[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wies�aw GwiazdowskiSaloninAngeleszceBogowie zeszli z niebios.�wiat�a mieszaj� si� ze sob�. Pomi�dzy kroplami deszczu,obok sza�asu rozrzuconego przez wiatr rodzi si� szczeni�czarnej kobiety. W pobli�u siedz� w kucki jej bracia isiostry, spogl�daj�c ukradkiem na zjawisko.T�cza objawia si� i razi w oczy patrz�cych.Poj�cia umieraj� po raz kolejny, zanikaj� wniezrozumieniu i g�upocie.Nie ma Raju... Podobno Eden nie istnieje, a Niebo iPiek�o to fa�sz. Co� m�ci logik� rzeczy i spraw; nic niejest takie, jakie by� powinno. Ogie� p�onie mimo wodysp�ywaj�cej z chmur.Na wzg�rzu ponad kamiennym obszarem i rodz�c� kobiet�wznosi si� hebanowi krzy� z przybit� do� ofiar�. Nie ma�ycia w zastyg�ym ciele.Podobno bogowie zeszli z niebios.Obudzi� si� i przetar� d�o�mi zaspane oczy. Rozejrza� si�po komnacie i usiad� w�r�d poduch, odrzucaj�c je na boki.Westchn��.Kt�ry to ju� raz nawiedzi�y go te koszmary? Nigdywcze�niej nie �ni�. Czas�w dzieci�stwa nie pami�ta�.Podszed� do okna przeci�gaj�c si�, by rozrusza� ospa�ecia�o i wyjrza� na zewn�trz.Wie�a wznosi�a si� ponad miastem, wi�c mia� z niejdoskona�y widok na ca�� okolic�. Nie�yj�cy ju� budowniczyustawili j� z g�adko ociosanych kamieni, ale zapomnielinada� jej w�a�ciw� nazw�. Dlatego zwano j� po prostu wie��.By� p�ny ranek i pada� deszcz. Wyci�gn�� r�k� chc�cprzekona� si� na w�asnej sk�rze, czy nie jest toprzewidzenie b�d� sen. Nie pami�ta�...Potrz�sn�� g�ow� i naraz odrzuci�o go co� od okna, poczu�b�l w g�owie, a w piersiach zabrak�o tchu. W chwil� potemobca si�a cisn�a nim o �cian�. Na ustach poczu� krew, aprzed oczami mia� mrok.- Na imi� ci Salonin, czy tak?Obcy g�os przywr�ci� mu wzrok i �wiadomo��. Przyprzeciwleg�ej �cianie zobaczy� trzy postacie otoczone�wietlist� obr�cz�. Nigdy ich wcze�niej nie widzia�.- Na imi� ci Salonin, czy tak?Skin�� g�ow� nie mog�c wydoby� s�owa.- By�e� katem?- Tak - potwierdzi�. - Dlatego tu jestem.- Zostaniesz bogiem.- Co?!- By�e� katem, b�dziesz bogiem...Pod wp�ywem tych s��w ujrza� czer�, a umys� jego wype�ni�si� wiedz� i moc�, o kt�rej �nili w�adcy i prorocy. Zapad�si�. Pomi�dzy niezrozumienie a stawanie si�. Ze strachem iobaw�.Bogowie nie s� bogami.�wiat�o nie jest �wiat�em.Cz�owiek nie jest cz�owiekiem.Mrok nie jest mrokiem.Uni�s� d�o� i przyjrza� si� jej. By�a czerwona i lepi�asi� od krwi. Dlaczego?Wst�pi� w drzwi i zacz�� schodzi� schodami w d�. Na imi�mia� Salonin i kiedy� by� katem. Kto� obcy przyszed� doniego i uczyni� go bogiem. Mia� w sobie moc!!!Warkn�� i kamienie w �cianach zacz�y p�ka�, posypa� si�py�. Zacisn�� pi�ci i zadr�a�a ca�a budowla. Powiedzia�...I w tej samej chwili znalaz� si� na zewn�trz, na obrze�uruin.Podobno bogowie zeszli z niebios. Czy naprawd�?Zatrzyma� si�. Na wzg�rzu wznosi� si� w s�o�ce hebanowykrzy�. Ptaki wydzioba�y oczy ofiary i rozdar�y na strz�pykrwawe mi�so, nim s�o�ce zd��y�o je wysuszy�. Robaki �ar�ywn�trzno�ci i m�zg.Kiedy� by� to cz�owiek. Przyczepione do krzy�a zw�okipozostawa�y jego wspomnieniem i tego, co mu uczyniono. W dole,przy skleconych byle jak i z byle czego sza�asach �yli�wiadkowie, koczownicy, kt�rzy sk�adali do� mod�y ka�degobrzasku i ka�dego wieczoru. Da� im