[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Gwiezdne wojnyObroñcy umar³ychUczeñ Jedi-Jude Watson-Obroñcy umar³ychUCZEÑ JEDIJude WatsonT³umaczy³Jacek DrewnowskiO5.Uczeñ Jedi-Jude Watson-Obroñcy umar³ych Tytu³ orygina³u: Star Wars: JediApprentice The Defenders ofthe Dead©1999 Lucasfilm Ltd. & ™. Ali rights reserved. Used under authorization. Firstpublished by Scholastic inc., USA 1999 © for the Polish edition Egmont Sp. zo.o.All rights reserved. No part of this publication may be reproduced,stored in a retrieval system, or transmitted in any form or byany means, electronic, mechanical, photocopying, recording orotherwise, without the prior written permission of the copyrightowner.Projekt ok³adki: Madalina Stefan. Ilustracja na ok³adce: Cliff Nielsen.Pierwsze wydanie polskie: Egmont Sp. z o.o., Warszawa 2000 00-810 Warszawa, ul.Srebrna 16ISBN 83-237-0668-9 Druk: £ZGraf. £ódŸO5.Uczeñ Jedi-Jude Watson-Obroñcy umar³ychROZDZIA£ 1Gwiezdny myœliwiec pêdzi³ w stronê planety Meli-da/Daan. Na jej pofa³dowanejpowierzchni wznosi³y siê wielkie budowle z hebanowego kamienia, ogromne, równekwadraty, pozbawione drzwi i okien.Obi-Wan Kenobi przygl¹da³ im siê przez iluminator, pilotuj¹c statek.- Jak myœlisz, co to jest? - zapyta³ Qui-Gon Jinna. - Nigdy nie widzia³em czegoœpodobnego.- Nie wiem - odpar³ Rycerz Jedi, obserwuj¹c krajobraz bystrymi, b³êkitnymioczyma. - Magazyny, a mo¿e konstrukcje wojskowe.- Mog¹ siê w nich znajdowaæ urz¹dzenia namierzaj¹ce - zauwa¿y³ Obi-Wan.- Skaner niczego nie wykrywa. Ale na wszelki wypadek leæmy ni¿ej.Nie zwalniaj¹c, Obi-Wan skierowa³ statek bli¿ej powierzchni planety. Przeziluminator zaczê³y przemykaæ kamienie i roœliny. Silniki pracowa³y pe³n¹ moc¹,wiêc z ca³ej si³y œciska³ dr¹¿ek. Drobny ruch móg³ zakoñczyæ siê katastrof¹. -Jeœli jeszcze obni¿ymy lot, bêdê móg³ przeprowadziæ analizê molekularn¹ gleby -odezwa³ siê sucho Qui-Gon z fotela drugiego pilota. - Lecisz za nisko jak na têprêdkoœæ, Podawanie. Wystarczy jeden wystaj¹cy g³az, ¿eby zmusiæ nas donieplanowanego awaryjnego l¹dowania.O5.Uczeñ Jedi-Jude Watson-Obroñcy umar³ychJego g³os brzmia³ ³agodnie, ale Obi-Wan wiedzia³, ¿e nie zniesie s³owasprzeciwu. By³ jego uczniem, a do zasad Jedi nale¿a³o niepodwa¿anie rozkazówmistrza.Z niechêci¹ poluzowa³ stery. Myœliwiec uniós³ siê o kilka metrów. Qui-Gonpatrzy³ wprzód nieruchomym spojrzeniem, wci¹¿ szukaj¹c miejsca do l¹dowania.Zbli¿ali siê ju¿ do przedmieœæ Zehavy, g³ównego miasta planety Melida/Daan, aich przybycie powinno pozostaæ niezauwa¿one.Krwawa wojna domowa toczy³a siê na tej planecie od trzydziestu lat. Stanowi³akontynuacjê konfliktu, który ci¹gn¹³ siê przez stulecia. Dwa zwaœnione ludy,Melidzi i Daanowie, nie potrafi³y siê nawet pogodziæ co do nazwy planety.Pierwsi nazywali j¹ Melida, a drudzy - Da-an. Jako rozwi¹zanie kompromisowe,Senat Galaktyczny stosowa³ obie nazwy, rozdzielone znakiem ³amania.Ka¿de miasto i miasteczko stanowi³o przedmiot gor¹cego sporu i wiele razyprzechodzi³o z r¹k do r¹k w niekoñcz¹cej siê serii bitew. Stolica, Zehava, by³aprzez wiêkszoœæ czasu oblê¿ona, a granice miêdzy walcz¹cymi stronami bez przerwysiê zmienia³y.Obi-Wan wiedzia³, ¿e mistrzowi Yodzie zale¿y na powodzeniu