[ Pobierz całość w formacie PDF ]
WIES�AW GWIAZDOWSKITransmisja do...Nie b�j si� wrog�w, w najgorszym razie mog� ci� zabi�;nie b�j si� przyjaci�, w najgorszym razie mog� ci�zdradzi�; b�j si� ma�odusznych. Oni nie zabijaj� i niesprzedaj�, ale z ich milcz�cym przyzwoleniem istnieje naZiemi - Zbrodnia i Kara. - BRUNO JASIE�SKISiedli naprzeciwko siebie i patrzyli sobie w oczy. Onamia�a br�zowe, on niebiesko-zielone. Ujrzeli si� przedchwil�, a wydawa�o si� im, �e min�a wieczno��. I cho� tenpierwszy raz o niczym nie �wiadczy� i niczego nie sugerowa�,oboje pomy�leli o tym samym. Pomy�leli, �e s� sobieprzeznaczeni.Nie odzywali si�, by nie zm�ci� aury fascynacji ipo��dania. Wra�enie by�o dziwne i silne, balansowa�o nagranicy rozs�dku i zrozumienia. Pogr��ali si� w nim, pragn�c,by trwa�o jak najd�u�ej, a� do sko�czenia �wiata. A uczuciesp�ywa�o w koniuszki palc�w, rozgrzewa�o cia�a wysuszaj�custa.Przechodz�cy obok zwalniali kroku, ogl�dali si� szepcz�c:"patrz, zakochani".Tymczasem on zam�wi� po fili�ance gor�cej czekolady. Onaw podzi�ce w�o�y�a swe d�onie w jego d�onie i u�miechn�asi�, krusz�c ostatnie w�tpliwo�ci.Tak min�� im czas.Rozeszli si� ze smutkiem i t�sknot� w oczach.Spotkali si� nazajutrz o tej samej porze i zn�wzapatrzyli si� w siebie, zrywaj�c kontakt z rzeczywisto�ci�.By�o to dopiero drugie spotkanie, a czuli, �e znaj� si� takjakby znali si� od zawsze i wieczno�� min�a od ostatniegospotkania. Ton�li we wzajemnej fascynacji bez s��w. Niem�wili, bo g�os m�g�by zniszczy� atmosfer�.Rozmow� zacz�li tydzie� p�niej, �smego dnia znajomo�ci.- Na imi� mi Dawid - rzek�, nie odrywaj�c wzroku od jejtwarzy.- A mnie Merita - odpar�a.- Nie pami�tasz matki, a twa macocha nigdy nie uwa�a�a ci�za w�asn� c�rk�. Ojciec bi� ci� i wykorzystywa�.Nie mia�a poj�cia sk�d on wie takie rzeczy, ale nieprzeczy�a; odnajdywa� w jej oczach przera�aj�cepotwierdzenie.- Nigdy nie mia�am w�asnej rodziny - wyznanieprzychodzi�o jej dziwnie �atwo i cho� wcze�niej nikomu niewyjawi�a swej krzywdy, wiedzia�a, �e on jej nie zdradzi. -Mama zmar�a, gdy mia�am sze�� lat i znam j� tylko ze zdj��.Pami�tam k��tnie i to, �e musia�am siedzie� sama w ciemnympokoju - g�os uwi�z� jej w gardle, Dawid zamkn�� jej d�oniew swych d�oniach. Jest obok, wi�c nie spotka j� ju� �adnakrzywda. - Nigdy nie kocha�am ojca. I nigdy nie pokocham. Zap�no, by zwr�ci� to, co przez niego utraci�am. Mo�edzieci�stwo i przysz�o��...- My�la�a� o samob�jstwie?- Nie by�o dnia, bym sobie nie wyobra�a�a tej chwili.Moja �mier� nie zmartwi�aby nikogo. Rozumiesz?- Tak, Merito. A co ze szko��?Nie m�g� oderwa� wzroku od jej kasztanowych w�os�w,poskr�canych w esy-floresy, idealnych ust, pi�knego nosa,cudownie spokojnych br�zowych oczu. Dlaczego jej pi�knomusia�o przej�� przez to wszystko? Dlaczego musia�a tylewycierpie�?- W szkole? Tak zwane kole�anki, tak zwani koledzy, takzwani profesorzy. O czym chcesz wiedzie�? O wagarowaniu, boto pozwala�o si� stamt�d wyrwa�? O ocenach za nie odrobioneprace domowe? O zeszytach z plamami... Stawa� nade mn� irobi� to pij�c mleko, chwyta� za w�osy i kaza� patrze�.M�j...