[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->THE OLD REPUBLICFATALNY SOJUSZSEAN WILLIAMSPrzekładMiłosz UrbanEwa SkórskaJerzy ŚmiałekRedakcja stylistycznaMagdalena StachowiczKorektaHalina LisińskaProjekt graficzny i ilustracja na okładce© Lucasfilm Ltd.DrukWojskowa Drukarnia w Łodzi Sp. z o.o.Tytuł oryginałuThe Old Republic: Fatal AllianceCopyright © 2011 by Lucasfilm, Ltd. & ® or ™ where indicated.All Rights Reserved.Used Under Authorization.For the Polish translationCopyright © 2012 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.ISBN 978-83-241-4273-6Warszawa 2012. Wydanie IWydawnictwo AMBER Sp. z o.o.02-952 Warszawa, ul. Wiertnicza 63tel. 22 620 40 13,22 620 81 62www.wydawnictwoamber.plKevinowi i Rebece: przyjaciołom, nauczycielom, towarzyszom poszukiwańBOHATEROWIE POWIEŚCIDao Stryver - łowca nagród (Mandalorianin, mężczyzna)Darth Chratis - Lord Sithów (mężczyzna)Eldon Ax - uczennica Sithów (kobieta)Jet Nebula - kapitan „Ognia Aurigi” (mężczyzna)Larin Moxla - była żołnierka Republiki (Kiffarka)Satele Shan - Wielka Mistrzyni Jedi (kobieta)Shigar Konshi - padawan (Kiffar)Ula Vii - agent Imperium (Epicanthix)PROLOG. DZIKA PRZESTRZEŃLekki krążownik wyglądał zwodniczo niewinnie na tle bezmiaru galaktyki, jednakdoświadczone oko pirata dostrzegło kilka obiecujących cech - brak znaków Imperium i Republiki,skromne uzbrojenie, słaby pancerz, przedział dla załogi najwyżej na kilkanaście osób, brak eskortyczy towarzyszących okrętów.- Twoja decyzja, kapitanie - zasyczał gardłowy głos koło ucha Jeta Nebuli. - Ale pospieszsię, bo nasz nowy przyjaciel nie będzie tu tkwił w nieskończoność.Przemytnik tytułowany kapitanem dobrze się bawił, trzymając pierwszego oficera wnapięciu. Bunt sam w sobie go nie oburzał, a próba przejęcia okrętu była nieunikniona, kiedy tylko„Ogień Aurigi” trafi na coś naprawdę wartościowego. Wiedział o tym od chwili, kiedy zatrudniłShinqo, więc teraz nie miał powodu pluć sobie w brodę. Zadawanie się z szumowinami było jegochlebem powszednim.Jednak nie lubił niepotrzebnej przemocy. Ścięta lufa blastera, boleśnie wbita w jego bok,była po prostu przesadą.Udał, że się waha.- No i? - ponaglił go Shinqo po rodiańsku.- Weź wyluzuj trochę, co? - zaprotestował Jet. - Dopiero co ich przechwyciliśmy, jeszczedługo nie będą gotowi do kolejnego skoku!- Tylko bez żadnych sztuczek - warknął pierwszy oficer i dźgnięciem blastera dał znać, żenie żartuje. - Poza tym powinieneś się cieszyć, że nie chcemy też twojego statku.Po prawej stronie zaskrzypiało coś ciężkiego. Jet dostrzegł kanciastą sylwetkę Clunkera,poobijaną i pordzewiałą, ale żywo błyskającą fotoreceptorami. Potrząsnął głową, na co droidposłusznie się wycofał.- Nie każ mi się powtarzać! - powiedział Shinqo.- W takim razie zaczynajmy. - Nebula usiadł w fotelu kapitana i otworzył kanałkomunikacyjny. - Skoro grzecznie prosisz... zanim ich złupimy, sprawdzę, kim są.Światła krążownika obudziły się do życia i zapłonęły na tle czarnej otchłani. Ich systemywciąż się stabilizowały po nagłym skoku z nadprzestrzenni, lecz Nebula był pewny, żekomunikacja zaczęła już działać. Wszyscy na pokładzie z pewnością czekali w napięciu, niepewni,czego chce załoga zmęczonego życiem statku unoszącego się przy ich burcie.Przemówił zwięźle, używając formułki, która przez lata przynosiła mu szczęście:- Jesteś aresztowana, ślicznotko. Przygotować się do cumowania.- Odmawiam - popłynęła z głośników błyskawiczna odpowiedź. - Nie uznajemy waszejzwierzchności.To coś nowego, pomyślał Jet.- A kto przy zdrowych zmysłach oddawałby zwierzchność komuś naszego pokroju?- Jesteś piratem, pracujesz dla Republiki.- Co to, to nie. - W każdym razie już nie, dodał w duchu. - Jesteśmy tylko skromnymirabusiami i działamy na własną rękę, a wy mieliście pecha i znaleźliście się w złym miejscu oniewłaściwym czasie. Nie stawiajcie oporu, to się postaram, żeby mój agresywny pierwszy nierozwalił was przy pierwszej sposobności.- Odmawiam. Podróżujemy z misją dyplomatyczną.- Do kogo? Skąd? Gdybym dostawał jeden kredyt za każdym razem, kiedy słyszę takąwymówkę, ktoś inny by dziś z wami rozmawiał.Długa przerwa.- W takim razie ile mamy zapłacić, żebyście puścili nas wolno?Jet spojrzał na Shinqo, bo teraz to on podejmował decyzje.Jego prawdziwymi zleceniodawcami byli Huttowie, a w takim przypadku łapówka byłaczasem korzystniejsza niż resztki po haraczu dla kartelu.Rodianin pokręcił głową.