[ Pobierz całość w formacie PDF ]
R'lyeh - zaginione miasto cyklopów
http://rlyeh.ms-net.info/index2.php?str=27
Straszliweprzypuszczenie,kołaczącesięnieśmiałowmoimniechętnymtemuioszołomionymumyśle,stałosię
upiornąrzeczywistością.Zgubiłemsięitonadobrewogromnych,przypominającychlabirynt,korytarzachJaskini
Mamutów. Obracając się w obie strony i wytęŜając wzrok nie byłem w stanie dostrzec Ŝadnego znaku, który
pomógłbymidotrzećdodrogiprowadzącejnazewnątrz,niemogęjuŜdłuŜejoszukiwaćsamegosiebie,muszę
pogodzićsięzfaktem,ŜebyćmoŜejuŜnigdyniezobaczęświatładziennego,anirozległychrówninczyuroczych
wzgórz zewnętrznego świata. Utraciłem nadzieję. Niemniej jednak, poniewaŜ Ŝycie moje indoktrynowały studia
filozoficzne,obojętnośćjakąnieodmienniezachowywałemnieprzysporzyłaminawetodrobinysatysfakcjiczęsto
bowiem czytałem, Ŝe ofiary podobnych zachowań popadały w dziki szał; ja jednak nie doświadczyłem niczego
podobnegoiodchwili,kiedyuświadomiłemsobierozpaczliwośćswejsytuacji,stałemspokojnie,pogrąŜonyniemal
wkompletnymbezruchu.
Myśl,Ŝenajprawdopodobniejdotarłemzbytdaleko,bymogłamnieodnaleźćgrupaposzukiwawcza,równieŜnie
byławstaniewytrącićmniezrównowagi.JeŜelijuŜmuszętuumrzeć,stwierdziłem,miastnacmentarzu,kości
moje spoczną w owej przeraŜające], majestatycznej jaskini i bardziej niŜ rozpaczą myśl ta natchnęła mnie
spokojemiobojętnością.
Najpierw poczuję pragnienie, pomyślałem. Wiedziałem, iŜ niektórzy w podobnej sytuacji potraciliby zmysły ja
jednakczułem,Ŝetakikoniecniejestmipisany.Nieszczęściejakiemisięprzytrafiłobyłojedyniemojąwiną,jako
Ŝeniemówiącanisłowaprzewodnikowioddaliłemsięodgrupywycieczkowiczówipoponadgodzinnejwędrówce
zakazanymikorytarzamijaskinistwierdziłem,Ŝeniejestemwstanieodnaleźćpowrotnejdrogiwśródmrocznych
zakamarkówkamiennegolabiryntu.
Moja latarka zaczęła juŜ przygasać, niebawem otoczą mnie nieprzeniknione i niemal namacalne ciemności
panujące w trzewiach ziemi. Stojąc tak, w słabym migoczącym świetle, zastanawiałem się leniwie nad
konkretnymiokolicznościamimegozbliŜającegosiękońca.Przypomniałemsobiezasłyszaneopowieściokolonii
gruźlików,którzyzamieszkaliwtejgigantycznejgrocieLiczącnaodzyskaniezdrowiaworzeźwiającymklimacie
podziemnegoświatazjegojednolitątemperaturą,czystympowietrzem,cisząispokojem,amiasttegoznaleźli
jedynieśmierćwosobliwejiupiornejpostaci.Widziałemsmętneszczątkiichźleskleconychchatynek,mijającje
wrazzwycieczką,izastanawiałemsię,jakinaturalnywpływmógłwywrzećdługipobytwtejogromnejimilczącej
jaskininakogośtakzdrowegoikrzepkiegojakja.Teraz,mówiłemsobieposępniewduchu,miałemokazjęsięo
tymprzekonać,zakładającrzeczjasna,ŜebrakwodynieskłonimniedoszybszegorozstaniasięzŜyciem.
