[ Pobierz całość w formacie PDF ]
marek h�askopi�kni dwudziestoletniOd WydawcyWydawnictwa "Alfa" przekazuj� do r�k Czytelnik�w "Pi�knych,dwudziestoletnich", utw�r Marka H�aski napisany w 1966 roku i dot�d wPolsce nie publikowany. Zawiera on wiele osobistych pogl�d�w i refleksjiautora, wielokro� jednostronnie oceniaj�cych ludzi i wydarzenia. Autor -przebywaj�cy w tym okresie na emigracji, nie mog�c powr�ci� do kraju - wwidzeniu spraw, ludzi i prze�ytych zdarze� zawar� wiele �alu iprzepe�niaj�cej go goryczy. Wychodz�c z za�o�enia, �e jest to zbyt wa�nyutw�r Marka H�aski, aby polski czytelnik nie m�g� si� z nim zapozna�,zdecydowali�my si� go wyda�, nawet z t� �wiadomo�ci�, �e wiele os�b mo�eby� ura�onych pogl�dami i ocenami autora, jak te� wiele jego ocen wydarze�sprzed lat - w �wietle obecnie posiadanej wiedzy spo�ecznej - mo�e si�wyda� niesprawiedliwymi.Sznurowade�ka,Paseczki,KrawacikW roku tysi�c dziewi��set pi��dziesi�tym �smym, w lutym, wysiad�em nalotnisku Orly z samolotu, kt�ry wystartowa� z Warszawy. Mia�em przy sobieosiem dolar�w; mia�em dwadzie�cia cztery lata; by�em autorem wydanego tomuopowiada� oraz dw�ch ksi��ek, kt�rych wyda� mi nie chciano. By�em tak�elaureatem Nagrody Wydawc�w, kt�r� otrzyma�em na kilka tygodni przedwyjazdem z Warszawy. I jeszcze jedno: zosta�em uznany za cz�owiekasko�czonego i stwierdzone zosta�o ponad wszelk� w�tpliwo��, �e niczego ju�nigdy nie napisz�. Jak powiedzia�em, mia�em dwadzie�cia cztery lata - ci,kt�rzy pogrzebali mnie szybko z wpraw� zawodowych grabarzy, byli lud�mistarszymi ode mnie o lat trzydzie�ci lub wi�cej. Adolf Rudnicki napisa�kiedy�, �e najmodniejszym kierunkiem w literaturze polskiej jest mia�d�eniei niszczenie. Ten sam Adolf Rudnicki, kiedy wydrukowa�em swoje pierwszeopowiadanie, zapyta� mnie: "Czy pa�scy koledzy m�wi� ju�, �e pan si�sko�czy�? - "Dlaczego?" zapyta�em. "Bo ja," powiedzia� Rudnicki, "kiedynapisa�em Szczury, moj� pierwsz� ksi��k�, spotka�em Karola Irzykowskiego iIrzykowski spyta�: "Czy pa�scy koledzy m�wi� ju�, �e pan si� sko�czy�?"Wysiadaj�c z samolotu na lotnisku w Orly my�la�em, �e najp�niej za rokb�d� z powrotem w Warszawie. Dzisiaj wiem, �e nie wr�c� do Polski ju�nigdy; pisz�c to jednak wiem tak�e, �e chcia�bym si� omyli�. Przez wielelat nie m�wi�em po polsku; �ona moja jest Niemk�; wszyscy moi przyjacieles� Amerykanami lub Szwajcarami i z przera�eniem zauwa�y�em, �e pocz��emmy�le� w obcym j�zyku i t�umaczy� to sobie na polski! Wiem, �e to oznaczam�j koniec; moi grabarze z Warszawy nie pomylili si�. W tym zawodziecz�owiek myli si� najrzadziej.Nie m�wi�em nigdy nikomu o motywach, kt�re sk�oni�y mnie do pozostania naZachodzie. Kiedy pytali mnie dziennikarze - odpowiada�em im najg�upiej jaktylko umia�em; wreszcie odczepili si� ode mnie. Nie umia�em odpowiedzie�,dlaczego opu�ci�em m�j kraj, poniewa� nie opu�ci�em go nigdy. Spr�buj�jednak napisa� o tym, dlaczego mieszkam w innym kraju, a w�a�ciwie w innychkrajach: mieszka�em ju� w Anglii, Hiszpanii, w Niemczech, w Szwajcarii,Francji, Austrii, Danii, Izraelu i jeszcze paru innych.Zacz��em pisa� maj�c lat osiemna�cie; winna jest moja matka, kt�ra dawa�ami ksi��ki do czytania - tak, �e sta�o si� to moim drugim na�ogiem. Szko�ynie uko�czy�em; cz�ciowo