[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->GWIEZDNE WOJNYDARTH MAUL – ŁOWCA Z MROKUMichael ReavesPrzekładKatarzyna LaszkiewiczTytuł oryginałuDARTH MAUL – SHADOW HUNTERMojej córce Mallory:Moc jest w niej silnaJeszcze dawniej temu,w dalekiej, dalekiej galaktyce...CZĘŚĆ IULICE ZŁAROZDZIAŁ 1Kosmos to doskonale miejsce, by się ukryć.Neimoidiański frachtowiec „Saak'ak” sunął ciężko przez najdalsze, nieskatalogowaneobszary Dzikiej Przestrzeni. Dumnie prezentował swoje barwy. Opuścił płaszcz ochronny,więc nie obawiał się wykrycia. Tu, o całe parseki od cywilizowanego Jądra Galaktyki iotaczających je systemów, mógł się schować, specjalnie się nie ukrywając. NawetNeimoidianie – mistrzowie paranoi – czuli się bezpiecznie w nieskończonej otchłanipomiędzy dyskiem galaktyki a jednym z jej ramion.Jednak nawet tutaj przywódcy Federacji Handlowej nie potrafili zapomnieć o swojejskłonności do podstępów. Obłuda i przebiegłość była im tak potrzebna jak młodej larwiebezpieczne ciepło we własnym roju. Sam „Saak'ak” był tego najlepszym przykładem. Zpozoru zwykły statek handlowy o kształcie podkowy, zaprojektowany do przewożenia dużychpartii ładunków. Dopiero gdy nieświadomy niczego wróg wchodził w zasięg ostrzału, widaćbyło ciężkie płyty durastalowego pancerza, wieżyczki dział i anteny komunikacyjne klasymilitarnej.Ale wtedy, rzecz jasna, było już za późno.Na mostku „Saak'aka” panowała cisza, jeśli nie liczyć cichego popiskiwania i szumunajrozmaitszych urządzeń monitorujących systemy podtrzymywania życia i niemalniesłyszalnego szmeru systemu filtracji powietrza. Z boku, przy jednym z ogromnychtranspastalowych iluminatorów stały trzy postacie. Miały na sobie powiewne szaty i płaszczeneimoidiańskiej arystokracji, ale gdy pojawiła się wśród nich czwarta postać, całą swojąpostawą okazały głęboki szacunek, wręcz lękliwą służalczość.Czwarta osoba nie była tak naprawdę obecna fizycznie. Postać ubrana w długie szaty ikaptur była tylko hologramem, trójwymiarową projekcją wysłaną z nieznanego źródłaodległego o całe lata świetlne. Niematerialny i bezcielesny, tajemniczy gość górował nadtrzema Neimoidianami mimo przygarbionej sylwetki. Nie mogli być bardziej wystraszeni,nawet gdyby pojawił się nagle fizycznie między nimi wymachując blasterem.Twarz gościa – na tyle, na ile było ją widać w cieniu kaptura – była posępna inieprzejednana. Zakapturzone oblicze popatrzyło po kolei na każdego z Neimoidian. Potemzjawa przemówiła głosem ochrypłym i suchym, wymuszającym natychmiastoweposłuszeństwo.– Jest was tylko trzech.Najwyższy z trójki, noszący na głowie trójzębną tiarę wicekróla, wyjąkał:– T-to prawda, lordzie Sidious.– Widzę ciebie, Gunray, i twoich pachołków Haako i Dofina. A gdzie czwarty? Gdziejest Monchar?Wicekról Federacji Nute Gunray złączył dłonie przed sobą w błagalnym geście, anaprawdę po to, aby powstrzymać nerwowe kręcenie młynka palcami. Łudził się kiedyśnadzieją, że z czasem przywyknie do kontaktów z lordem Sithów, ale daleko było jeszcze dotego. O ile to w ogóle możliwe, w miarę zbliżania się terminu wprowadzenia embargaspotkania z Darthem Sidiousem przyprawiały go o coraz silniejsze skurcze żołądka. Gunraynie wiedział, jak czuli się jego zastępcy, Daultay Dofin i Rune Haako – rozmowy o emocjach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]