misji i ¿e bardzo nanich liczy. Wybra³ ich starannie spomiêdzy wielu Jedi. Ta misja wiele dla niegoznaczy³a. Kilka tygodni temu jedna z jego najzdolniejszych uczennic, Rycerz JediTahl, przyby³a na Melidê/ /Daan jako stra¿nik pokoju. S³ynê³a wœród Rycerzy Jedize zdolnoœci dyplomatycznych. Dwie strony by³y ju¿ bliskie porozumienia, kiedywojna wybuch³a na nowo. Tahl zosta³a powa¿nie ranna i wpad³a w rêce Melidów.Zaledwie kilka dni temu Yoda otrzyma³ wreszcie wiadomoœæ od swojego informatora,Melidy imieniem Wehutti.4O5.Uczeñ Jedi-Jude Watson-Obroñcy umar³ychZgodzi³ siê on przemyciæ do miasta Obi-Wana i Qui-Gona, a tak¿e pomóc im wuwolnieniu Tahl.Obi-Wan zdawa³ sobie sprawê, ¿e czeka ich trudniejsza i bardziej niebezpiecznamisja ni¿ zwykle. Tym razem Jedi nie zostali poproszeni o rozstrzygniêcie sporu.Byli tu niemile widziani. Ich poprzedni pos³aniec zosta³ pojmany iprawdopodobnie zabity.Zerkn¹³ na mistrza, który spokojnym, uwa¿nym spojrzeniem omiata³ krajobraz przednimi. Nie zdradza³ ¿adnych oznak zdenerwowania czy niepokoju.Jedn¹ z wielu cech, za które go podziwia³, by³o opanowanie. Chcia³ zostaæ jegoPadawanem, poniewa¿ Qui-Gon cieszy³ siê powszechnym powa¿aniem dziêki swojejodwadze, zdolnoœciom i umiejêtnoœci pos³ugiwania siê Moc¹. Wprawdzie czasami siêró¿nili, jednak darzy³ swojego mistrza g³êbokim szacunkiem.- Widzisz ten w¹wóz? - zapyta³ Qui-Gon, pochylaj¹c siê do przodu i wskazuj¹crêk¹ kierunek. - Jeœli zdo³asz wyl¹dowaæ miêdzy jego œcianami, mo¿emy tam ukryæmyœliwiec. Bêdzie trochê ciasno. Poradzê sobie - obieca³ Obi-Wan. Utrzymuj¹cprêdkoœæ, obni¿y³ lot maszyny.- Zwolnij - ostrzeg³ go mistrz.- Uda mi siê - powtórzy³, zgrzytaj¹c zêbami. By³ jednym z najlepszych pilotów wŒwi¹tyni Jedi. Dlaczego Qui-Gon zawsze musi mu mówiæ, co ma robiæ?Wlecia³ w w¹ski przesmyk z zaledwie centymetrowym zapasem. W ostatniej chwili -zbyt póŸno - zauwa¿y³, ¿e na jednej ze œcian znajduje siê niewielki wystêp.Zgrzy-tliwy dŸwiêk wype³ni³ kabinê, gdy otar³ siê o niego bok statku.Posadzi³ maszynê i zmniejszy³ moc silników. Nie chcia³ patrzeæ na Qui-Gona.Wiedzia³ jednak, ¿e Jedi musiO5.Uczeñ Jedi-Jude Watson-Obroñcy umar³ychponosiæ odpowiedzialnoœæ za ka¿dy b³¹d. Skrzy¿owa³ spojrzenia z mistrzem. Z ulg¹zauwa¿y³ w jego oczach rozbawienie.- Na szczêœcie nie obiecywaliœmy, ¿e oddamy myœliwiec bez ani jednej rysy -us³ysza³.Uœmiechn¹³ siê. Po¿yczyli statek od królowej Vedy z planety Gala, gdzie zpowodzeniem wykonali poprzednie zadanie.Zaczêli schodziæ ze statku na kamienist¹ powierzchniê, lecz nagle Qui-Gonprzystan¹³.- Czujê tu wielkie zaburzenie Mocy - odezwa³ siê cicho. - Nienawiœæ rz¹dzi tymmiejscem.- Te¿ je wyczuwam - stwierdzi³ Obi-Wan.Musisz tu bardzo uwa¿aæ, Podawanie. Gdy jakieœ miejsce wype³nia taka iloœæemocji, trudno zachowaæ dystans. Pamiêtaj, ¿e jesteœ Jedi. Masz obserwowaæ i wmiarê mo¿liwoœci pomagaæ. Nasze zadanie polega na przywiezieniu Tahl z powrotemdo Œwi¹tyni.