na skutek komplikacji rodzinnych, cz�ciowo naskutek idiotyzmu, stwierdzonego przez nauczycieli. Nie jestem pewien dodzisiaj, czy mi�dzy fizyk�, algebr� i matematyk� i chemi� zachodzijakakolwiek r�nica i nigdy si� tego nie dowiem. Nie wiem, czy czterdzie�cidziewi�� da si� w og�le podzieli� przez jak�� cyfr�; j�li si� to w og�lejakim� cudem uda, to na pewno nie mnie. Przez szko�� powszechn�przepycha�em si� tylko dlatego, �e nauczycielem matematyki by� ten samnauczyciel, kt�ry uczy� j�zyka polskiego. Kiedy w czasie wojny chodzi�em doszk� si�str zakonnych w Warszawie na Tamce, panowa� tam zwyczaj, �enajgorszemu uczniowi przyczepiano olbrzymie o�le uszy z papieru; nosi�em jeprzez ca�y czas. Po wojnie, "jak wybuch�a nowa Polska", sytuacja mojapolepszy�a si� nieco; nie potrzebowa�em nosi� o�lich uszu - po prostusta�em sobie w k�cie, odwr�cony twarz� do �ciany. W tych warunkach ci�konauczy� si� czegokolwiek; ale do �smej klasy dawa�em sobie jako� rad�,"jad�c" na wypracowaniach z polskiego.Potem zacz�a si� katorga. Ze szko�y og�lnokszta�c�cej wyrzucono mnie zag�upot�: by�a to szko�a numer dwa imienia La Gauradii, potem - MariiKonopnickiej. Na wniosek kuratora pos�ano mnie do poradni - nie jestempewien, czy dobrze zacytuj� nazw� - psychotechnicznej czy co� takiego.Kazano mi uk�ada� jakie� klocki, kazano mi do jakich� idiotycznych tekst�wwpisywa� brajkuj�ce s�owa, zadawano mi szokuj�ce pytania dotycz�ce moichrodzic�w i krewnych; wreszcie kazano mi si� rozebra� do naga i uznano zaniezdolnego do nauki w szkole typu humanistycznego; pos�ano mnie do szko�yhandlowej we Wroc�awiu - czy te� do Sp�dzielni Handlowej, wychodz�cwidocznie z za�o�enia, �e idioci niezb�dni s� w handlu; by� mo�e chodzi�otu o dobro kupuj�cych. Nie wiem.Kariera moja sko�czy�a si� po paru lekcjach matematyki. W tym czasieutworzono w Warszawie Szko�� Techniczno-Teatraln�; pojechali�my tam z moimbratem J�zefem - przez trzy miesi�ce m�j brat odrabia� za mnie zadania zmatematyki, chemii i algebry, jednak na skutek tak zwanej wa�ni rodowejzaprzesta�; wyrzucono mnie znowu. By�a to dobra szko�a; mie�ci�a si� wgmachu YMCA w Warszawie i mieli�my basen. Dyrektorem szko�y by� - o ilepami�tam - �migrodzki, imponuj�cy brodacz, kt�ry m�g�by gra� kapitanastatku z opowiadania Conrada "U kresu si�". Tam te� pozna�em Basi��widzi�sk�, �licznego, rubensowskiego anio�ka, i zapa�a�em ku niejuczuciem. Bez wzajemno�ci.Wr�ci�em do Wroc�awia, gdzie zacz��em pracowa� i chodzi� jednocze�nie dowieczorowej szko�y rzemie�lniczej; ju� nie pami�tam, dlaczego mniewyrzucono. Wtedy zacz��em gra� w klubie sportowym jako �rodkowy napastnik.Nie by�em utalentowanym graczem, ale na boisku odznacza�em si� zwierz�cymokrucie�stwem. Jak w tym opowiadaniu Capka, przed ka�dym meczem sekretarzklubu wzywa� mnie, m�wi�c: "H�asko - je�li nie skosisz przynajmniej dw�ch,zostaniecie usuni�ci z klubu dyscyplinarnie". W tym�e klubie sportowymnauczy�em si� r�wnie� gra� w pokera; tam�e pozna�em Tadka Mazura, kt�ry by�"bratankiem" jednego z pisarzy nie ulegaj�cego w spos�b przesadny wdzi�komkobiecym. Tadek sam pr�bowa� pisa�; przychodzi�em do niego i w ten spos�bpozna�em jego "wuja" - by� to pierwszy cz�owiek pisz�cy, kt�rego pozna�emosobi�cie. Tam te� pozna�em "Kape" - innego koleg�, kt�ry by� potem naszymlewym napastnikiem i kt�ry umia� kopa� przeciwnika najpierw w piszczel, apadaj�cego ju� - w twarz. Kape - to strza� praw� lub lew� stron� buta;oczywi�cie zewn�trzn�. Kape potrafi� tak kopn�� przeciwnika, �e s�dzia niem�g� tego zauwa�y�. By� przy tym bardzo grzeczny: zawsze podnosi� skopanegoi k�ania� si� s�dziemu. Widzia�em potem podobnego go�cia: by� to bokserwagi lekkiej, Debisz z �odzi. "Gentelman ringu"; potrafi� w mgnieniu okauderzy� jednocze�nie poni�ej pasa i doprawi� �okciem w �uk brwiowy; po czymze skruszon� min� k�ania� si� s�dziemu. Wygrywa� dziewi��dziesi�t procentwalk przez techniczne K.O.Tadek, Kape i ja chodzili�my co niedziela do Hali Stulecia we Wroc�awiu,gdzie odbywa�y si� mecze bokserskie. Nie dysponuj�c jednak funduszamichodzili�my przez dach, co nie wyklucza�o utraty �ycia. Gospodarzem haliby� wtedy s�dzia Miku�a - atletyczny grubas, kt�ry wyrzuca� nas kopniakiem;potem jednak polubi� nas wszystkich za fanatyzm i wpuszcza� nas bezbilet�w. Naszym idea�em by� w�wczas Ryszard Waluga - chyba z IKS Wroc�aw.By� to dobry figber o silnym ciosie i �wietnej technice; potem jednakkochali�my wszyscy Kaspereczka "Laleczk�", naszego pierwszego powojennegoMistrza Europy. Chodz�c na mecze pozna�em - z daleka - dw�ch innychpisarzy. Jednym by� Sta� Dygat, siedz�cy zawsze w pierwszym rz�dzie z min�pe�n� dezaprobaty; a w czasie mistrzostw Polski w roku 1949 ujrza�em"Strasznego J�zia" Prutkowskiego. Widzia�em wtedy najpi�kniejsz� walk�mojego �ycia: Antkiewicz - Bazarnik w pi�rkowej. Ale idea�em naszym by�"Tolek". �eby zobaczy� walk� Tolka z Czechos�owakiem Torm� jechali�myweszli�my na sal� i bez bilet�w wr�cili�my do Wroc�awia.My wszyscy: Tadek, Tolek i ja �yli�my z pokera, graj�c - jak to si�m�wi�o - na RGO. Poma�u interesy zacz�y si� psu�: za hazard usuni�to nas zklubu; Tadek poszed� do wi�zienia, a ja z Kapem wzi�li�my si� za bandytyzm.Pierwsz� powa�n� prac� przeprowadzili�my w szkole handlowej; omo�liwo�ciach tej imprezy poinformowa� nas inny kolega klubowy, "Kaczor".Kaczor wybi�, niby to niechc�cy, okno w szatni szkolnej wychodz�ce nas�siedni� ulic�. Nast�pnego dnia Kape czeka� ju� tam, a ja wzi��szy teczk�wszed�em z innymi uczniami do szatni i ukry�em si� za paltami. By�em wtedych�opcem ma�ym, o szczerym spojrzeniu S�owianina, kt�ry k�amie. Lekcja si�zacz�a; wo�ny zamkn�� szatni� na klucz, a wtedy ja wybiera�em cocenniejsze sztuki z garderoby i podawa�em je Kapemu; potem wyszed�em przezokno z garderoby i ju� po godzinie sprzedali�my wszystko na Placu BiskupaNankiera, gdzie mie�ci� si� czarny rynek. Dowiedzieli�my si� pewnego dnia,�e w drugim og�lnokszta�c�cym gimnazjum, przy ulicy Stalina, odb�dzie si�zabawa szkolna i �e wyjdzie tam porucznik UB, kt�ry kocha� si� w jednej zuczennic. Wierzyli�my g��boko, �e porucznik zostawi pistolet w szatni, a jaju� tam by�em. Bro� przyda�a nam si� par� razy, potem jednak Kape upi� si�i zgubi� pistolet i rozwi�zali�my sp�k�.Sko�czy�em wtedy szesna�cie lat i ustawowo, jako nie ucz�cy si�, musia�emzacz�� pracowa�. Pracowa�em jako pomocnik szofera w PPB; potem w firmie"Paged", w bazie Bystrzyca K�odzka. Napisa�em o tym k... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • donmichu.htw.pl