[ Pobierz całość w formacie PDF ]
J
AN
G
UILLOU
K
RZYŻOWCY
3
KOŃCU
DROGI
K
RÓLESTWO
NA
A my, którzy jesteśmy mocni, powinniśmy
znosić słabości tych, którzy są słabi, a nie
szukać tylko tego, co dla nas dogodne. Niech
każdy z nas stara się o to, co dla bliźniego
dogodne — dla jego dobra, dla zbudowania.
LIST DO RZYMIAN 15:1-2*
* Cyt. za:
Biblia Tysiąclecia-,
Wydawnictwo
Pallotinum, Poznań 2003, przekład ks. Felicjana
Kłonieckiego (przyp. red.).
Gocja Zachodnia* (Västra Götaland) 1150-1250
* W niniejszej książce na oznaczenie historycznego terytorium południowej Szwecji (w
oryginale Götaland, co oznacza „kraina Gotów") przyjęliśmy nazwę Gocja (Gocja Za-
chodnia — Vastra Götaland i Gocja Wschodnia - Ostra Götaland), od imienia Gotów
-północnogermańskiego plemienia zamieszkującego niegdyś te tereny (przyp. red.).
I
Roku Pańskiego 1192, na krótko przed dniem świętego Eskila, gdy noce
były coraz jaśniejsze i niebawem zacząć się miały prace przy sadzeniu rzepy,
naszła Zachodnią Gocję straszliwa niepogoda. Burza szalała trzy dni i trzy
noce, zamieniając tę pełną obietnic, jasną porę roku w jesień.
Mimo takich okoliczności, trzeciej nocy prawie wszyscy bracia klaszto-
ru w Varnhem zasnęli po północnej mszy całkiem dobrze, przeświadczeni,
że ich modły dadzą odpór siłom ciemności i że burza niebawem się uspokoi.
Wtem śpiący w receptorium brat Piętro otworzył nagle oczy, jakby mu się
zdawało, że coś usłyszał. Dochodził do siebie powoli i siadając na łóżku nie
pojmował jeszcze, co właściwie usłyszał. Na zewnątrz murów za grubymi dę-
bowymi wrotami receptorium słychać było tylko wycie burzy, a strugi desz-
czu chłostały dachówki i liściaste korony wysokich jesionów.
Wtedy usłyszał to znowu. Jakby pięść ze stali dobijała się do bramy.
Wystraszony wygrzebał się z łóżka i łapiąc za swój różaniec, zaczął mam-
rotać słowa modlitwy, którą niezbyt dobrze pamiętał, ale która powinna była
chronić przed siłami nieczystymi. Potem wyszedł na zewnątrz i pod sklepie-
8
J a n G u i l l o u
niem bramy nasłuchiwał w mroku. Wtedy znowu usłyszał trzy ciężkie uderze-
nia. Brat Piętro nie miał wyboru, musiał dowiedzieć się, kto przybywał, więc
zaczął krzyczeć, usiłując przebić głosem dębowe drzwi bramy. Wołał po łaci-
nie, jako że język ten miał największą moc w walce z ciemnymi siłami, a poza
tym mnich nie całkiem był dobudzony, aby potrafić sklecić coś sensownego
w osobliwym, śpiewnym języku ludu, którym mówiono poza murami.
-Kto z Bożej łaski przybywa w taką noc? - wołał, przytykając usta do
dziurki od klucza.
-Sługa Pana z czystymi zamiarami i w dobrej wierze - odpowiedział nie-
znajomy bezbłędną łaciną.
To uspokoiło brata Piętro i chwilę mocował się z ciężką sztabą zamka
wykutą z czarnego żelaza, nim udało mu się nieznacznie uchylić wrota
bramy.
Na zewnątrz stał obcy mu człowiek w skórzanym płaszczu sięgającym pięt,
z nasuniętym kapturem chroniącym go od deszczu. Nieznajomy pchnął na-
tychmiast wrota z siłą, której brat Piętro nigdy nie zdołałby powstrzymać, i
wkroczył, chroniąc się pod sklepieniem bramy i popychając zarazem mnicha
przed sobą.
- Z łaski Bożej, moja bardzo długa podróż właśnie dobiegła końca. Nie
rozprawiajmy jednak w mroku, przynieś lampę z receptorium, nieznany mi
bracie - rzekł przybysz.
Brat Piętro zrobił to, o co go proszono, uspokojony, że przybysz mówił ję-
zykiem Kościoła, a oprócz tego wiedział, że wewnątrz receptorium stała lam-
pa. W środku grzebał przez chwilę w dogasającym żarze popielnika, nim uda-
ło mu się zapalić knot, który zanurzył w naftowej lampie. Kiedy powtórnie
wkroczył pod sklepienie obok receptorium, jego postać oraz postać nieznajo-
mego przybysza oświetliły pełgające płomyki światła, które odbijały się także
od bielonych wapnem ścian. Nieznajomy zrzucił z siebie skórzany płaszcz,
który chronił go przed burzą, i strzepnął z niego krople deszczu. Brat Piętro
wstrzymał nieświadomie oddech, kiedy spostrzegł białą koszulę z czerwonym
krzyżem. Pamiętając swoje czasy w Rzymie, wiedział bardzo dobrze, na co
w tej chwili patrzył. Do Varnhem przybył właśnie templariusz.
-Moje imię Arn de Gothia. Nie musisz się mię obawiać, bracie, bo tutaj
w Varnhem byłem chowany i stąd pewnego razu wyruszyłem do Ziemi
Świętej. Ciebie jednak nie znam, jak się nazywasz?
-Nazywam się brat Piętro de Siena i jestem tutaj zaledwie od dwóch lat.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • donmichu.htw.pl