[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Aby rozpoczšć lekturę,kliknij na taki przycisk ,który da ci pełny dostęp do spisu treci ksišżki.Jeli chcesz połšczyć się z Portem WydawniczymLITERATURA.NET.PLkliknij na logo poniżej.Henryk SienkiewiczPOTOPTom ITower Press 2000Copyright by Tower Press, Gdańsk 20002WstępBył na Żmudzi ród możny Billewiczów, od Mendoga się wywodzšcy, wielce skoligacony i wcałym Rosieńskiem nad wszystkie inne szanowany. Do urzędów wielkich nigdy Billewiczowie niedoszli, co najwyżej powiatowe piastujšc, ale na polu Marsa niepożyte krajowi oddali usługi, zaktóre różnymi czasami hojnie bywali nagradzani. Gniazdo ich rodzinne, istniejšce do dzi, zwałosię także Billewicze, ale prócz nich posiadali wiele innych majętnoci i w okolicy Rosień, i dalej kuKrakinowu, wedle Laudy, Szoi, Niewiaży aż hen, jeszcze za Poniewieżem. Potem rozpadli się nakilka domów, których członkowie potracili się z oczu. Zjeżdżali się wszyscy wówczas tylko gdy wRosienicach, na równinie zwanej Stany, odbywał się popis pospolitego ruszenia żmudzkiego. Częciowospotykali się także pod choršgwiami litewskiego komputu i na sejmikach, a że byli zamożni,wpływowi, więc liczyć się z nimi musieli sami nawet wszechpotężni na Litwie i Żmudzi Radziwiłłowie.Za panowania Jana Kazimierza patriarchš wszystkich Billewiczów był Herakliusz Billewicz,pułkownik lekkiego znaku, podkomorzy upicki. Ten nie mieszkał w gniedzie rodzinnym, któredzierżył pod owe czasy Tomasz, miecznik rosieński; za do Herakliusza należały Wodokty, Lubiczi Mitruny, leżšce w pobliżu Laudy, naokół, jakby morzem, ziemiami drobnej szlachty oblane.Prócz Billewiczów bowiem kilka było tylko większych domów w okolicy, jako Sołłohuby,Montwiłłowie, Schyllingowie, Koryznowie, Sicińcsy (choć i drobnej braci tychże nazwisko niebrakło), zresztš całe porzecze Laudy usiane było gęsto tak zwanymi okolicami albo mówišczwyczajnie: zaciankami zamieszkałymi przez sławnš i głonš w dziejach Żmudzi szlachtę laudańskš.Winnych okolicach kraju rody brały nazwę od zacianków albo zacianki od rodów, jako bywałona Podlasiu; tam za, wzdłuż laudańskiego porzecza, było inaczej. Tam mieszkali w MorezachStakjanowie, których swego czasu Batory osadził za męstwo okazane pod Pskowem. WWołmontowiczach na dobrej glebie roili się Butrymowie, najdłuższe chłopy z całej Laudy, słynni zmałomównoci i ciężkiej ręki, którzy czasy sejmików, zjazdów lub wojen murem w milczeniu ićzwykli. Ziemie w Drożejkanach i Mozgach uprawiali liczni Domaszewiczowie, słynni myliwi; cipuszczš Zielonkš aż do Wiłkomierza tropem niedwiedzim chadzali. Gasztowtowie siedzieli naPacunelach; panny ich słynęły pięknociš, tak iż w końcu wszystkie gładkie dziewczęta w okolicyKrakinowa, Poniewieża i Upity pacunelkami nazywano. Sołłohubowie Mali byli bogaci w konie ibydło wyborne, na lenych pastwiskach hodowane; za Gociewicze w Goszczunach smołę w lasachpędzili, od którego zajęcia zwano ich Gociewiczami Czarnymi albo dymnymi.Było i więcej zacianków, było i więcej rodów. Wielu z nich nazwy istniejš jeszcze, ale powiększej częci i zacianki nie leżš tak, jak leżały, i ludzie innymi w nich imionami się wołajš.Przyszły wojny, nieszczęcia, pożary, odbudowywano