[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Guy N. SmithFobiaPrze�o�y� Przemys�aw PanekPHANTOM PRESS INTERNATIONALGDA�SK 1992Tytu� orygina�u PhobiaRedaktor Ma�gorzata PaszkowskaOpracowanie graficzne Phantom Press InternationalIlustracja Marcin KonczakowskiCopyright Guy Smith Associates 1990 � Copyright for the Polish editionby PHANTOM PRESS INTERNATIONALGDA�SK 1992PRINTED IN GREAT BRITAINWydanie IISBN 83-7075-074-5Frankowi Norulakowi� przyjacielowi i wielbicielowit� ksi��k� po�wi�camDom budzi� w niej groz�, mimo �e przebywa�a w nim wielokrotnie i do dzi� niewydawa� si� takim. Nawet jeszcze pi�� minut temu nie robi� takiego wra�enia.Dopiero teraz, ca�kiem nagle.Leah Strike poczu�a, �e przechodzi j� dreszcz. Na dworze by�o jednak ciep�o igrza�o przyjemne letnie s�o�ce. Pod bawe�nian� sukienk� poczu�a ciarki. Zaka�dym razem, gdy wstrz�sa� ni� kolejny dreszcz, na jej ciele natychmiastpojawia�a si� g�sia sk�ra. Przez chwil� chcia�a zawr�ci� i uciec. W ko�cujednak, z niema�ym wysi�kiem, opanowa�a si�.Lecz dziwne uczucie nie znika�o. Wci�� czai�o si� gdzie� w zakamarkach jejumys�u. Wydawa�o si�, �e jest to raczej niepok�j ni� strach. Rodzajniewyra�alnego poruszenia. Zrobi�o si� jej niedobrze i obawia�a si�, �ezemdleje, wi�c usiad�a na niskim murku i pochyli�a do przodu. Wci�� jednak nieopuszcza�y jej natr�tne, niepokoj�ce my�li. Prawie ze strachem spogl�da�a na domstoj�cy po przeciwnej stronie ulicy.By�a wysok� blondynk�. Mog�a by� atrakcyjna, gdyby nie jej zdecydowana niech��do u�ywania kosmetyk�w. Mia�a 35 lat i dobry makija� m�g�by ukry� kilkazmarszczek biegn�cych przez jej twarz. Wizyta u fryzjera pomog�aby tchn�� nieco�ycia w opadaj�ce na ko�nierz d�ugie kosmyki w�os�w. Nawet niewielki u�miechdoda�by jej uroku. �mia�a si� jednak rzadko. �ycie stawa�o si� dla niej powolikieratem codziennych, rutynowych obowi�zk�w gotowania, sprz�tania i prania dlam�a i trojga dzieci. Wymagaj�ca pos�usze�stwa, bezcelowa rola �ony i matki wmonotonnym �yciu rodzinnym odcisn�a na niej swe pi�tno.Zmru�y�a oczy w jasnym popo�udniowym s�o�cu, zmuszaj�c si�, aby spojrze� jeszczeraz na drug� stron�. Na ulicy sta�a wysoka furgonetka, s�u��ca do przeprowadzek,kt�ra cz�ciowo przes�ania�a dom numer trzyna�cie. Do tej pory nie wierzy�a wprzes�dy. Zn�w zadr�a�a.By� to typowy dom szeregowy, jakich wiele mo�na by�o spotka� w po�udniowychdzielnicach Londynu. Nie r�ni� si� niczym od co najmniej pi��dziesi�ciupodobnych dom�w, stoj�cych po obu stronach ulicy. Wszystkie takie same jak przynast�pnej przecznicy. Ka�dy przylega� do swego poprzednika i tworzy�y razemjeden ci�g. By�y w zupe�nie przyzwoitym stanie, mimo �e zosta�y wybudowanejeszcze przed wojn�, aby zaspokoi� zapotrzebowanie istniej�ce w�wczas w�r�dludno�ci, kt�rej wci�� przybywa�o. W 1935 roku taki dom kosztowa� siedemsetpi��dziesi�t funt�w, w 1989 � sto dwadzie�cia pi�� tysi�cy. Wygl�da�y jakidentyczne, poustawiane w rz�dzie pude�ka. Nie mia�y �adnych dodatkowychpomieszcze�, z wyj�tkiem przybud�wki z p�okr�g�ymi oknami. Pod�oga pokryta by�akamienn� posadzk�. Nie by�o tu nic, co pozwoli�oby wywy�sza� si� w�a�cicielomtakiej posesji nad swymi s�siadami. Wszystko by�o identyczne. Ka�dy z tychdomk�w posiada� na zewn�trz niewielki, prawie