[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Hary HarrisonPlaneta �mierci 6lDaleko nad oceanem, ukrytym przed ludzkim wzrokiem za �a�-:uchem g�rskim, gromadzi�y si� ci�kie o�owiane chmury. NEMonaloi burze by�y do�� rzadkim zjawiskiem, ale je�li ju� si� zdarza�y, rozp�tywa�o si� piek�o. Nie deszcz i wiatr, ale �ciana wodji huragan, istne oberwanie chmury. Za trzysta s�onecznych dnw ci�gu trwaj�cego trzysta dwadzie�cia dni roku na tej ciep�ej, �askawej planecie trzeba by�o p�aci� elektrycznymi burzami o potwornej sile, i istnymi wodospadami z niebios.Setnik Furuhu siedzia� na drewnianej wie�yczce i uwa�nie wpatrywa� si� w ciemniej�ce chmury na horyzoncie. Pr�bowa� obliczy�jak d�ugo jeszcze zdo�aj � pracowa� owocownicy. Wysz�o mu, �e najwy�ej godzin�. Wi�c niech si� teraz szybciej ruszaj�przed zbli�aj�cym si� przymusowym odpoczynkiem.- Ej! - krzykn�� Furuhu do swoich dziesi�tnik�w przez wisz�cy mu na piersi wzmacniacz. - Pu��cie pa�ki w ruch! Maj� si� pospieszy�. Jak kt�ry� padnie, to trudno. Najwa�niejszy jest rezultatJasne? -1 doda�: - Wszystkim, kt�rzy zbior� przed ko�cowym gwizdkiem sze�� pe�nych koszy obiecuj� drug� porcj� polewki.Zadanie nie by�o �atwe, ale wykonalne. Ch�tnych do drugieporcji zawsze by�o wielu, ale Furuhu m�g� sobie pozwoli� na takiobietnice - nie by� przecie� zwyk�ym setnikiem, lecz zaufanym selnikiem su�tana Azbaja.Takich przyw�dc�w, jak Azbaj, nie nazywano �tysi�cznikami".Nie stali na czele konkretnej liczby ludzi i owocownik�w, lecz byliwszechw�adnymi panami wyznaczonych terytori�w, zwanych su�ta-natami. Nad su�tanami by� ju� tylko emir-szach ca�ej planety Monaloi.Setnik Furuhu by� jeszcze m�ody, ale szybko pokonywa� kolej-ne szczeble s�u�bowej drabiny i liczy�, �e wkr�tce zostanie osobi-stym ochroniarzem su�tana. Zas�u�y� na awans: by� taki pilny, takibezlitosny, taki okrutny. Ju� wtedy, gdy by� zwyk�ym dziesi�tnikiempodoba�o mu si� bicie podw�adnych. Razem ze wszystkimi praco-wa� po kolana w wodzie pod pal�cymi promieniami s�o�ca, w�r�drz�d�w k�uj�cego krzewu ajdyn-czumry, obsypanego ciemnymi ki-�ciami dojrza�ych owoc�w, ale stara� si� bardziej od innych.Teraz jeszcze bardziej podoba�o mu si� siedzenie w specjalnymfotelu zamontowanym na wie�yczce na d�ugich palach saratelli. Sie-dzia� pod baldachimem daj�cym delikatny ch��d i obserwowa�, jakjego podw�adni poganiaj� owocownik�w.Owocownicy byli do�� podobni do ludzi, ale nie umieli m�wi�po monalojsku, a ich g�owy i niekt�re inne cz�ci cia�a by�y poro-�ni�te sier�ci�. Wygl�dali niczym makadryle. Monalojczycy odczu-wali naturaln� odraz�, patrz�c na co� takiego i nikogo nie dziwi�zakaz wchodzenia w jakiekolwiek nieformalne kontakty z tymi �a-�osnymi stworami.Furuhu w og�le nie wyobra�a� sobie, jakie mog�yby by� niefor-malne kontakty z owocownikami. Jaki kontakt mo�na nawi�za�z tymi mutantami? To prawda, wydaje im rozkazy w ich idiotycz-nym j�zyku, ale nigdy nie przysz�oby mu nawet do g�owy, �eby po-gaw�dzi� z owocownikiem o pogodzie czy jedzeniu! Ju� sama my�lby�a wstr�tna. A jednak. Niestety, zdarzali si� w�r�d dziesi�tnik�wludzie, kt�rzy �amali prawo. Sam kilka razy widzia� dziesi�tnik�w,kt�rzy zaczynali rozmow� z sier�ciuchami. Nie, nie w�r�d jego pod-w�adnych, chwa�a emirowi-szachowi! Takich dziesi�tnik�w od