[ Pobierz całość w formacie PDF ]
WIES�AW GWIAZDOWSKITest Judasza- CHCIA�BYM P�J�� do szko�y - powiedzia�, przerywaj�crytualne milczenie podczas kolacji.Rodzice zamarli z uniesionymi widelcami.- Chcia�bym si� uczy� - rzuci� ch�opak jeszcze raz,przenosz�c spojrzenie z ojca na matk� i na powr�t.- Dobrze - odpar� m�czyzna i wr�ci� do posi�ku.Matka u�miechn�a si� lekkim skrzywieniem warg.Nie pad�o ani s�owo wi�cej.TESTORZY nie wygl�dali mi�o. Pod nienagannymi garnituramiszarego koloru, mimo czerwonych krawat�w i l�ni�cychlakierek wyczuwa�o si� przera�aj�cy ch��d. Wzbudzaliszacunek niczym ska�y, na kt�rych mo�na zbudowa� dom, lubnawet stworzy� pa�stwo.Ch�opak sta� z opuszczon� g�ow�, dr��c ze strachu, awspomnienia przesuwa�y mu si� przed oczami. Wraz z kumplamiobrzuca kamieniami budynek urz�du. A to �mieje si� zpotr�conej staruszki, kt�ra pad�a w ka�u��. Albo zamiastumy� samoch�d znanego dygnitarza, jak grzecznie ka�edyrektor, woli dzie� przekl�cze� na grochu. Wiele innychjeszcze podobnych zdarze� przewija si� przez jego pami��. A�e nie potrafi si� od nich uwolni�, wi�c si� im poddaje.Testorzy tymczasem zdawali si� zagl�da� mu do umys�u iserca, wyczuwa� dr�enie. Oboj�tni i zimni trwali w bezruchu,hipnotyzuj�c niczym roboty. Czy mogli by� sztuczn�inteligencj�? Tyle m�wiono o niej w radiu i telewizji.Ch�opak marzy�, by stan�� kiedy� przed kamerami i b�ysn��intelektem, pochwali� si� �wiadectwem. Nie chcia� jak ojciectyra� przez ca�e �ycie za najni�sz� stawk�. Kiedy�chodzenie do szko�y by�o rzecz� najzwyczajniejsz� na�wiecie. Podobno dzieci takie jak on wr�cz miga�y si�, bydo niej nie i��. Trudno uwierzy�, lecz skoro wielu ludzi takm�wi, musi by� w tym odrobina prawdy. Dlaczego tamte czasymin�y?Odk�d pami�ta�, ojciec wychodzi� wcze�nie, a wraca� p�no ika�dego dnia wydawa� si� starszy. Matka ledwie potrafi�a si�podpisa�, wi�c od dawna nie pracowa�a, nieznajomo�� alfabetusprawi�a, i� oszukano j� kilkakrotnie.W �wiecie, w kt�rym uczciwy cz�owiek by� wyj�tkiem, niemog�a spodziewa� si� niczego innego. Pogodzi�a si� wi�c, cho�tego, co przyni�s� ojciec z trudem starcza�o na op�aty i�ycie. �y� za� musieli. Dlatego ch�opak zacz�� kra��, gdytylko stwierdzi�, �e mo�e uciec poszkodowanym. Nie stoczy�si� jednak ca�kowicie. Mo�e to strach przed wi�zieniemwyprostowa� r�wni� pochy��?Zmian� my�lenia przyspieszy�o spotkanie z grup� modnieubranych szczeniak�w. Mieli na sobie ciuchy, kt�re ch�opakwr�cz ba�by si� ukra��. Nie zastanawia� si� d�ugo. Gorzejposz�o ojcu, kt�ry musia� p�j�� z pro�b� do urz�du.Uzyskanie prawa wst�pu do bezp�atnej szko�y by�o cudem. Cuddokona� si� w dwa miesi�ce p�niej. W ka�dym razie przedsmakcudu. Ch�opak sta� przed testorami.Ich oczy o metalicznym po�ysku wyci�ga�y prawd� znajg��bszych zakamark�w k�amstwa. Nie pytali - wiedzieliwszystko. Analizowali zdobyte dane, wymieniali telepatycznieuwagi, na zimno kalkuluj�c za i przeciw.Czy by� im potrzebny analfabeta o kryminalnejprzesz�o�ci? Czy