W końcu moja latarka zgasła zupełnie; w tej sytuacji postanowiłem wykorzystać kaŜdą szansę, kaŜdą nawet
nąjwątpliwszą moŜliwość wydostania się z jaskini z Ŝyciem i nie szczędząc płuc, wydałem serię głośnych
okrzyków,licząc,Ŝetymhałasemzwrócęuwagęprzewodnikamojejgrupy.
Niemniej jednak, kiedy to uczyniłem, poczułem w głębi serca, Ŝe moje wysiłki poszły na marne, a mój głos,
zwielokrotnionyiodbitygromkimechemodniezliczonychwałówmrocznegolabiryntuwokoło,dotarłjedyniedo
moichuszu.
Nagle, zgoła nieoczekiwanie, coś przykuło moją uwagę i momentalnie spiąłem się w sobie. Wydawało mi się
1 z 3
2007-08-12 20:55
R'lyeh - zaginione miasto cyklopów
http://rlyeh.ms-net.info/index2.php?str=27
bowiem,ŜesłyszęłagodnyodgłoszbliŜającychsięstóp,kroczącychpokamiennympodłoŜujaskini.
CzyŜby ratunek miał przybyć tak szybko? Czy wszystkie moje mroŜące krew w Ŝyłach lęki były próŜne, gdyŜ
przewodnik, zauwaŜywszy, iŜ samowolnie oddaliłem się od grupy, podąŜył moim śladem i odnalazł mnie w
korytarzu tego gigantycznego wapiennego labiryntu? Podczas gdy w moim umyśle kłębiły się owe radosne
rozmyślania,mojeustaotwarłysiędokolejnegokrzyku,abypomocmogładotrzećdomnieszybciej,leczzaraz
uczucieradościzmieniłosięwczystązgrozę.Nasłuchiwałembowiem,asłuchmiałemczujnyibardziejwyostrzony
przez panującą w jaskini grobową ciszę, i z przeraŜeniem uświadomiłem sobie, Ŝe kroki, które się do mnie
zbliŜały,nieprzypominałyodgłosukrokówCZŁOWIEKA!Wnieziemskiejciszydźwiękobutychstópprzewodnika
powinien brzmieć niczym serie ostrych, donośnych uderzeń. Te zaś były cichsze i bardziej ukradkowe, jak
stąpanie kocich łap. Poza tym, kiedy wytęŜyłem słuch, miałem wraŜenie, Ŝe wychwytuję odgłos stąpania nie
dwóch,aCZTERECHstóp.
Byłemterazprzekonany,Ŝemojewołaniezaniepokoiłoiprzyciągnęłotujakieśdzikiezwierzę,byćmoŜegórskiego
lwa, który przez przypadek zabłądził do jaskini. Kto wie, zastanawiałem się, moŜe Wszechmocny przypisał mi
szybszą i bardziej litościwą śmierć, niŜ długie konanie, niemniej jednak instynkt przetrwania, który w moim
przypadkunigdyniezasypiał,wyraźniesięterazoŜywił,ichoćucieczkaprzednadciągającymzagroŜeniemmogła
w tej sytuacji jedynie równać się dłuŜszej i bardziej ponurej śmierci, postanowiłem bronić swego Ŝycia ze
wszystkichsił,takdługojaktotylkomoŜliwe.MoŜesiętowydawaćdziwne,alemójumysłzestronytajemniczego
gościaodczuwałjedyniewrogość.Znieruchomiałemzupełnie,usiłujączachowywaćsięmoŜliwiebezszelestniew
nadziei, Ŝe nieznane zwierzę, z braku naprowadzających je dźwięków, straci orientację w ciemnościach, minie
mnieipójdziedalej.Byłytojednakpłonnenadzieje,gdyŜskradającesiękrokinadalsięzbliŜały;najwyraźniej
zwierzę zwietrzyło mój zapach, który wewnątrz jaskini, gdzie powietrze było czyste i nie skaŜone przez inne
wonie,musiałobezwątpieniawyczuwaćzesporejodległości.