jak chusteczka do nosa, skrawekogr�dka. Przed frontowymi drzwiami znajdowa� si� niewielki klomb. Panowa�y brudi ciasnota. Niechlujne otoczenie i sam dom, budz�cy klau-strofobiczny l�k, nieby�y zach�caj�ce. �Wszystko zale�y od tego, czego oczekuje si� od �ycia �pomy�la�a Leah. � Zawsze mo�na gdzie� mieszka�." Nowy nabytek szybko nabierawarto�ci w oczach w�a�ciciela, tote� zacz�a przekonywa� si�, �e nie zrobi�az�ego interesu. Poza tym planowali, �e za rok lub dwa postaraj� si� zmieni�mieszkanie. John obieca� jej to. Na razie musieli jednak oswoi� si� z tymmiejscem.Dom w Chiswick by� bardzo podobny, prawie identyczny. Niew�tpliwie by�nowocze�niejszy, jasny, przewiewny, ale za to cia�niejszy. Leah przypomnia�asobie plac zabaw, na kt�ry cz�sto spogl�da�a, poro�ni�ty zaniedban� i bujn�traw�, zasypany bez�adnie porozrzucanymi �mieciami. Ka�dy szczeg� by� tambrzydki i nieprzyjemny dla oka, ale nie przera�aj�cy i budz�cy groz�, tak jaktu.Leah cieszy�aby si�, gdyby mog�a zosta� tam i pomieszka� jeszcze przez rok albodwa. By�o to jednak niemo�liwe. Nie mieli wyboru; bank udziela� kredytu tylko wprzypadku naty-8chmiastowej przeprowadzki. Sp�ata kredytu by�a dla nich powa�nym obci��eniem,mimo �e podnios�y im si� zarobki. John m�wi�, �e nale�y patrze� w przysz�o�� imy�le� rozwojowo. By� mo�e nawet sam wierzy� w to, co m�wi�. By� p�atnikiemdu�ych kredyt�w oznacza�o zwykle wysoki status materialny. W przypadku Johna iLeah Strike by�y to jednak tylko pozory. Zreszt� i tak nikt z ich znajomych niezwr�ci�by na to szczeg�lnej uwagi i nie pomy�la�by o nich jak o bogaczach. Bankilondy�skie by�y du�e i zinstytucjonalizowane, nie tak jak te prowincjonalne,gdzie mo�na by�o wyrobi� sobie pozycj�, bior�c udzia� w kilku lekcjach golfa,-organi-zowanych przez miejscowy klub. Bank nie pozwoli� Johnowi nawet na dzie�zw�oki przy opuszczaniu poprzedniego mieszkania. Wszystkie obowi�zki spad�y wi�cna Leah. Ca�� odpowiedzialno�� za przeprowadzk� z�o�y�a jednak na robotnik�w.�Je�li co� nie b�dzie si� podoba�o Johnowi, to ju� sam przestawi to sobiep�niej � pomy�la�a.� Niech wreszcie sam zajmie si� tymi przekl�tymi sprawami."Poczu�a si� lepiej. Przytrzymuj�c si� �ciany, wsta�a i utrzyma�a si� o w�asnychsi�ach. Dom wygl�da�, jak gdyby by� zupe�nie opuszczony i wymar�y. Nicnadzwyczajnego. To chyba odrapane �ciany i �le po�o�ona farba robi�y niedobrewra�enie.Leah pomy�la�a, �e jej obawy s� zupe�nie bezpodstawne i wszystko, o czym do tejpory my�la�a, jest tylko wytworem zm�czonej stresem wyobra�ni i umys�u, kt�ry,wyczerpany nag�ym wstrz�sem, nie m�g� przystosowa� si� do nowego miejsca.Powinna teraz wej�� do �rodka i zobaczy�, co dzieje si� z dzie�mi.Jej c�reczka Sara ustawia�a w swej nowej sypialni przedmioty i meble. Na jejpiegowatej twarzy malowa� si� wyraz zacietrzewienia i determinacji. Jak na swojetrzyna�cie lat by�a nad wiek dojrza�� dziewczynk�. Dwa tygodnie temu kupi�asobie sw�j pierwszy stanik i by�a z tego powodu bardzo dumna. Leah zauwa�y�aniedawno, �e jej c�rka u�ywa tuszu i szminki, kt�rej odcie� by� zbyt ciemny,sprawiaj�c, i� dziewczynka wygl�da�a na przedwcze�nie dojrza��. Mimo wszystkomatka nie zamierza�a robi� jej z tego powoduawantury. Przynajmniej jeszcze nie teraz. John powiedzia�, �e ich