wart jest tego, o co prosi?Czy nie zawiedzie zaufania? Czy spe�ni oczekiwania, aw�o�one pieni�dze nie przepadn�?Takie pytania zaprz�ta�y inteligentne umys�y. Wiedzieli,�e adept zerwa� z przesz�o�ci�, lecz czy wspomnienia niewp�yn� na jego charakter? Oto najwa�niejsza z niewiadomych.CZAS MIJA�. Po si�dmej zrobi�a si� dwunasta, a po niejdwudziesta. Test trwa� nieprzerwanie. Ch�opak odczuwa� g��d,a zm�czenie zacz�o mu podsuwa� dziwne pomys�y. Wspomnieniastraci�y sp�jno��, przynosz�c fa�szywe pocz�tki, rozwini�ciai zako�czenia. Zagubi� si� nie zauwa�aj�c, �e �ycie, kt�reogl�da nie jest jego �yciem. Ujrza� matk� i ojca kl�cz�cychw sypialni. Przed nimi stali dawni koledzy, mierz�c zpistolet�w w g�owy ofiar. Dostrzeg� siebie po�r�dnapastnik�w.- Jeste� jednym z nas - us�ysza� g�os. - Dlaczegozapragn��e� odej��? Kto nak�oni� ci� do zdrady?Te s�owa skierowano do niego. Sta� z boku, nie wiedz�c coodpowiedzie�.- Mam ich zabi�, by� zmieni� zdanie?Chaos k��bi� si� w oszala�ym umy�le, nie przynosz�cw�a�ciwej odpowiedzi. Gdzie by�o wyj�cie z pu�apki?Rodzice nie patrzyli na syna, a wi�c nie m�g� dostrzec ichoczu. Z opuszczonymi g�owami pos�usznie czekali na werdykt.Gubi� si�, nie rozumiej�c koszmarnej sytuacji. Kt� wpl�ta�go w matni�?Otworzy� usta, by odpowiedzie�, gdy nagle obraz zamaza�si� i oto sta� ju� przed wystaw� jubilera. Wiedzia�, �eplanuj� z kumplami napad na bezczelnego. Wszyscy byliniepe�noletni i nawet w razie wpadki mieli pewno�� �agodnegowyroku. Za paskiem spodni chowa� dziewi�tk�, czu� jak gouwiera. Dr�a� lekko, bij�c si� z my�lami. Wiedzia�, �e niepowinien wydobywa� broni, czu�, �e kto� zginie.- P�kasz? - Niezale�nie kto pyta�, je�eli nie podejmieszybko decyzji, wszystko potoczy si� bez jego wiedzy izgody.- To nie dla mnie - mrukn�� odchodz�c o krok.Napotka� spojrzenia kumpli i zrozumia�, �e wed�ug nichodmowa r�wna si� zdradzie!Okr��yli go, zagradzaj�c drog� ucieczki. Sta�sparali�owany. Pope�ni� b��d. Co� twardego dotkn�o jegoplec�w. Przyjazny g�os zabrzmia� w uszach.- P�jdziesz, bo jak nie...Zrozumia� gro�b� tak jak powinien.- Na co wi�c czekamy? - zapyta�.Dziesi�� sekund p�niej sta� przed jubilerem, mierz�c mu wczo�o. Widzia� kropelki potu na powiekach i przera�enie woczach starego cz�owieka.Kumple uwijali si� w�r�d gablot. Kilku klient�w zuniesionymi r�kami sta�o pod �cian�. �cienny zegar tyka�miarowo. Dziwne, �e s�ysza� go mimo zamieszania, brz�kukosztowno�ci i t�uczonego szk�a. K�tem oka zarejestrowa�otworzenia si� rze�bionych drzwiczek.- Ku-ku, ku-ku... - za�piewa� bia�y drewniany ptaszek.Jubiler skoczy� ku drzwiom na zaplecze.Strzeli�, nie mierz�c, w jego stron�.Zn�w obraz rozmy� si� na chwil�. Ch�opak rozejrza� si� izamar�. By� w ogromnej pustej hali. Pami�ta�, dok�adnie wtakiej hali po raz pierwszy pozna� smak kobiety. Nie zna�jej przedtem i nic go nie obchodzi�a. Wa�ne, �e nie zb�a�ni�si� przed kumplami.Ujrza� ich kilka sekund p�niej. Stali wok� metalowejskrzyni �miej�c si� i krzycz�c. Jak zwykle, gdy bylizadowoleni.Zajrza� ponad ich barkami i zaraz cofn�� si� odruchowo.By� tam! Przywi�zany do metalowej skrzyni, z wykrzywion�b�lem twarz� �wieci� go�ymi po�ladkami, gwa�cony przezczarnego frajera.