Nie pozostało mi zatem nic innego, jak uzbroić się i przygotować do obrony przed atakiem nieznanego,
niewidocznego w ciemności przeciwnika, toteŜ zacząłem po omacku szukać moŜliwie największych odłamków
skalnych,zaściełającychpodłoŜejaskini.UjąłempojednymwkaŜdąrękę,abymocjeniezwłoczniewykorzystaći
czekałemzrezygnacjąnato,cobyłonieuniknione.TymczasemprzeraźliwyszeleststópzbliŜałsięcorazbardziej.
Bez wątpienia zachowanie zwierzęcia było skrajnie osobliwe. Przez większość czasu zdawało się iść na
czworakach, przy czym słychać było wyraźny brak unisono pomiędzy przednimi a tylnymi łapami, niemniej w
krótkich niezbyt częstych interwałach odnosiłem wraŜenie jakby stworzenie poruszało się jedynie na dwóch
nogach.
Zastanawiałem się, z jakim gatunkiem przyszło mi się spotkać; musiało ono, jak sądziłem, zapłacić za swoją
ciekawość i pragnienie zbadania jednego z wejść do groty doŜywotnim uwięzieniem w jego bezkresnych
czeluściach.śywiłosięniewątpliwiebezokimirybami,nietoperzamiiszczuramiŜyjącymiwjaskini, jakrównieŜ
zwyczajnymirybamiprzypływającymizodmętówGreenRiver,którejodnogiwjakiśprzedziwnysposóbłączyłysię
zpodziemnymiwodami.
MroŜące krew w Ŝyłach wyczekiwanie skracałem sobie wymyślaniem groteskowych deformacji, jakie Ŝycie w
jaskini musiało spowodować w fizycznej budowie zwierzęcia, przypominając sobie jednocześnie przeraŜający
wygląd gruźlików, którzy według legendy zmarli po długim pobycie w jaskini, l nagle, z przeraŜeniem
uświadomiłemsobie,Ŝenawetgdybyudałomisiępokonaćprzeciwnika,NIEZDOŁAMGOZOBACZYĆ.Napięcie
ogarniające mój umysł było przeraŜające. Wyobraźnia, w której panował ogromny chaos, tworzyła upiorne i
przeraŜające kształty, tkając je ze złowrogiej materii otaczającej mnie ciemności, która niemal namacalnie
napierałanamojeciało.KrokibyłycorazbliŜej.MiałemwraŜenie,Ŝebezwarunkowomuszęwydaćzsiebiedługi,
przenikliwykrzyk,aległosuwiązłmiwgardle,iniebyłemwstanietegodokonać.Stałemjakskamieniały,miałem
wraŜenie,Ŝestopywrosłymiwziemię.Wątpiłem,czymojaprawarękabędziewstaniewkrytycznymmomencie
cisnąćpociskwzbliŜającąsiękumnieistotę.
Jednostajnetup,tup,tupkrokówbyłobardzoblisko,przeraźliwieblisko.Słyszałemdyszeniezwierzęciai,pomimo
iŜzdjętyzgrozą,uświadomiłemsobie,Ŝemusiałoonoprzebyćznacznąodległośćibyłowyraźniezmęczone.Magle
czar prysnął. Moja prawa ręka, kierowana nieomylnym zmysłem słuchu, cisnęła dzierŜony kawał wapienia,
zaostrzonynajednymkońcu,kutemumiejscuwciemnościach,skąddobiegałszeleststópigłośnedyszeniei,co
stwierdziłem z nieskrywanym zadowoleniem, trafiłem niemal w dziesiątkę, usłyszałem bowiem, jak istota
odskoczyła w tył i przywarowała pod ścianą. Skorygowałem namiary celu i cisnąłem drugi pocisk. Tym razem
miałemwięcejszczęścia.Zprzepełniającąmeserceradościąusłyszałem,jakstwórbezwładnieupadłnaziemięi
jak wszystko na to wskazywało zupełnie znieruchomiał. Nadal było słychać cięŜkie sapanie, co pozwoliło mi
przypuszczać,Ŝejedyniezraniłemstwora.Terazjednakdoresztystraciłemochotęnaprzyjrzeniesiętejistocie.