bowiem deszcz, a nie by�ona pustyniach nic bardziej upragnionego. Dlatego obwo�ali goswym bogiem i dlatego wci�� koczowali pod wzg�rzem modl�csi� i �piewaj�c.Upad� na kolana przypominaj�c sobie obraz z wie�y.Ukrzy�owany by� bowiem jednym z tr�jki, kt�ra przysz�a doniego, by da� mu wolno�� i moc. Teraz nie zastanawia� si�,dlaczego to uczynili. By� bogiem i m�g� znacznie wi�cej ni�kat, kt�ry jedynie zabiera� �ycie.Spojrza� w d�, na ob�z, pozwalaj�c, by my�li swobodniekr��y�y mu po g�owie. Ci prymitywni nomadzi wierzyli wukrzy�owanego, nie przypuszczaj�c nawet, kim by� wrzeczywisto�ci. Ich niewiedza przemieni�a si� w wiar�. Czym�g� zatem pogr��y� ich w ogniu? Czy m�g� zatem ich zabi�?Kt�rego� dnia to wszystko si� zmieni. Kt�rego� dniaprymityw przerodzi si� w cywilizacj� i powstan� miastawybudowane na krwi budowniczych i ich s�ug. Stanie si� takkt�rego� dnia.Wiedzia� o tym i odwo�a� anio�a �mierci. I odszed�.Zatrzyma� si� przed bram� miasta i przez chwil�przygl�da� si� zdobi�cym j� ornamentom. Za murami znajdowa�osi� dziedzictwo, kt�re ofiarowali mu bogowie. Wszed� zatem,zap�yciwszy myto stra�nikom i zn�w przystan��. Jeszcze dzi�wiecz�r to wszystko b�dzie jego...U�miechn�� si� do siebie widz�c bogactwo budowli iprzechodni�w. Gwar targu mile dra�ni� jego uszy. Handlem �y�ca�y cywilizowany �wiat... To, co ujrza� tutaj, by�o tegonajlepszym dowodem. Nie potrzebowa� innych.Ruszy� rozgl�daj�c si� i �owi�c z gwaru strz�pki s��w izda�. Dowiedzia� si� niewiele, lecz wystarczy�o i to, byu�o�y� sobie w ca�o�� powszechn� opini� o rz�dz�cymnamiestniku. Nie �ci�ga� du�ego haraczu i pozwala�, by kwit�handel; za� jego gwardia prawie wypleni�a z�odziejstwo.Namiestnika otacza� zatem powszechny szacunek i nie by�ocz�owieka, kt�ry by na� narzeka�.Salonin pomy�la�, �e jeszcze dzi� do wieczora zm�ci tenspok�j tak, jak rzucony w wod� kamie�. Ustanowi nowe prawa,a w �wi�tyniach sta� b�d� jego pos�gi...Tajemnym przej�ciem, o kt�rym nikt nie wiedzia�,przedosta� si� do pa�acu i tam, przemieniwszy si� w bia�egow�a, wpe�z� do komnaty, w kt�rej spa�a c�rka namiestnika.Zasycza� cichutko widz�c jej nagie cia�o, przykryte jedynieprzezroczystym welonem nie daj�cym ciep�a i, wpe�zn�wszy na�o�e, przesun�� si� mi�dzy jej uda. Powoli zanurzy� �eb wjej wn�trze.Gdy wydostawa� si� jej ustami nie by�o ju� �ycia wstygn�cym ciele.I na powr�t sta� si� cz�owiekiem i przeszed� do komnatytronowej, gdzie wielki w�adca miasta w towarzystwie swejma��onki odbywa� audiencj�.Cichy pomruk zdziwienia przemkn�� w�r�d zgromadzonych.- Kim jeste�?! - obruszy� si� pan.- Twoim nast�pc� - odpar� szeptem. Jego brzmienie rozbi�ow drobny py� znajduj�ce si� mi�dzy nimi lustra i zawirowa�ow uszach s�uchyczy b�lem i l�kiem. Upadli na kolana, agwardzi�ci wypu�cili ze swych r�k bro�.- Przesta�! - zawy� w�adca. - Przesta�!- Ty� jest namiestnikiem tych ziem, czy tak? - zapyta�Salonin.- Tak!Rzek� w�wczas:- To... mi�o, �miertelniku.Po czym zbli�y� si� do piedesta�u i przystan�� o krok odprogu, na kt�rym sta� tron. Wpatrzy� si� w oczy kobietysiedz�cej obok namiestnika i wszed� do jej umys�u.