- Tak, mistrzu.Wokó³ ros³y gêste, liœciaste zaroœla. Z ³atwoœci¹ oderwali trochê wiêkszychga³êzi i przykryli nimi myœliwiec, ¿eby nie by³o go widaæ z góry.Za³o¿yli plecaki z niezbêdnym do prze¿ycia ekwipunkiem i ruszyli w kierunkuprzedmieœæ Zehavy. Poinstruowano ich, by podeszli do miasta od zachodu. Wehuttimia³ na nich czekaæ przy bramie kontrolowanej przez Melidów.Wêdrowali wœród py³u przez wzgórza i w¹wozy. W koñcu ujrzeli przed sob¹ wie¿e ibudynki otoczonej murem stolicy. Trzymali siê z daleka od g³ównej drogi.Patrzyli teraz w dó³ z nieodleg³ego od miasta urwiska.Przykucaj¹c przy ziemi, Obi-Wan rozejrza³ siê po przedmieœciach. Na ulicach niewidzia³ ludzi. Za gruby mur prowadzi³a tylko jedna brama, pod któr¹ przechodzi³a6O5.Uczeñ Jedi-Jude Watson-Obroñcy umar³ychg³ówna droga. Sta³a przy niej stra¿nica, naje¿ona dzia³kami laserowymi,wycelowanymi w kierunku drogi. Po obu stronach wznosi³y siê wysokie wie¿edeflekcyjne. Z ty³u widaæ by³o budynki, stoj¹ce na stromych wzgórzach miasta.Przy samym murze znajdowa³ siê niski, d³ugi dom z czarnego kamienia, pozbawionydrzwi i okien.- Mniejsza wersja tych kwadratowych budowli, które widzieliœmy z góry -zauwa¿y³.Qui-Gon przytakn¹³.- Mo¿e to jakieœ zabudowania wojskowe. A te wie¿e wskazuj¹, ¿e maj¹ tu os³onê.Jeœli spróbujemy wejœæ bez pozwolenia, dostaniemy z laserów. -- Co powinniœmy zrobiæ? Nie chcemy podchodziæ, dopóki nie zyskamy pewnoœci, ¿ejest tam Wehutti.Qui-Gon siêgn¹³ do plecaka i wyci¹gn¹³ elektrolor-netkê. Skierowa³ j¹ nastra¿nicê.- Mam z³e wieœci - oœwiadczy³. - Widzê flagê Da-anów. To oznacza, ¿e w³adaj¹teraz ca³ym miastem, a przynajmniej t¹ bram¹.- A Wehutti to Melida - jêkn¹³ Obi-Wan. - Nie mamy jak dostaæ siê do œrodka.Qui-Gon cofn¹³ siê, ¿eby nie by³o go widaæ. Z powrotem schowa³ elektrolornetkê.- Zawsze istnieje jakiœ sposób, Podawanie - powiedzia³. - Wehutti kaza³ nampodejœæ od zachodu. Id¹c wzd³u¿ murów, mo¿emy trafiæ na niestrze¿ony obszar.Niewykluczone, ¿e tam na nas czeka. Kiedy oddalimy siê od wie¿y, bêdziemy moglipodejœæ bli¿ej.Kryj¹c siê w cieniu urwiska, ruszyli w mêcz¹c¹ wêdrówkê wokó³ miasta. Gdystra¿nica zniknê³a im z oczu, zmniejszyli dziel¹cy ich od niego dystans. Bystrywzrok Qui-Gona bada³ ka¿dy metr muru w7O5.Uczeñ Jedi-Jude Watson-Obroñcy umar³ychposzukiwaniu jakiegoœ wy³omu. Obi-Wan wiedzia³, ¿e mistrz u¿ywa Mocy w nadzieiznalezienia luki w os³onie. Stara³ siê czyniæ to samo co Qui-Gon, jednakwyczuwa³ jedynie s³aby opór.- Zaczekaj - odezwa³ siê nagle rycerz. Zatrzyma³ siê i podniós³ d³oñ. - Tutaj.Luka w tarczy.- Jeszcze jeden z tych czarnych budynków -zauwa¿y³ Obi-Wan. D³uga, niska budowlasta³a tu¿ przy murze od strony miasta. Nadal nie wiemy, co to, ale radzê ichunikaæ - stwierdzi³ mistrz. - Proponujê wspi¹æ siê na mur przy tych drzewach.- Musimy u¿yæ Mocy - powiedzia³ Obi-Wan, patrz¹c na pionow¹ œcianê.- Tak, ale wêglowa linka te¿ siê przyda. - Qui-Gon uœmiechn¹³ siê. Po³o¿y³plecak i pochyli³ siê, ¿eby go przeszukaæ. - Twoja tak¿e, Podawanie.Ch³opiec podszed³ do mistrza i przez ramiê zrzuci³ plecak na ziemiê. Wtem jegobuty uderzy³y o coœ z brzêkiem. Spojrza³ w dó³ i zobaczy³ py³ ze swojej podeszwyna jakiejœ metalowej p³ycie.- Spójrz, Mistrzu - powiedzia³. - Ciekawe, co to... Nie zdo³a³ dokoñczyæ. Prêtyenergetyczne wystrzeli³yz ziemi, zamykaj¹c ich w pu³apce. Zanim zd¹¿yli siê poruszyæ, metalowa p³ytaodsunê³a siê i runêli w otch³añ.8O5.Uczeñ Jedi-Jude ... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • donmichu.htw.pl