[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->1Michael P. Kube-McDowellPrzed Burzą2PRZED BURZĄTom I trylogii KRYZYS CZARNEJ FLOTYMICHAEL P. KUBE-McDOWELLPrzekładRADOSŁAW KOT3Tytuł oryginałuBEFORE THE STORMIlustracja na okładceDREW STRUZANRedakcja stylistycznaWANDA MONASTYRSKARedakcja technicznaANDRZEJ WITKOWSK.IKorektaRENATA BIEGAJOMichael P. Kube-McDowellPrzed Burzą4SkładWYDAWNICTWO AMBERInformacje o nowościach i pozostałych książkach Wydawnictwa AMBER orazmożliwość zamówienia możecie Państwo znaleźć na stronie Internetuhttp://www.amber.supermedia.plCopyright © & TM 1996 by Lucasfilm, LtdAli rights reserved. Used under authorization.Published originally under the titleBefire the Storm by Bantam BooksPamięci mojego dziadkaDaytona Percivala Deicha, 1896-1975,który wierzyła w istnienie wszechświataepełnego nieziemskich cudów.I dla moich dzieciMatthew Tyndalla, urodzonego w 1983 roku,I Amandy Kataryn, urodzonej w 1995 roku.Oby ichżyciebyło radosną podróżąprzez prywatny cudowny wszechświat.5Michael P. Kube-McDowellPROLOGOsiem miesięcy po Bitwie o EndorOrbitalna stocznia remontowa sił Imperium nad N'zoth (wywołanie kodowe BlackPiętnaście) stanowiła jednostkę znormalizowaną i posiadała dziewięć olbrzymichdoków ustawionych w kwadrat. Rankiem w dniu wycofania oddziałów imperialnych zN'zoth wszystkie były zajęte.W zwykłych okolicznościach zespół dziewięciu gwiezdnych niszczycielitworzyłby siłę zdolną przeciwstawić się skutecznie każdemu przeciwnikowi.Jednak tego poranka tylko jeden z gigantów gotów był do wyjścia w przestrzeń.To właśnie budziło niepokój Jiana Pareta, dowódcy imperialnego garnizonu naN'zoth. Spoglądał teraz na doki ze swego centrum dowodzenia, a otrzymane przedkilkoma godzinami rozkazy jeszcze dźwięczały mu w uszach:Nakazuje się ewakuację całego, powtarzam: całego garnizonu naziemnego wnajszybszym możliwym tempie i z użyciem wszystkich zdolnych do lotu jednostek. Przedwycofaniem z systemu zniszczyć stocznię remontową i wszystkie inne instalacje.Podobny stan ducha cechował tego dnia Nila Spaara, dowódcę podziemiaYevethów, który wraz ze swą brygadą podążał do pracy wahadłowcem orbitalnym. Ontakże niedawno otrzymał nowe rozkazy:„Przekazać wszystkim zespołom,żeimperialni dowódcy zarządzili ewakuację.Natychmiast wykonać plan podstawowy. Nadszedł dzień zapłaty. Te statki to naszakrwawica więc je przejmiemy. Niech każdy okaże się godny miana Yevetha”.Dziewięć okrętów wojennych.Dziewięć cennychłupów.Najciężej uszkodzony, „Groźny”, dostał ciężkie baty podczas odwrotu spodEndoru. Pozostałe zgromadzone wokół stoczni jednostki tworzyły osobliwą zbieraninę:można było znaleźć wśród nich zarówno stare, obecnie modernizowaneśredniekrążowniki, jak i niegdysiejszy pancernik klasy Dreadnaught, przebudowany naplatformę testową (typ EX-F) dla nowych systemów uzbrojenia i napędu.Najważniejszy w całej flotylli był niszczyciel „Postrach” zacumowany przyjednym z otwartych doków. Zdolny dożeglugi,nie osiągnął jednak jeszcze gotowościbojowej i przybył na Black Piętnaście w celu przeprowadzenia prac wykończeniowych,jakożedowództwu zależało na jak najszybszym zwolnieniu wielkiego doku typu Superw stoczni na Core, gdzie mieściła się kwatera główna.6Niszczyciel był dość obszerny, by zabrać całą obsadę garnizonu i dodatkowowiele innych osób oraz dysponował siłą ognia po-zwalającą na zniszczenie zarównostoczni, jak i cumujących wokół jednostek. Paret przeniósł się na jego mostek niecałągodzinę po otrzymaniu nowych rozkazów.Niestety, „Postrach” nie mógł wyruszyć tak szybko, jak by Paret sobie tegożyczył.Dysponował zaledwie trzecią częścią standardowej załogi, wystarczającą napełna obsadzenie tylko jednej wachty, a to za mało, by szybko przygotować do rejsuokręt tych rozmiarów.Co więcej, dziewięciu na każdych dziesięciu robotników pracujących na BlackPiętnaście należało do Yavethów. Paret pogardzał tymi wychudłymi niczym szkieletyistotami o zaciętych twarzach. Ale co miał począć? Gdyby zamknął przed nimijednostkę ze względów bezpieczeństwa, zaczęliby coś przeczuwać. Podobnie zresztą,jak w przypadku nieoczekiwanego zmuszenia ich do dodatkowych prac, by