c�rka powinnasi� malowa� i u�ywa� kosmetyk�w, poniewa� jej r�wie�niczki w szkole dawno torobi�. �Je�li b�dziemy usi�owali nak�oni� j�, aby robi�a inaczej, b�dzie czu�asi� gorsza od swych kole�anek." Leah obserwowa�a dorastaj�ce szybko wdzisiejszych czasach m�ode dziewcz�ta, kt�re wygl�da�y mocno ponad sw�jrzeczywisty wiek. To w�a�nie dlatego tak wiele z nich wpada�o w k�opoty. Leahczu�a si� winna i w �aden spos�b nie mog�a si� od tego uczucia uwolni�. Zasz�a wci��� przed �lubem. Teraz zamierza�a wyzna� to swej c�rce. Trudno by�o nawetwini� o to Johna. Aby pocz�� dziecko, potrzeba dwojga ludzi.� Wszystko w porz�dku, Saro? � G�os matki by� zm�czony i napi�ty, jakby mia�a dopowiedzenia co� nies�ychanie wa�nego.� Tak, mamo.� Gdzie s� ch�opcy?� Chyba w ogrodzie.O Bo�e! Ogr�d wygl�da� jak sterta �mieci. Leah sta�a w drzwiach balkonowych ipatrzy�a przez nie na ogr�d. Mia� przypuszczalnie dwadzie�cia na dziesi��metr�w. Mo�na by�o pomy�le�, �e poprzedni w�a�ciciele mieli sporo k�opotu zutrzymaniem tego skrawka ziemi w porz�dku.Sam bawi� si� pi�k� w�r�d zwalonych stert gruzu i chwast�w. Kopa� sw� now�zabawk�, kt�r� kupi� za w�asne oszcz�dno�ci od�o�one z kieszonkowego. Pi�kaodbija�a si� od rachitycznego p�otu, a wtedy dziewi�cioletni ch�opiec zawraca�jej bieg kopniakiem, aby zn�w uderza�a o sypi�ce si� ogrodzenie, kt�regoposzczeg�lne cz�ci j�cza�y i zgrzyta�y niemi�osiernie. Ma�y Ben ruszy� zapi�k�, mrucz�c pod nosem z zadowolenia, ale Sam natychmiast zacz�� ok�ada� gopi�ciami, przyciskaj�c do rozpadaj�cej si�, starej ogrodowej altany. Benpiszcza� przera�liwie, z�y i wystraszony.� Sam! � Leah krzykn�a z ca�ej si�y. Jej g�os zabrzmia� ostro, przenikliwie,prawie histerycznie.� S�ucham, mamo? � Sam podni�s� pi�k� z ziemi i trzyma� j� bliskorozcapierzonych r�k swego m�odszego brata.10� Sam, daj mu si� te� pobawi�.� Przecie� daj�.� Nieprawda. Robisz wszystko, aby nie m�g� z�apa� pi�ki. Ben krzycza� zw�ciek�o�ci, podskakuj�c i rzucaj�c si� na ziemi�, po czym zacz�� p�aka�.� Najlepiej b�dzie, je�li wr�cicie do domu, obaj.�O Bo�e! Oni zn�w si� k��c� � pomy�la�a zdesperowana. � Mo�e rzeczywi�cie lepiejzostawi� ich w ogrodzie. Je�li ju� maj� si� k��ci�, to niech to robi� nadworze."� Ko�czcie zabaw�. Zaraz b�dzie herbata.� Nie jestem g�odny, mamo.Leah westchn�a. Nie �atwo by�o oderwa� ch�opc�w od zabawy.� Na s�siedniej ulicy jest sklep rybny i frytkarnia. Mo�e chcecie zje�� doherbaty troch� frytek?� O, tak!!! � Sam wpad� na pomys�. � Chcia�bym ciastko rybne, mamo. Prosz�.� Dobrze, ale dopiero za jakie� dwadzie�cia minut. Leah zr�cznie roz�adowa�asytuacj�. Nawet Ben przesta� p�aka�.� A teraz chod�cie si� umy�. Sam, jeste� strasznie umorusany. Bena te� nieominie k�piel. P�niej porozmawiamy o frytkach.�I je�li John , gdy wr�ci do domu, b�dzie mia� ochot� p�j�� po porcj� r�wnie�dla siebie."Entuzjazm Bena dla frytek sko�czy� si� po zjedzeniu pierwszych sze�ciu. Rzuci�wtedy jedn� z nich w Sama.� Ben, przesta�! � Leah stara�a si� nie krzycze� i powstrzyma� ch�� wymierzeniaswemu trzyletniemu synowi solidnego klapsa, gdy ten z rozmys�em rzuci� napod�og� kilka frytek. Ch�opczyk by� przem�czony. Pomy�la�a, �e prawdopodobnienie b�dzie m�g� za...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]