- Nie masz dziś szczęścia, przyjacielu - odezwał się Jet. - Daj ciśnienie na śluzach, mądralo.Wchodzimy i nie ma gadania. Nie chcemy zrobić więcej dziur, niż będziemy musieli!Na krążowniku zapanowała cisza.Jet uruchomił napędy podświetlne.- Fekk, Gelss! - warknął Shinqo przez komunikator. - Przygotować się do akcji!Dwójka sullustańskich najemników stanowiła część zdradzieckiego planu pierwszegooficera. Jet nie miałby nic przeciwko, gdyby w ferworze plądrowania przyszło im zapłacić zazdradę. Miał bowiem przeczucie, że z krążownikiem nie pójdzie łatwo. Jego linie były zbyt obłe, akadłub zanadto wypolerowany. Nazwa wypisana na burcie - swoją drogą jedyne jego oznaczenie -to „Cinzia”. Grube, czarne litery musiały znaleźć się tam niedawno. Czuć było bijącą od nich dumę.Właściciele krążownika potrafili zniżyć się do zaoferowania łapówki w zamian za wolność,ale na pewno nie planowali poddać się bez walki. Niewielu zresztą by się zgodziło. Imperium iRepublika wciąż skakały sobie do gardeł, uparcie odmawiając uznania tej wymiany ciosów zaprawdziwą wojnę. Trudno się dziwić, że kto mógł, brał prawo w swoje ręce. Zbyt wiele można byłostracić, a za mało zyskać.I to by było na tyle, jeśli chodzi o Traktat z Coruscant. I jeśli chodzi o unikanieniepotrzebnej przemocy, pomyślał Jet, przypominając sobie o Fekku i Gelssie. Czerwona czyzielona, krew to krew. Im mniej się jej lało dookoła, tym mniejsza szansa, że pewnego dnia jegokrew też popłynie.- Co powiemy naszym pierwszym szefom, kiedy wrócimy z pustymi ładowniami?- To nie mój problem. Formalnie cały czas ty tu dowodzisz. Musisz wymyślić coś na tyleprawdopodobnego, żeby Republika to łyknęła. Ja do tego czasu będę już gdzieś daleko z kredytami.Zgodnie z kanonem, Rodianin chciał go puścić w skarpetkach. A to wszystko zmieniało. Jetspojrzał na Clunkera, który stał niewinnie przed wejściem do kokpitu. Gdyby doszło doprzepychanki, nikt postronny nie dostałby się do środka. A co ważniejsze, nikt by też nie wyszedł...Ledwie „Ogień Aurigi” pokonał połowę dystansu do „Cinzii”, wątpliwości kapitana Nebulidotyczące obcego krążownika znalazły brutalne potwierdzenie. Fala migoczących czerwonychsygnałów zalała cały panel sterowania, a powietrze wypełniło buczenie sygnałów alarmowych. Jetna ułamek sekundy zatrzymał wzrok na wskaźnikach, by się upewnić, a w następnej chwili jednymruchem podniósł moc pola i ustawił maksymalny ciąg.„Ogień Aurigi” zakołysał się gwałtownie. Shinqo stracił równowagę i zatoczył się naClunkera, a droid sprawnym ruchem odebrał mu blaster. W tej samej chwili krążownik, który miałpaść ich łupem, eksplodował, zalewając pokład oślepiającym białym światłem.Jet Nebula nie tylko wycofał jednostkę, ale też zdążył zasłonić oczy. Kiedy wyjrzałostrożnie spomiędzy palców, wskaźniki na panelu kontrolnym migotały jak oszalałe. W miejscu,gdzie jeszcze przed chwilą unosiła się „Cinzia”, nie było prawie niczego.O kadłub i burty załomotały rozsiane przez eksplozję szczątki.- Kto strzelał?! - szczeknął Shinqo do komunikatora. - Kto ci kazał otworzyć ogień?Był bystry, ale nie dość bystry.- Nikt nie strzelał - Jet pokręcił głową. - Sami siebie wysadzili w powietrze. Gdybym niezauważył nagłej emisji neutrin z napędów, zanim eksplodowały, też byśmy zginęli.Shinqo spojrzał na kapitana, jakby podejrzewał, że wszystko było ukartowane.- Powinienem cię rozwalić!- Serio? A czym? - Nebula wskazał na Clunkera, który celował do Rodianina z jego własnejbroni. Jet rozkoszował się zaskoczeniem na zielonkawej, chropowatej twarzy pierwszego oficera. -Mam propozycję. Zacznijmy od początku, co? Pracujemy teraz dla Huttów. Nie mam nicprzeciwko. Zleceniodawca jak każdy, pod warunkiem, że nie przesadza z prowizją. Ale to, cozostanie, dzielimy po połowie, zrozumiano? Bo mogę też powiedzieć załodze, kto jest za towszystko odpowiedzialny... na pewno nie będą zachwyceni, że chciałeś ich oskubać. Na koniecpoproszę Clunkera, który już dawno zasłużył na oliwienie, żeby mocniej przytrzymał spust, a potempolecisz za załogą tego dziwnego krążownika, gdziekolwiek we wszechświecie się teraz wałęsają.Łapiesz?Wściekłość na twarzy pierwszego ustąpiła miejsca akceptacji. Podniósł ręce.- Eee, kapitanie, chyba zaszło jakieś nieporozumienie! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • donmichu.htw.pl