[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Detektyw okultyzmu Quincey Morris i jego "konsultant", biała wiedźma
Libby Chastain, zostają zatrudnieni by uwolnić rodzinę od śmiertelnej
klątwy, która wydaje się datować na czas rozpraw czarownic w Salem.
Pełen niebezpieczeństw, szlak prowadzi ich na trop tajemniczego
okultystycznego podziemia Bostonu, San Fracisco, Nowego Orleanu i
Nowego Jorku, poszukując korzeni klątwy. Po przeżyciu serii
przerażających prób pozbawienia ich życia, tych dwoje podąża
nieubłaganie w kierunku Salem - w samo serce ciemności.
Black Magic Woman
Quincy Morris Supernatural Investigator
by
Gustainis Justin
Prolog
Wioska Salem
Kolonia Massachusetts
Lipiec 1692
Mimo, że siedziała w pokoju pełnym ludzi, Bridget Warren nigdy nie czuła
się tak samotna. Była otoczona przyjaciółmi, krewnymi, sąsiadami,
znajomymi, z mężem Nathanielem siedzącym obok niej po prawej, równie
dobrze mogła stać naga przed tronem Boga, tak bardzo była przestraszona.
W celu odsunięcia myśli od tego co będzie musiała zrobić za kilka minut,
pozwoliła spojrzeniu wędrować po wnętrzu miejscowej sali spotkań, która
służyła również jako kościół w Niedziele, a teraz miała być użyta jako sala
sądowa.
Pobielone ściany, cała purytańska surowość i prostota, zostały naruszone
przez kilka wąskich okien, a oliwne lampy ustawione zostały co dziesięć
stóp (3m). Sufit był wysoki, jego niepomalowane stropy były wyraźnie
widoczne dla każdego, kto mógłby spojrzeć w górę, szukając wskazówek
Niebios. Rzędy twardych, drewnianych ławek, przez projekt oferujących
minimalną wygodę, żeby nikt nie przyniósł wstydu przysypiając w trakcie
kazania - zresztą, drzemka raczej nie kusiła wielu z obecnych na procesie.
Siedząc w ostatnim rzędzie, Bridget widziała, że wszystkie ławki były
zajęte. Żadna rodzina w Salem nie brała pod uwagę wysłania reprezentanta
na proces. Nikt by się nie ośmielił.
W końcu, Bridget wmusiła się do spojrzenia na przód sali spotkań, gdy
siedmiu sędziów siedziało za rządem stołów. Ich wyraz twarzy był ponury
i prawy, odpowiednie dla odpowiedzialności powierzonej im przez
kolonialnego gubernatora - i, pośrednio, przez Pana Boga. Główny Sędzia
William Stoughton, kolonialny zastępca gubernatora, siedział stoicko po
środku rzędu prawości.
Dwadzieścia stóp otwartej przestrzeni oddzielało sędziowskie stoły od
pierwszych rzędów ławek. Tam zawsze kierują oskarżonych, pomiędzy
ludźmi a mianowanymi strażnikami.
Główny sędzia Stoughton wpatrywał się w kobietę, która teraz stała przez
sądem. Jego złowrogie spojrzenie wydawało się w rozmysłem zamrażać
krew każdego oskarżonego grzesznika wystawionego na nie. Bridget
widziała więcej niż jednego biednego nieszczęśnika więdnącego pod
wpływem jego bezlitosnego, badawczego spojrzenia, przyznającego się do
winy bez męki procesu - tym samym oszczędzając Kolonii dużej ilości
czasu, kłopotu i wydatków.
Bridget Warren modliła się, żeby ta sprawa właśnie taka była - nawet,
wiedząc w sercu, że taki wynik był mniej prawdopodobny niż śnieg w
lipcu.
- Żona Carter - Stoughton oświadczył poważnie. - ty zostałaś oskarżona o
zadawanie się z Diabłem i praktykowanie czarów, nikczemne czyny
potępione przez Pismo Święte jak również prawo Kolonii. Jaka jest twa
odpowiedź na te zarzuty?
Kobieta, która stała przed sądem ani się nie skuliła ani odwróciła wzroku
od przeszywającego spojrzenia Stoughtona. Brzmiała zarówno na pewną
siebie jak i spokojną gdy odpowiedziała
- Nie jestem winna tych przestępstw ani żadnych innych, wasza
Lordowska Mość.
- Prawda tego zostanie ustalona. - Główny Sędzia powiedział srogo.
Podnosząc głos, przemówił do zgromadzenia, - Kto składa świadectwo
przeciw tej kobiecie?
Cisza po zadaniu tego pytania wydawała się cięższa z każdą mijającą
sekundą.
Stoughton wpatrywał się na całą długość sali spotkań, a Bridget Warren
mogła poczuć zimne ugryzienia tego spojrzenia. Chciała się podnieść, ale
trzęsące się nogi nie chciały słuchać. Nathaniel położył uspokajającą rękę
pod jej łokieć, ale nie próbował jej podnieść. Czy wstać, czy pozostać na
swoim miejscu, było jej decyzją i tylko jej.
Chwytając obiema dłońmi oparcie ławy kościelnej przed nią, Bridget
podniosła się na nogi. W głosie głośniejszym i bardziej zdecydowanym niż
kiedykolwiek myślała, że jest zdolna, oświadczyła.
- Ja.