się nie zawsze na dawnych pogorzeliskach,słowem: zmieniło się wiele. Ale czasu swego kwitnęła jeszcze stara Lauda w pierwotnym bycie iszlachta laudańska do największej doszła wziętoci, gdyż przed niewielš laty, czynišc pod Łojowemprzeciw zbuntowanemu kozactwu, wielkš się sławš pod wodzš Janusza Radziwiłła okryła.Służyli za wszyscy laudańscy w choršgwi starego Herakliusza Billewicza; więc bogatsi jakotowarzysze na dwa konie, ubożsi na jednego, najubożsi z pocztowych. W ogóle szlachta to byławojenna i w zawodzie rycerskim szczególnie rozmiłowana. Natomiast na tych sprawach, którezwykle materiš sejmików stanowiły, mniej się znali. Wiedzieli, że król jest w Warszawie, Radziwiłłi pan Hlebowicz, starosta na Żmudzi, a pan Billewicz w Wodoktach na Laudzie. To im wystarczyło,i głosowali tak, jak ich pan Billewicz nauczył, w przekonaniu, że on tego chce, czego i panHlebowicz, ten znów z Radziwiłłem idzie w ordynku, Radziwiłł jest rękš królewskš na Litwie iŻmudzi, król za małżonkiem Rzeczypospolitej i ojcem rzeszy szlacheckiej.Pan Billewicz był zresztš więcej przyjacielem niż klientem potężnych oligarchów na Birżach ito wielce cenionym, bo na każde zawołanie miał tysišc głosów i tysišc szabel laudańskich, a szabel3w rękach Stakjanów, Butrymów, Domaszkiewiczów lub Gasztowtów nie lekceważył jaszcze w tymczasie nikt na wiecie. Póniej dopiero. Póniej dopiero zmieniło się wszystko, włanie wówczas,gdy pana Herakliusza Billewicza nie stało.Nie stało za tego ojca i dobrodzieja szlachty laudańskiej w roku 1654. Rozpaliła się wówczaswzdłuż całek wschodniej ciany Rzeczypospolitej straszna wojna. Pan Billewicz już na niš nie poszedł,bo nie pozwolił mu na to wiek i głupota, ale laudańscy poszli. Owóż, gdy przyszła wieć, żeRadziwiłł pobity został pod Szkłowem, a laudańska choršgiew w ataku na najemnš piechotę francuskaprawie w pień wycięta stary pułkownik, rażony apopleksjš, duszę oddał.Wieć tę przywiózł niejaki pan Michał Wołodyjowski, młody, ale bardzo wsławiony żołnierz,któren w zastępstwie pana Herakliusza laudańskim z ramienia Radziwiłła przewodził. Resztki ichprzybyły także do zagród ojczystych, znękane, pogłębione, zgłodzone i ladem całego wojska nahetmana wielkiego narzekajšce, że ufny w grozę swego imienia, w urok zwycięzcy, z małš siłš nadziesięćkroć liczniejszš potęgš się rzucił, a przez to pogršżył wojsko, kraj cały.Lecz wród ogólnych narzekań ani jeden głos nie podniósł się przeciw młodemu pułkownikowi,panu Jerzemu Michałowi Wołodyjowskiemu. Owszem, ci, co uszli z pogromu , wysławiali go podniebiosa, cuda opowiadajšc o jego dowiadczeniach wojskowych i czynach. I jedynš to było pociechšdla laudańskich niedobitków wspominać o przewagach, których pod przewodem pana Wołodyjowskiegodokonali: jako w ataku przebili się, niby przez dym, przez pierwsze kupy poledniejszegożołnierza; jak potem na francuskich najemników wpadłszy cały regiment najprzedniejszy wpuch na szablach roznieli, gdy czym pan Wołodyjowski własnš rękš cišł tegoż regimentuoberszta; jako koniec, otoczeni i w cztery ognie wzięci, salwowali się po desperacku z zamętu, gęstymtrupem padajšc i nieprzyjaciela łamišc.Słuchali z żalem, ale i dumš owych opowiadań ci z