- Odechce ci si� szko�y!Cofn�� si� jeszcze o krok.- Pieprzony zdrajco!Zna� to. Przypomina� sobie ch�opaka, kt�ry odszed� zpaczki, by kilka dni p�niej trafi� do kostnicy. Rodzinarozpozna�a go po znamieniu na lewej �ydce. Nie mia� nawetz�b�w.Nie bra� udzia�u w egzekucji, ale s�ysza� z pewnych ustco si� sta�o. Nabuzowany kryszta�kami nie przej�� si� wog�le. Zdrajca to zdrajca. Teraz zrozumia�, �e jego spotkato samo.- Nie! - krzykn��, rzucaj�c si� na kumpli.Odepchn�� dw�ch najbli�szych, trzeciemu wymierzy� haka wpodbr�dek. Si�gn�� jednocze�nie lew� r�k� po dziewi�tk� izamar� z d�oni� na pasku. Nie mia� broni!- Oszala�e�? Bronisz tej kurwy?Obejrza� si� i zastyg� nie wierz�c oczom.Dziewczyna rozmy�a si� w t�czy kolor�w wci�gaj�c go wotch�a�. Zapada� si� i zapada�, a� dotkn�� stopami proguswego mieszkania. W �rodku przystan�� przera�ony nago�ci��cian. Pustka, cisza i tajemnica. "Co do cholery?" -krzykn�� zagl�daj�c do pokoi. Ani jednego mebla, ani jednegoobrazu czy lustra. �adnych zas�on w oknach, �adnego dywanikana pod�odze. Nic! "Co jest!" - powt�rzy�, a kurz i paj�czynywyt�umi�y echo.Ostatni raz dotkn�� �cian. "To m�j" - upewni� si�,zamykaj�c za sob� drzwi. Nie rozumia�. Przeprowadzili si�?Dok�d?Wyszed� na klatk� schodow� i opar� si� o por�cz. S�siadkaz do�u przesz�a obok, nie dostrzegaj�c go.- Halo? - zagadn��. - Co sta�o si� z lud�mi, kt�rzy tumieszkali?Popatrzy�a nieufnie, poprawiaj�c na biodrze kosz zbielizn�.- Co� za jeden? - spyta�a.- Krewny. Przyjecha�em w odwiedziny. Z zagranicy.Obejrza�a go dok�adnie.- Nie �yj� - odpar�a.- Jak to nie �yj�?- Tak to. B�dzie miesi�c jak ich zabili.- Kto zabi�?- A bo ja wiem? Nie moja rzecz.- A syn?- Nie wiem. Nic nie wiem.Odwr�ci�a si� ku schodom.Zn�w wpad� w wir kolor�w.Po drugiej stronie powita� go metaliczny wzrok testor�w.Sta� przed nimi dok�adnie tak jak przed wypraw� wwyobra�enia i dr�a�. Nie m�g� poj�� tego czego do�wiadczy�.Ba� si� jak jeszcze nigdy w �yciu.Test trwa� dwadzie�cia cztery godziny. I potem testorzynatychmiast og�osili werdykt. Pozytywny.NAST�PNEGO DNIA ch�opak zjawi� si� w wyznaczonej plac�wcewychowawczej i rozpocz�� nowe �ycie. Wzni�s� si� ponadprzeci�tno��, zrozumia� czym jest wiedza i co zawdzi�cza jej�wiat. Zacisn�� palce w pi�ci i rozprostowa� je, odcinaj�csi� od przesz�o�ci, aczkolwiek jego charakter nie uleg�diametralnej zmianie. Nadal chcia� przede wszystkim zosta�kim�, kogo b�dzie sta� na to, co inny musi ukra��.W dwa tygodnie po rozpocz�ciu szkolenia otrzyma�wiadomo�� o �mierci rodzic�w. Zostali zabici we w�asnymmieszkaniu.Nie pojecha� na pogrzeb.I nie wskaza� zab�jc�w, cho� domy�la� si�, kim byli.Byli przesz�o�ci�. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • donmichu.htw.pl