[ Pobierz całość w formacie PDF ]
GWIEZDNE
WOJNY
UCZE
JEDI
Narodziny Mocy
GWIEZDNE
WOJNY
Narodziny
Mocy
Dave Wolverton
Tłumaczyła Krystyna
Kwiatkowska
Ostrze miecza
wietlnego ze
wistem przeci
ło powietrze.
Obi-Wan Kenobi nie mógł widzie
czerwonego błysku.
Szczelna przepaska uciskała mu oczy. U
ył Mocy, by zr
cznie
zrobi
unik.
ar miecza przeciwnika o mało go nie spalił. W powietrzu
rozszedł si
zapach jak po uderzeniu pioruna.
- Dobrze! - krzykn
ł Yoda spoza maty. - Dalej! Zaufaj
swoim uczuciom!
Słowa zach
ty dodały mu siły. Był wysokim, silnym
dwunastolatkiem i mogło si
wydawa
,
e zawsze b
dzie miał
przewag
nad rówie
nikami. Ale siła i solidna postura nie na
wiele zdaj
tam, gdzie liczy si
szybko
i zwinno
. Bez
tego naw et Moc y nie da si
w ykorz ys ta
w pełni.
Obi-Wan uwa
nie wsłuchiwał si
w odgłosy
wietlnego
miecza przeciwnika, jego oddech i skrzypienie butów na
podłodze. Wszystkie te d
wi
ki odbijały si
gło
nym
echem w małym, wysoko sklepionym pomieszczeniu.
Chaotyczna mieszanina rozrzuconych po podłodze
przedmiotów dodała do tego
wiczenia jeszcze jeden
ROZDZIAŁ 1
element, musiał równie
u
ywa
Mocy, by je wyczuwa
.
Na tak niepewnym gruncie łatwo było straci
oparcie dla
nóg.
Za plecami Obi-Wana Yoda ostrzegał:
- Trzymaj gard
wysoko!
Chłopak posłusznie podniósł bro
i sparował cios z
tak
sił
,
e miecz przeciwnika trzasn
ł o podłog
. Tamten
cofn
ł si
o krok i wpadł w stert
kloców. Po chwili jednak
Obi-Wan znów usłyszał
piew miecza; przeciwnik
przypu
cił ostatni, rozpaczliwy atak, dyktowany irytacj
i
zm
czeniem. Dobrze.
Gor
co przes
czaj
ce si
przez przepask
parzyło w
oczy. Obi-Wan zapanował nad tym uczuciem, wyobra
aj
c
sobie siebie jako prawdziwego Rycerza Jedi, walcz
cego z
kosmicznym piratem... zTogorianinem o kłach tak
długich jak palce Obi-Wana. Oczami wyobra
ni widział
opancerzone siwory łypi
ce na niego małymi zielonymi
szparkami oczu. Ich pazury mogły z łatwo
ci
rozszarpa
człowieka na strz
py.
Ta wizja dodała mu energii, pomogła pokona
l
k. W
jednej sekundzie wszystkie mi
nie wypełniła Moc.
Przepłyn
ła przez jego ciało, daj
c mu zr
czno
i szybko
,
której potrzebował.
Obi-Wan obrócił ostrze do góry, by sparowa
nast
pny
cios. Miecz przeciwnika za
piewał i wiruj
c, upadł na ziemi
.
Obi-Wan podskoczył wysoko i robi
c salto w powietrzu,
pchn
ł prosto tam, gdzie u Togorian znajduje si
serce.
- Aaaau! - zawył tamten, zaskoczony i w
ciekły, kiedy
poczuł d
gni
cie w szyj
. Gdyby to był prawdziwy miecz
Jedi, nie prze
yłby tego ciosu. Ale uczniowie w
wi
tyni
posługiwali si
jedynie broni
szkoleniow
, o małej mocy.
Dotkni
cie miecza zostawiało po sobie tylko co
w rodzaju
ognistego pocałunku. Ka
dy z uzdrowicieli poradzi sobie z
tym bez trudu.
- To był przypadek! - wrzasn
ł zraniony chłopak.
A
do tego momentu Obi-Wan nie miał poj
cia, z kim
wła
ciw ie w alczy. Wprowadzono go do sali
w icze
z zawi
zanymi oczami. Ale teraz rozpoznał ten głos:
Bruck Chun. Podobnie jak Obi-Wan, Bruck był jednym z
najstarszych uczniów w
wi
tyni Jedi i podobnie jak on, miał
nadziej
sta
si
jednym z rycerzy.
- Bruck - powiedział łagodnie Yoda - włó
z powrotem
przepask
na oczy. Jedi nie potrzebuje wzroku, by widzie
.
Ale Obi-Wan usłyszał wyra
nie, jak opaska tamtego
upada na podłog
. Głos Brucka był nabrzmiały zło
ci
:
Ty niezdarny idioto!
Uspokój si
! - warkn
ł Yoda. Rzadko u
ywał takiego
tonu.
Ka
dy z uczniów
wi
tyni miał jakie
słabostki. Obi-Wan
swoje znał a
nazbyt dobrze. Codziennie musiał si
zmaga
z
własnym gniewem i strachem.
wi
tynia była zarówno
szkoł
umiej
tno
ci, jak i charakteru.
Bruck walczył z narastaj
cym gniewem, który przeradzał
si
z wolna w zawzi
t
furi
. Zwykle dobrze maskował takie
uczucia, dlatego tylko niektórzy z wtajemniczonych
dostrzegli to.
Bruck chował w sercu gł
bok
uraz
do Obi-Wana. Rok
[ Pobierz całość w formacie PDF ]