* * * *
Nathaniel Warren ostrożnie stoczył się z nagiego ciała jego żony i ułożył
się na łóżku obok niej, obejmując ją. Czekał aż jego serce zwolni do
normalnego rytmu, a jego ręka, która delikatnie przykrywała lewą pierś
Bridget, powiedziała mu, że jej puls również szybko bije.
Po kilku minutach, uśmiechnął się.
- Twój zapał dzisiejszego wieczora przywodzi na myśl pierwszy miesiąc
naszego małżeństwa. Spółkowałaś jakbyś była nawiedzona, moja
ukochana.
- Ucisz się - powiedziała łagodnie. - Nie mów takich słów - są
niebezpieczne, w tych czasach.
- Co 'spółkować'? Co w tym jest niebezpiecznego?
Klepnęła jego nogę, ale nie zbyt mocno.
- Nie, głupcze, chodziło mi o ' nawiedzenie', jak wiesz bardzo dobrze.
- Tak, cóż, przypuszczam, że wiem. - powiedział z uśmiechem.
- Mimo wszystko, wiem coś miał na myśli. Moja pasja płonęła jaśniej tym
razem. Być może, chciałam zatracić się w rozkoszy, zapomnieć o
dzisiejszej rozprawie
- Najprawdopodobniej masz rację. - powiedział. - ale nie uskarżam się na
rezultaty. - westchnął z zadowoleniem.
Kilka spokojnych minut upłynęło, gdy nagle zapytał.
- Czy ona zawiśnie?
- Sarah? Tak, zawiśnie - tak, jak powinna. - Głos Bridget stracił całą
frywolność. - To smutne, Nate, całą tą zgubę sama zesłała na siebie. Nie
miałam radości, potępiając ją w sądzie. To było najtrudniejsze, ze
wszystkiego co kiedykolwiek robiłam.
- Mimo to, sędziowie uwierzyli tobie. Ale przecież, robią to samo przy
każdym oskarżycielu, który wystąpił.
- Powiedziałam prawdę. Wiesz, że tak było.
- Gdyby tylko prawda wystarczyła by zwyciężyć. - powiedział sucho.
- Tak. - powiedziała ponuro. - Tak wielu dobrych, niewinnych ludzi
potępionych przez słowa szalonych dzieci, czy zazdrosnych sąsiadów, albo
przesądnych głupców. Ale Sarah Carter...
- 'W przymierzu z Diabłem'. Nie dałbym temu wiary, nie słyszałem słów z
twych ust.
- Nie dałabym wiary, sama, ale widziałam na własne oczy. Składała w
ofierze kozę, tego dnia gdy natknęłam się na nią w lesie, miała znak
Diabła narysowany w ziemi wokół siebie - pentagram, odwrócony krzyż, i
temu podobne. Rozpoznam czarną magię gdy ją widzę, Nate nawet gdy
sama praktykuję tylko białą.
- tak, wiem. - mars pojawił się na twarzy Nate'a. - Czy Sarah czasem nie
ma córki?
- Ma, Rebecca, jest jej na imię. - powiedziała Bridget - Wiek... osiem lat,
czy coś koło tego.
- Co się z nią stanie? Jej ojciec umarł, chyba jakiś czas temu.
- Tak, koń go zrzucił i roztrzaskał czaszkę. Tak powiedział mi Goody
Close.
- Więc, dziewczynka jest sierotą, a matka idzie na szubienicę. - Nate
potrząsnął smutno głową. - Co się z nią stanie? - spytał ponownie.
- Jej krewni mieszkają w Bostonie, albo tak mówią. Może przyjmą do
siebie dziecko.
- Pomodlę się, żeby tak zrobili. To byłaby niesprawiedliwość, gdyby
głodowała na ulicach. Córka nie powinna nosić winy za nikczemności
matki.
- Tak. - powiedziała. - Już zbyt wielu niewinnych pochłonęła ziemia w
imię sprawiedliwości.
* * * *
Trzy dni później Sarah Carter została powieszona za czary.
Zmarła dzielnie, jeśli jej odmowa w błaganiach, krzykach i płaczu, który
zwykle towarzyszył takim wydarzeniom, można uznać za oznakę odwagi.
Gdy spytana o ostatnie słowo, Sarah Carter powiedziała zimnym, czystym
głosem, którego niektórzy mówią, że słyszeli w całej wiosce Salem:
- Żebyście wszyscy zostali zesłani do Piekła, i to wkrótce.
Wtedy kopnięciem usunięto drabinę spod jej nóg.
Bridget Warren stała w oddali i zmuszała się do patrzenia. Ekspresja na jej
twarzy przypominała kogoś, kto ma zamiar wymiotować - i dokładnie tak
się czuła.
Nate stał z nią, ramieniem obejmował jej ramiona.
- Nie potrzeba nam tego. - powiedział łagodnie. - Po co zapraszać smutek
do twego serca?
- Spowodowałam to. - powiedziała stanowczo. - Nie chowam się przed
konsekwencjami, nie ważne jak brzydkimi.
Nate uścisnął ją mocniej. Kilka chwil później, mieli się właśnie odwrócić i
odejść do domu, gdy Nate nagle warknął
- Gah! Nie mogę uwierzyć, że przyprowadzili dziecko!
Bridget wpatrywała się w męża.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • donmichu.htw.pl