- Wiem, nie musisz m�wi�.Zamy�li� si�, patrz�c w jej oczy. Ile dziewcz�t takich jakona kry�o na dnie swych serc krzywdy i b�l, a z nimnienawi��, kt�ra podpowiada�a, by zabi�. Jak wiele jeszczeby�o takich dzieci?- Pomog� ci - rzek�.Czy to, co prze�ywa�, m�g� nazwa� mi�o�ci�?By� stary i tak w�a�nie si� czu�. Przed miesi�cemsko�czy� siedemdziesi�ty rok. Zaakceptowa� to, czasu niktnie cofnie, a �ywi� pretensji nie ma do kogo.Niekt�rzy uwa�ali jego wiek za pi�kny; c� w nimpi�knego? Nie mia� tyle si� co kiedy�, cho� wyzby� si�szczeniackich pragnie�. Cieszy�o go mniej rzeczy i spraw iinaczej patrzy� na �wiat. M�g�by za to wini� sw�j charakter,lecz by�oby �mieszne usprawiedliwia� si� w tym wiekucharakterem. Prze�y� to co prze�y�, sam sobie ukszta�towa�los. By�o za p�no na zmiany.Nie oszukiwa� si�. Jak przez ca�e �ycie, i terazwychodzi� niebezpiecze�stwu naprzeciw i nie b�aga� o lito��.W�a�ciwie, z wyj�tkiem kilku drobnostek, nie chcia�by, byprzesz�o�� potoczy�a si� inaczej. Ludzie umierali nimzd��yli zrozumie� sens, on by� ze �mierci� za pan brat, ajednak do�y� s�dziwego wieku. Nie m�g� wi�c mie� do nikogopretensji.Dawid przystan�� niezdecydowanie, nie chc�c przerywa�dziadkowi podlewania kwiat�w. Czynno�� ta by�a obrz�dkiem.Dla dziadka istnia�y tylko dwie odmiany pi�kna: kobiety ikwiaty. Pierwsza fascynowa�a go do przyj�cia staro�ci,drug� odkry� zaraz potem. Cz�owiek, kt�ry uznawa� inne odmianypi�kna, by� najcz�ciej g�upcem i umiera� przedwcze�nie.Starzec powoli odstawi� konewk� i obejrza� si� na wnuka.Powoli przeszed� od okna do stoj�cego opodal biurka izasiad� w fotelu. Skin�� lekko g�ow�.Ch�opak bez s�owa poda� dziadkowi gazet�. Cofn�� si�.Na pierwszej stronie na czarno-bia�ym zdj�ciu podawalisobie d�onie dwaj politycy. Stary cz�owiek przygl�da� si� imchwil�, przerzuci� kartki, mijaj�c rubryki z aktualno�ciamii kolumny gie�dowe. Zatrzyma� si� przy nekrologach. Beztrudu odnalaz� interesuj�ce go nazwisko.- Bardzo dobrze - szepn��. - A co z ma��?Dawid obliza� wargi.- �yje.- Dlaczego?Ch�opak nie wytrzyma� dziadkowego spojrzenia i opu�ci�g�ow�. Zda� sobie spraw�, �e wszystkie przygotowaneodpowiedzi nie s� nic warte. Tak by�o zawsze, ilekro� niewykona� zadania.- �adna? - zapyta� starzec.Dawid skin�� tylko, wci�� szukaj�c w�a�ciwych s��w. Mia�chaos w g�owie.- Za �adna. Za m�oda, za mi�a, za doskona�a... Odejd�Dawidzie, by me stare oczy mog�y odpocz�� od twego widoku.- Dziadku?- Odejd�. Nie wykona�e� zadania.- Wykonam.- Odejd�.Ch�opak pow��cz�c nogami wyszed� z pokoju. Mia�nadziej�, �e us�yszy co� jeszcze, stary cz�owiek nie odezwa�si� jednak. Dziadek nie lubi� zb�dnych s��w. By� cz�owiekiemhonoru.Gdy zosta� sam, uwa�nie przejrza� gazet� i nie zauwa�ywszynic interesuj�cego wr�ci� do kwiatk�w. By� stary i czu� si�staro. Kwiaty by�y jego jedynymi przyjaci�mi i nie m�g� ichzaniedbywa�. Ich piel�gnacja by�a najwa�niejsz� czynno�ci�w jego �yciu. Obok wychowywania Dawida.