razuzwalniano ze s�u�by. A nieuwa�nego setnika przenoszono na zwol-nione w�a�nie miejsce, czyli degradowano. Furuhu nie wiedzia� do-k�adnie, co p�niej robiono z tymi, kt�rzy �amali prawo, ale domy-�la� si�, �e ich los by� nie do pozazdroszczenia.Chodzi�y s�uchy, �e niekt�rzy Monalojczycy ��czyli si� z sami-cami owocownik�w. Furuhu na sam� my�l o tym czu� wstr�t, jakbygo�� stop� wdepn�� w ekskrementy. Ale jego przyjaciele, r��c weso�o,przekazywali sobie obrastaj�ce szczeg�ami opowie�ci. Kiedy� set-nik Guruzu, widz�c niedowierzanie Furuhu, poklepa� go po ramie-niu i szepn�� z u�miechem:- M�ody jeszcze jeste�! Oczywi�cie, �e sier�ciuchy to bydl�ta.Ale przyjrzyj si� uwa�niej ich samicom.I pewnego dnia Furuhu si� przyjrza�. Przedtem nie za bardzo jerozr�nia� - co mo�na wypatrzy� pod strz�pami szmat i brudn� sier-�ci�? Co� nieco� uda�o mu si� jednak dojrze� i Furuhu przerazi� si�:wygl�dali tak samo jak ludzie! No, prawie tak samo. Przez dawnywstr�t przebi�o si� potajemne, g��boko ukryte i bardzo silne po��da-nie. Tak go to zadziwi�o, �e o ma�o nie pobieg� przyzna� si� prze�o-�onym do swoich brudnych my�li. Tak powinien zrobi�, bo tak na-kazywa� Statut. Ale - zrezygnowa�; sam zwalczy to niegodne uczucie.Ba� si� te� kary, kt�ra mog�a zaszkodzi� mu w karierze.Do tej pory Furuhu nie z�ama� �adnego prawa i wierzy� �wi�cie,�e zostanie nagrodzony kolejnym awansem. Mo�liwe, �e ju� nied�u-go. Czu�, �e to nowe stanowisko spodoba mu si� jeszcze bardziej,chocia� niewiele wiedzia� o �yciu wybra�c�w, kt�rzy wi�kszo�� czasusp�dzali w pobli�u su�tan�w za wysokimi ogrodzeniami, gdzie niewpuszczano nawet zaufanych setnik�w.Na pewno maj� tam dobrze! - rozmy�la� Furuhu, pr�buj�c wy-obrazi� sobie wspania�e sady i zdumiewaj�ce szklane domy, o kt�-rych lubili pogada� jego starsi przyjaciele. Ale oni zawsze wymy�la-li niestworzone rzeczy.Twierdzili na przyk�ad, �e za g�rami, za oceanem jest inny kon-tynent, z kt�rego co chwila wzbijaj� si� w przestrze� niebia�skiestatki - a przesuwaj�ce si� �wiat�a, kt�re mo�na czasem zobaczy�noc� po�r�d nieruchomych gwiazd, to w�a�nie te statki. �e owo-cownicy s� przywo�eni na plantacje nie morzeni, lecz drog�powietrz-n�, i �e nawet ich zbiory ajdyn-czumry wysy�aj� na ogromnych stat-kach prosto w niebo, dlatego �e tam, bardzo daleko, w�r�d gwiazd,s� planety, na kt�rych te� �yj� ludzie. Furuhu nie bardzo chcia�o si�w to wierzy�. Zw�aszcza w to o ajdyn-czumrze, czy te� o superowo-cach, jak je czasem nazywano. On najlepiej wiedzia�, co dzia�o si�z dojrza�ymi owocami - zbiory z ca�ej plantacji codziennie zwo�onodo Kombinatu. Kombinat je wch�ania�, by p�niej wydzieli� energi��yciow�, zasilaj�c� ca�� Monaloi. Kto by tego nie wiedzia�? Ale cza-sem lubi� pos�ucha� r�nych niewiarygodnych historii.W ko�cu co jeszcze mia� do roboty? M�g� pi� czorum - dobreowocowe wino. M�g� s�ucha� muzykant�w, graj�cych na gynde, albota�czy� z kobietami. Ale porozmawia� z przyjaci�mi Furuhu te� lu-bi�. Nie by�o to bezpieczne, tych, kt�rzy gadali zbyt du�o, zabierano.Przychodzili ochroniarze su�tana i zwi�zywali im nadgarstki wilgot-nymi korzeniami ajdyn-czumry. Mokre korzenie �ci�le przywiera�ydo ka�dego przedmiotu, a po wyschni�ciu mo�na je by�o tylko przepi-�owa�, a i to nie ka�d� pi��. Furuhu wprawdzie nie do�wiadczy� tegona