Mójmózgzaatakowałbezpodstawny,prymitywnylęk,pozostałośćpopradawnychprzesądachiwierzeniachnie
podszedłem zatem do ciała ani nie cisnąłem kolejnych kamieni, aby do reszty pozbawić Ŝycia niewidoczne w
mroku zwierzę. Miast tego, wykrzesawszy z siebie resztkę sił, pognałem w jak to oszacował mój ogarnięty
chaosem umysł stronę, z której przyszedłem. Nagle znów usłyszałem dźwięk, a raczej całą ich serię:
rytmicznychijednostajnych.Wchwilępotemzmieniłysięonewkakofonięostrych,metalicznychszczęknięć.Tym
razemniemiałemŜadnychwątpliwości.TOBYŁPRZEWODNIK.Zacząłemwołać,krzyczeć,wrzeszczećizawodzićz
radości,kiedysłabamigoczącapoświatabędąca,jakwiedziałem,światłemlatarki,ukazałamoimoczomwilgotne
ścianyiłukowatosklepionysufitjaskini.Pobiegłemwkierunkuświatła,izanimzdołałemsięzorientowaćcorobię,
padłemmemuprzewodnikowidonóg,obejmującjegobuty.Naprzemian,dziękujączaocaleniebełkotałemjak
oszalały,bezładuiskładu,próbującopowiedziećmuswąprzeŜytąhistorię.
2 z 3
2007-08-12 20:55
R'lyeh - zaginione miasto cyklopów
http://rlyeh.ms-net.info/index2.php?str=27
W końcu doszedłem do siebie. Przewodnik, jak się okazało, zauwaŜył moją nieobecność, gdy grupa dotarła do
wylotujaskini,ikierowanyintuicyjnymzmysłemkierunkupodąŜyłprzezlabiryntkorytarzydomiejsca,wktórym
rozmawialiśmyporazostatni,aŜwkońcu,poczterechgodzinachzdołałmnieodnaleźć.Zanimskończyłmiotym
opowiadać, ja, któremu światło latarki i obecność drugiej osoby wyraźnie dodała odwagi, napomknąłem o
dziwnym zwierzęciu, które zraniłem i które znajdowało się w pewnej odległości od nas, w spowitym w
ciemnościachkorytarzu,sugerującjednocześnieabyśmytamposzliiwświetlelatarkiwspólniemusięprzyjrzeli.
Byłemniezmiernieciekawjakiegogatunkustworzeniepadłomojąofiarą.Zawróciliśmywspólniekumiejscumej
przeraŜającejprzygody,tymrazemjednakobecnośćprzewodnikadodawałamiotuchy.
NiebawemdostrzegliśmybiałyobiektleŜącynakamiennympodłoŜu,bielszynawetodpołyskującychwapiennych
ścian. ZbliŜając się ku niemu ostroŜnie, nie próbowaliśmy powstrzymywać swego zdumienia, gdyŜ spośród
rozmaitych osobliwych stworów, jakie mieliśmy okazję oglądać w swoim Ŝyciu, ten był bez wątpienia
najdziwniejszy. Przypominałogromną, antropoidalną małpę, która być moŜe uciekła z jakiejś menaŜerii. Włosy
miała śnieŜnobiałe niewątpliwie wyblakły one wskutek długiego przebywania w mrocznych,
atramentowoczarnychczeluściachjaskini. Byłyjednakzdumiewającowątłeirzadkieporastały jedyniegłowę
zwierzęcia długimi, sięgającymi ramion kosmykami. Stworzenie było odwrócone, nie widzieliśmy jego twarzy,
gdyŜniemalnaniejleŜało.OsobliwybyłrównieŜwyglądkończyn,ichnachyleniewyjaśniałojednakŜezmianyw
ichuŜywaniu,gdyŜjuŜwcześniejzwróciłemuwagę,Ŝezwierzętoporuszałosięnaprzemiannadwóchalbona
czterechłapach.Zkońcówpalców,zarównorąkjakistóp,wyrastałydługie,jakbyszczurzeszpony.Kończynynie
były chwytne, który to fakt składałem na karb długiego pobytu istoty w jaskini o czym, jak wcześniej
zauwaŜyłem,świadczyłaprzenikliwa,nieziemskawręczbiel,takcharakterystycznadlakaŜdegozelementówjej
anatomii.Niebyłowidaćogona.
