam w�a�nie tkwi jaka� si�amagnetyczna, kt�r� znaj� wszyscy ludzie pr�cz mnie.- Czy nie widzisz - m�wi�em do matki - tych wszystkich pi�knych bia�ych dom�w?Nie widzisz tych ulic? Masz oczy, lecz nie masz serca i dlatego twoje oczy s��lepe.- Oczy moje s� �lepe dlatego - m�wi�a matka - �e nie widz� mojego ma�ego,w�asnego domu. To wszystko.- Czy jest ci �le �y�? Nie wierzysz ludziom? Nie wierzysz nam?- W c� mog�abym wierzy�, je�li nie w czyste r�ce swego dziecka?- Wi�c dlaczego? Dlaczego si� nie cieszysz? Nie jeste� g�odna i nie jestem dlaciebie z�ym dzieckiem; sama to przyznajesz, nawet wtedy, gdy milczysz, wiem otym... Ale chocia� jestem twoim synem, nie mo�e mnie wzrusza� tw�j smutek, �enie masz w�asnego, ma�ego domku na przedmie�ciu, kiedy widz� rado�� innychludzi, wprowadzaj�cych si� do wielkich, wsp�lnych dom�w. Mamo, przesta�...Matka moja umar�a. Umar�a nie dlatego, �e nie spe�ni�a swych pragnie�, leczdlatego, �e by�a star� i schorowan� kobiet�. Jej ostatnie s�owa nie by�y skarg�,�e nie doczeka�a ma�ego, w�asnego domku, lecz �yczeniem szcz�cia dla mnie.Ja pozosta�em. �yj� i dalej cieszy mnie widok jasnych, wielkich dom�w. Wiem, �emieszcz� one w sobie r�wnie� wiele pragnie�, cierpie�, na pewno o wielewi�kszych i s�uszniejszych od tych, kt�re mia�a moja matka.Lecz czasem ci�ko mi �y�: w�a�nie wtedy, kiedy przechodz� obok takich wielkich,jasnych dom�w, a tak�e kiedy nocami wa��sam si� po krzywych i piaszczystychuliczkach przedmie�cia, gdy� z natury swej jestem w��cz�g�. Pogodzi�em si� ju� zowym dziadem, opowiada mi on czasem o wszystkich najwspanialszychrzezimieszkach, jacy deptali te ulice, i oczy jego s� pe�ne marzenia.Tak, jest mi ci�ko, gdy patrz�, w o�wietlone lub �lepe - noc� - okna ka�degodomu. Lecz najbardziej smutno mi, gdy id� wieczorem nad Wis�� i widz� odbijaj�cesi� w wodzie �wiat�a: ulic, dom�w i gwiazd.Bo pami�tam, �e matka moja chcia�a, aby jej ma�y, w�asny, kolorowy dom - sta�nad rzek�.1954Marek H�asko - Opowiadania - Dom mojej matki1 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • donmichu.htw.pl