sobie, ale nieraz widzia�...Dlaczego nagle przysz�y mi do g�owy takie smutne my�li? -zastanowi� si�, ale natychmiast odgad� przyczyn�, kiedy sobie u�wia-domi�, �e od dziesi�ciu minut uwa�nie obserwuje �adn� samic� owo-cownik�w. Naprawd� wyda�a mu si� poci�gaj�ca i to by�o straszne.Furuhu od dawna mia� ten fatalny zwyczaj, ale wtedy prawomy�lnapo�owa jego m�zgu przeciwstawia�a si� temu haniebnemu zaj�ciui zmusza�a m�odego setnika do odwr�cenia uwagi, automatycznieprzywo�uj�c jakie� nieprzyjemne wspomnienie.Uwa�aj, Furuhu, bo i tobie kiedy� zwi��� r�ce, je�eli b�dzieszdawa� upust niskim ��dzom, upomnia� si�. We� si� w gar��, prze-cie� potrafisz by� okrutny i m�dry. Umiesz milcze�, nawet kiedymasz straszn� ochot�, by opowiedzie� komu� idiotyczn� historyj-k�. .. nawet po ca�ej butelce czorumu. We� si� w gar��. Oderwijwzrok od tej pokraki!Wprowadzenie tego polecenia w czyn przysz�o mu do�� �atwo,bo z drugiej strony jego wie�yczki rozleg� si� og�uszaj�cy wrzask.Po�r�d krzew�w wy� jaki� op�tany owocownik, przesta� pracowa�i wzni�s� r�ce do nieba.Oho, nic dobrego z tego nie b�dzie! - pomy�la� Furuhu. Szale�-cy trafiali si� rzadko. Zazwyczaj od razu ich zabijano, ale i tak by-wa�o, �e �ci�gali nieszcz�cie. Ostatnim razem, gdy taki kretyn za-cz�� wrzeszcze�, burza nadci�gn�a p� godziny za wcze�nie.Owocownicy nie zd��yli schowa� wszystkich koszy i grad wyt�uk�mn�stwo owoc�w bezcennej ajdyn-czumry. Najbardziej przera�aj�-ce by�o to, �e op�ta�cy krzyczeli po monalojsku. Kaleczyli j�zykokropnie, ale czasem udawa�o im si� wym�wi� nie tylko pojedynczes�owa, ale i ca�e sensowne zdania. Gdy si� tego s�ucha�o, mr�z chodzi�po ko�ciach. Przecie� statut planety Monaloi g�osi� wyra�nie: �Mona-lojczyk nie powinien m�wi� w j�zyku owocownik�w, owocownik nie10mo�e m�wi� po monalojsku". �Nie mo�e" oznacza tylko jedno - niemo�e. A z wrzask�w tego op�tanego da�o si� wy�owi� kilka ca�kiemzrozumia�ych zwrot�w:- Ratunkujcie si�! Niebezpiecza! Burza nie du�a z�a! G�ry wi�-cy stracha!Jak ka�dy szaleniec, ten owocownik doskonale rozumia� (tacyjak on potrafi�), �e ludzie mu nie uwierz�. Krzyki op�tanych za-wsze by�y krzykami rozpaczy. Nie ostrzegali o niebezpiecze�stwie,tylko je og�aszali, gdy ju� by�o za p�no, �eby co� zrobi�. Za p�-no, �eby si� �ratunkowa�". Ale ten owocownik pr�cz zwyk�ychostrze�e� zd��y� wykrzycze� co� zupe�nie niezwyk�ego. Z uporemwymienia� dwa nieznane Furuhu imiona. Prosi�, �eby znale�� pew-nego cz�owieka i koniecznie mu przekaza�, �e wszystkiemu wi-nien jest jaki� inny cz�owiek. Furuhu bardzo dobrze zapami�ta� tedziwnie brzmi�ce imiona, ale ba� sieje powt�rzy�, nawet w my-�lach. Zupe�nie jakby to by�o z�owieszcze czarnoksi�skie zakl�cie.M�ody setnik nigdy nie przypuszcza�, �e imiona mog� by� tak prze-ra�aj�ce.Potem jeden z najbardziej krzepkich dziesi�tnik�w, wysoki�umu, uderzy� op�tanego pa�k� i w ten spos�b zmusi� do zamilkni�-cia. Zaraz potem dw�ch innych przy��czy�o si� do bicia owocowni-ka. Furuhu widzia�, jak zakrwawione cia�o odci�gaj � daleko od wie-�yczki i wrzucaj � do m�tnej wody pomi�dzy rz�dami krzak�w.C�, wydarzenie jakich wiele, nic nadzwyczajnego. A jednakco� w tym wszystkim nie spodoba�o si� Furuhu, co� nie dawa�o muspokoju. D...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]