- Pami�taj o jednym - powtarza� cz�sto wnukowi. - Nigdynie mo�esz ulec emocjom. To pierwsza zasada. Powiniene� oniej zawsze pami�ta�. Emocje zabijaj�. C� z tego, �ecz�owiek rodzi si� z nimi? Rodzi si� przecie� r�wnie� zezboczeniami. Od tego, co l�gnie si� w m�zgu, nie spos�b uciec.Mo�na jednak z tym walczy�. Uwierz Dawidzie, �e chwilanieuwagi mo�e kosztowa� �ycie. Zna�em wielu, kt�rzy g�upot�sprowadzili na siebie �mier�. W tym zawodzie uczucia s�tylko przeszkod�.Dziadek nauczy� go wszystkiego. Dawid podziwia� jegom�dro�� i opanowanie i to, �e do�y� tak s�dziwego wieku. Awiedzia�, �e by�y w �yciu dziadka miesi�ce, w kt�rych �adenz tygodni nie min�� bez zlecenia z dopiskiem: ekspresowe.Nagle przypomnia� sobie o szkole i zdarzeniu, za kt�renajpierw dosta� bur� od dyrektora, a p�niej musia� odby�rozmow� w�a�nie z dziadkiem.Przyczyn� by�a dziewczyna. Teraz nie pami�ta� nawet jakmia�a na imi�. By�a rozwini�ta nad wiek i ch�opaki dokuczalijej na ka�dym kroku. A �e w ka�dej szkole, w ka�dej klasiemusia� by� kozio� ofiarny, Dawid nie zdziwi� si�. Do miastaprzeprowadzili si� tydzie� wcze�niej, po wykonaniu zlecenia,kt�re gazety rozdmucha�y do niewiarygodnych rozmiar�w.Dziadek postanowi� zmieni� klimat, dop�ki szum nieprzycichnie. Nast�pnego dnia znalaz� wnukowi szko��.Dawid mia� w�wczas pi�tna�cie lat, a wi�c wiek, kiedyhormony daj� zna� o sobie. Gdy p�niej wspomina� zdarzenie,zawsze dochodzi� do wniosku, �e post�pi� s�usznie. Nawetuwzgl�dniwszy, �e owego dnia by� cholernie z�y.Na drodze do szko�y Dawida ochlapa� autobus. Przez to sp�ni�si� na lekcj� i wys�ucha� gdacz�cego upomnienie profesorki.To zaostrzy�o jego niezadowolenie i gniew. W�a�ciwie szuka�okazji do wy�ycia si� na kim�. Przypadek zrz�dzi�, �e j�otrzyma�.Jeden z ch�opak�w zacz�� starym zwyczajem dokucza�dziewczynie, a� ta becz�c wybieg�a z klasy. Dawid pomy�la�,chocia� jej nie zna�, �e to dziwka i nale�a�o si� jej jakzwykle. Nawet nie wiedzia� jak ma na imi�. Co� mu jednakpodszepn�o, �e nadarzy�a si� wy�mienita okazja. Wsta� wi�c,podszed� do ch�opaka, chwyci� za w�osy i uderzy� g�ow� o�awk� a� ten zala� si� krwi� i zemdla�.Dyrektora wys�ucha� w spokoju, nie przejmuj�c si� gro�bamiwydalenia. Dziadkowi t�umaczy�, �e by� to tylko wybuch... Ap�niej, nie chc�c, by odebrano dziadkowi opiek� nad nim,przeprosi� wszystkie zainteresowane strony.To by�o kilka lat wcze�niej, czasami wraca�o.- Czy my�lisz, �e �mier� jednego cz�owieka spowodujekoniec �wiata? - poucza� dziadek innym razem. - Nie! Bywyrazi� si� �artobliwie: Jest nas za du�o. Musisz nauczy�si� jak prze�y�, a nie pilnowa� �ycia innych. Rozumiesz?Wiara w reinkarnacj� nie uratowa�a nikogo od �mierci.Pocieszaj� si� ni� tylko g�upcy.Dawid u�miecha� si� przypominaj�c sobie kilku znajomych zpoprzedniej szko�y, dla kt�rych reinkarnacja by�a faktem.Dyskutowa� z nimi na ten temat bardziej, by ucieszy� ich ni�siebie. Rzucali tytu�ami opracowa� i nazwiskami ludzi, okt�rych nigdy nie s�ysza�. Nadal pozostawa� sceptyczny.- Zauwa� jak cienka linia odgranicza �ycie od �mierci.Wystarczy j� przekroczy�. By zabi�, nie potrzeba nauk niprzygotowa�. Pami�taj, �e w�a�nie ja to m�wi�. Gdy maszpistolet, po prostu wymierzasz i poci�gasz za spust, je�elin� - uderzasz lub rzucasz. Czy to a� tak trudne, by by�apotrzebna nauka? Wystarczy gest, by zabi�. C� za�wystarczy, by skrzywdzi�, upokorzy�, okaleczy�? C�?Pytanie, nie wymagaj�ce odpowiedzi. Cz�sto podczaspoucze� zadawa� dzia...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]