laudańskich. Którzy, wojskowo w kompucielitewskim nie służšc, obowišzani byli tylko w pospolitym ruszeniu stawiać. Spodziewano się teżpowszechnie, że pospolite ruszenie, ostateczna kraju obrona, wkrótce zostanie zwołane. Była już zgóry umowa, że w takim razie pan Wołodyjowski zostanie obrany laudańskim rotmistrzem, bochoć się do miejscowego obywatelstwa nie liczył, nie było odeń między miejscowym obywatelstwemsławniejszego. Niedobitkowie mówili jeszcze o nim, że samego hetmana z toni wyrwał.Toteż cała Lauda na ręku go prawie nosiła, a okolica wydzierała okolicy. Kłócili się zwłaszcza Butrymi,Domaszewicze i Gasztowtowie, u których ma zostać najdłużej gocinš. On za sobie owšbitnš szlachtę upodobał, że gdy okruchy wojsk radziwiłłowskich cišgnęły do Birż, by tam jako takopo klęsce przyjć do sprawy on z innymi nie odszedł, a jeżdżšc z zacianku do zacianku , w Pacunelachu Gasztowtów wreszcie stałš rezydencję założył, u pana Pakosza Gasztowta, który nadwszystkimi w Pacunelach miał zwierzchnoć.Co prawda, nie mógłby był pan Wołodyjowski żadnš miarš Birż jechać, gdyż zachorował obłożnie:naprzód przyszły nań złe goršczki, potem od kontuzji, którš był pod Cybichowem jeszczeotrzymał, odjęto mu prawš rękę. Trzy panny Pakoszówny, słynne z urody pacunelki, wzięły go wczułš opiekę i poprzysięgły tak sławnego kawalera do pierwotnego zdrowia doprowadzić, szlachtaza, kto żyw był, zajęła się pogrzebem dawnego swego wodza, pana Herakliusza Billewicza.Po pogrzebie otwarto testament nieboszczyka, z którego pokazało się, iż stały pułkownik dziedziczkšcałej fortuny, z wyjštkiem wsi Lubicza, uczynił wnuczkę swš Aleksandrę Billewiczównę,łowczankę upickš, opiekę za nad niš, dopóki by za mšż nie poszła, powierzył całej szlachcie laudańskiej....Którzy, jako mnie życzliwymi byli (głosił testament) i miłociš za miłoć płacili, niechże isierocie tak będš, a w tych czasiech zepsucia i przewrotnoci, gdy przed swawolš i złociš ludzkšnikt bezpieczen ani próżen bojani być nie może niechaj sieroty przez pamięć mojš od przygodystrzegš.Baczyć także majš, aby fortuny w bezpiecznoci zażywała z wyjštkiem wsi Lubicza, którš panuKmicicowi, młodemu choršżemu orszańskiemu, dawam, darowuję i zapisuje, aby w tym przeszkodyjakiej nie miał. Kto by za się tej przychylnoci mojej dla W-nego Andrzeja Kmicica dziwował4albo w tym krzywdę wnuczki mojej urodzonej Aleksandry upatrywał, wiedzieć ma i powinien,iżem od ojca urodzonego Jędrzeja Kmicica jeszcze z młodych lat, aż do dnia mierci, przyjani izgoła braterskiego afektu doznawał. Z którym wojny odprawowałem i życie mi po wielekroć ratował,a gdy złoć i invidia panów Sicińskich wydrzeć mi fortunę chciały i do niej mi dopomógł.Tedy ja, Herakliusz Billewicz, podkomorzy upicki, a razem grzesznik niegodny, przed srogim sšdembożym dzi stojšcy, przed czterema laty (żyw jeszcze i nogami po nizinie ziemskiej chodzšc)do pana Kmicica ojca, miecznika orszańskiego, się udałem, aby wdzięcznoć i przyjań statecznšlubować. Tamże za wspólnš zgodš postanowilimy obyczajem dawnym szlacheckim i chrzecijańskim,że dzieci nasze, a mianowicie syn jego Andrzej z wnuczkš mojš Aleksandra, łowczankš,s...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]