Oddechstworabyłterazbardzosłabyiprzewodnikwyjąłpistoletzwyraźnymzamiaremdobiciazwierzęcia,gdy
wtemDŹWIĘK,jakidobyłsięzjegoustsprawił,ŜetowarzyszmójopuściłbrońrezygnujączjejuŜycia.Trudno
byłobyopisaćówdźwięk.NieprzypominałŜadnegozodgłosówwydawanychprzezmałpyizastanawiałemsię,czy
nienaturalność ta nie była wynikiem długotrwałego, ciągłego milczenia, ciszy przerwanej dopiero wraŜeniami
wywołanymiujrzeniemświatłaoglądanegoporazpierwszy,odkądstworzeniezapuściłosięwmroczneczeluście
groty. Dźwięk, który z pewnym wahaniem mógłbym określić jako swego rodzaju głęboki chichot, rozlegał się
przezdłuŜsząchwilę.
Naglecałeciałozwierzęciaprzeszyłostry,gwałtownyspazm.Kończynystworazadrgałykonwulsyjnie,poczym
zesztywniały.Zwierzęrazjeszczetargnęłocałymciałem,poczymodwróciłosięwnasząstronęiporazpierwszy
ujrzeliśmy jego twarz. Widok jego oczu przeraził mnie do tego stopnia, Ŝe przez chwilę nie byłem w stanie
dostrzecniczegoinnego.Oczytebyłyczarne,atramentowoczarne,istanowiłyupiornykontrastwporównaniuze
śnieŜnąbieląwłosówiresztyciała.Podobniejakuinnychmieszkańcówjaskiń,gałkiocznezwierzęciaznajdowały
się głęboko w orbitach i pozbawione były tęczówek. Kiedy przyjrzałem się uwaŜniej stwierdziłem, Ŝe szczęki i
czoło stwora były mniej wysunięte niŜ u przeciętnych małp i duŜo słabiej owłosione, nos zaś duŜo bardziej
wydatny.Kiedywmilczeniuprzyglądaliśmysiętajemniczemustworzeniu,jegogrubemięsistewargirozchyliłysię
ispomiędzynichwydobyłosiękilkadźwięków,poczymistotapogrąŜyłasięwspokojuśmierci.
Przewodnikschwyciłmniezarękawidygotałtakbardzo,Ŝepromieńjegolatarkiprzesuwałsięnieustanniewgórę
iwdółrzucającdziwne,poruszającesięcienienabladych,wapiennychścianachgroty.
Nie poruszyłem się i stałem jak wrośnięty w ziemię, wpatrując się rozszerzonymi z przeraŜenia oczyma w
kamienistepodłoŜe.
Groza minęła, ajej miejsce zajęły: zdumienie, niepokój, współczucie i szacunek, bowiem dźwiękijakie wydała
konającapostaćspoczywającanaziemi,tuŜprzednami,nieomylniezdradziłynamokrutnąprawdę.
Istota,którązabiłem,owadziwnabestiazmrocznychczeluścibezdennychjaskiń,dawnobodawno,alemusiała
byćkiedyśCZŁOWIEKIEM.
Autor:HowardPhillipsLovecraft
[
Początek
]
3 z 3
2007-08-12 20:55
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • donmichu.htw.pl