- Ta�cz - mrukn�� cichutko.Samica wsta�a powoli i wyszed�szy na �rodek komnatyzacz�a kr�ci� si� i pl�sa�, pozbywaj�c si� okrywaj�cych j�szat.Za�mia� si� Salonin widz�c niemrawe ruchy, w kt�rych nieby�o ni odrobiny pi�kna i schwyciwszy �a�cuch zwisaj�cy zszyi namiestnika szarpn�� nim ostro okr�caj�c wok� swychpalc�w.- Og�osisz mnie swym nast�pc�, cz�owiecze ma�ej wiary -rzuci� w�adcy w przera�on� twarz i odepchn�wszy go obr�ci�si� ku zgromadzonym na sali.Nie zna� ich i byli mu oboj�tni. Nie by� jednak pewien,czy ma ich zabi�, czy uczyni� swymi s�ugami. �wiat bowiemby� ogromny, a on, mimo i� by� bogiem, tylko jeden, i niem�g� znale�� si� wsz�dzie. Za� s�owa jego winny dociera� donajmarniejszych i najdalszych zak�tk�w.Sprawuj�cy rz�dy musia� mie� pos�uch. O tym, kto sprawujete rz�dy, musieli wiedzie� wszyscy, bez wzgl�du na wiek ip�e�, istoty �ywe i ich cienie.- Zapytali�cie mnie, kim jestem?! - rzuci� z krzywymu�miechem na gniewnej twarzy. - Odpowiem wam, a wyzapami�tacie me s�owa i przeka�ecie dalej.Urwa� chc�c sprawdzi�, jakie wywar� wra�enie. By�owielkie, przewy�sza�o nawet ich strach. Oto bowiem pojawi�si� nie wiadomo sk�d nie wiadomo kto i rozkazywa� im im�wi�, co maj� robi�. Na ich oczach kaza� ta�czy� w�adczyni,a ta pos�ucha�a si� go bez sprzeciwu. W ich sercach pojawi�si� zatem strach, a potem pytanie.Salonin opu�ci� wzrok. Si�gn�� po moc drzemi�c� w umy�le,roz�o�y� szeroko r�ce napinaj�c mi�nie do granic b�lu,wzni�s� si� ponad marmurow� posadzk�, niewysoko, o dwie,trzy stopy. Lecz ju� to wystarczy�o, by ich przerazi�.- Pytali�cie mnie, kim jestem - us�yszeli g�os. - Jestembogiem!!!Komnata zadr�a�a niczym od uderzenia gromu, ze stropuposypa� si� py�, a na �cianach ukaza�y p�kni�cia. Z nozdrzyludzi pociek�a krew.- Na imi� mi Salonin. Zapami�tajcie i przeka�cie dalej.Nie wiedz�c dlaczego to czyni�, zacz�li unosi� si� zkl�czek i oddawszy pok�on powoli wychodzili z komnaty.Namiestnik patrzy� i nie m�g� uwierzy�.- Dok�d idziecie?! - zawo�a�. - Zosta�cie! Rozkazuj� wam!Salonin okr�ci� si� w powietrzu, wejrza� w jego oczy.- Powt�rz to, a ka�� ci� wych�osta� - rzuci� cicho.Namiestnik zamilk� i wtuli� si� w tron. Pow�drowa�spojrzeniem ku swej nagiej, wci�� ta�cz�cej ma��once.I nagle przypomnia� sobie o kim� jeszcze.- Chcia�bym zobaczy� si� z c�rk� - wymrucza� strachliwie.- Prosz� - odpar� Salonin.I tak w�a�nie obj�� w�adz�.To, czy �ycie mia�o sens, czy nie, nie by�o wa�ne. By�oani lepsze ani gorsze od marze� i sn�w, po prostu inne.Na wzg�rzach po�r�d kamiennych pusty� wznosi� si�hebanowy krzy� z uczepion� do jego ramion ofiar�. Niewidzia�a ju� nic i w jej ciele nie p�yn�a ju� krew. Ajednak pomimo i� by�a martwa, koczownicy sk�adali do niejmod�y i gn�c si� w pok�onach nucili pie�� b�agaln�.Czy cie� cz�owieka i wspomnienie tego, co zasz�o, mog�ywys�uchiwa� pr�b?S�o�ce pali�o piach, wiatr owiewa� br�zowe cia�a. Wzag��bieniu w cieniu jednej ze ska� sta�a woda, kt�ra niewysycha�a.Wzi�� j� w ramiona i przybli�ywszy jej twarz do swejtwarzy przykry� jej usta swymi ustami, przeganiaj�c zimno. Inaraz do martwych cz�onk�w powr�ci�o czucie i zn�w �y�amipop�yn�a krew. Oczy, kt�re mia�y ju� nigdy nie ujrze��wiat�a, drgn�y pod powiekami, a te unios�y si� ukazuj�cniezg��biony br�z. Blado�� zar�owi�a s...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]