szybciejskończyli. tak czy tak, Yevethowie zapewne spróbowaliby wówczas uniemożliwićewakuację ludzi z powierzchni.Jedyne co mógł zarządzić, to niezapowiedzianećwiczenia.Niech się załadują,niech przejdą kolejne, długie jak nieszczęście, procedury odliczania i kontroli, wszystkozgodnie z regulaminem. Gdy transportowce i wahadłowiec gubernatora dotrą doniszczyciela, szczątkowa obsada zamknie luki, odetnie cumy i zostawi N'zorth za rufą.Ale dopiero wtedy i ani chwili wcześniej.Stan ducha komandora Pareta nie był dla Nila Spaarażadnątajemnicą. O rozwojuwydarzeń wiedział tyle samo, co on, a nawet więcej. Od ponad pięciu lat pracował nadutworzeniem misternej siatki konspiratorów i obecnie nic ważnego nie miało prawaujść jego uwagi. Ostatnio uzyskane informacje stały się dlań podstawą do ułożeniacałkiem zgrabnego planu.Od ludzi pracujących na pokładach imperialnych okrętów zażądał, by zaczęlipopełniać więcej drobnych błędów. Niech nawet prowokują niegroźne wypadki, awszystko po to, by stosowni, fachowcy poczuli się zmuszeni do udzielania imwyczerpujących instrukcji i wyjaśnień. W ten sposób robotnicy sami stawali sięspecjalistami mogącymi utworzyć załogi. Do czasu mieli okazywać dowódcom CzarnejFloty pełną lojalność, zdobywać ich zaufanie i status niezastąpionych.Dzięki owemu zaufaniu nawet opóźnienie tempa prac nie wzbudziło niczyichpodejrzeń. W ciągu tych kilku miesięcy, które minęły od Bitwy o Endor, Yevethowieprzejęli kluczowe stanowiska robocze zarówno na pokładach, jak i w samej stoczni.Pozostawało tylko czekać cierpliwie i czerpać korzyści z nowego statusu. NilSpaar wiedział,żestosowna chwila wreszcie nadeszła.Wiedział też,żenie musi obawiać się interwencji „Czarownicy”, niszczycielaklasy Victory, który nie tak dawno ochraniał stocznie i patrolował cały system. Trzytygodnie temu „Czarownica” otrzymała rozkaz dołączenia do pozostałych jednostekfloty przegrywającej sromotnie bój o Notak.Miałświadomość, żeParet nie zdoła zamknąć „Postrach” przed jego ludźmi inawet pełna hermetyzacja jednostki połączona z alarmem bojowym nic nie zmieni.Przed BurząMichael P. Kube-McDowell7Ponad tuzin zewnętrznych luków w sekcjach siedemnaście i dwadzieścia jeden zostałoprzerobionych tak,żekontrolki informowały o ich zamknięciu i zabezpieczeniuniezależnie od stanu faktycznego.Nawet gdyby „Postrach” zdołał jakoś odbić, nie miał szans na ucieczkę czyotwarcie ognia. Rozmieszczone w różnych miejscach kadłubaładunkiwybuchoweczekały tylko na chwilę uaktywnienia siłowych pól okrętu. Wraz z ustaniem sygnałublokującego zapłon miały otworzyć burty na próżnię.Wahadłowiec zbliżał się właśnie do końcówki dokującej, ale Nil Spaar nieodczuwał ani strachu, ani napięcia. Zrobił wszystko co było w jego mocy i teraz mógłtylko czekać radośnie na coraz bliższą, nieuniknioną już walkę. Nie miał wątpliwości.,czym się ona zakończy.Nil Spaar, wraz z pierwszą drużyną wszedł na pokład „Postrachu” lukami w sekcjisiedemnaście, druga zaś, pod dowództwem Dara Bille'a, wniknęła do sekcjidwadzieścia jeden. Towarzyszył jej oddział wspierający.Odbyło się bez zbędnego gadania, każdy z nich znał rozkład pomieszczeń iprzejść równie dobrze, jak imperialna załoga. Przemykali niczym duchy korytarzami iwłazami oficjalnie niby zamkniętymi (o co postarali się już inni konspiratorzy),korzystali z luków nie widniejących nażadnymoficjalnym planie niszczyciela. Niemusieli nawet wyciągać broni, nie mówiąc ostrzelaniu. W ciągu kilku minutniedostrzeżeni dotarli do mostka.Kiedy tam weszli, już z bronią w dłoniach i pełnąświadomością,które stanowiskabędą obsadzone, gdzie stoją straże i kto może włączyć alarm pokładowy, nil Spaar niebawił się w dyplomację. Miast nawoływać do poddania czy wygłaszać inne, pełnepatosu i dramatyczne teksty, podbiegł po prostu do oficera wachtowego i jednymstrzałem zmasakrował jego oblicze.Reszta drużyny natychmiast skoczyła ku swoim celom. W kilka sekund zabili tychsześciu yżurnych na mostku, którzy mogli ze swoich stanowisk ogłosić alarm.Pozostali, wraz z komandorem Peretem, niebawem leżeli pokotem na podłodze zazwiązanymi z tyłu rękami.Poszło naprawdęłatwo.Przejęli niszczyciel. Dobre zgranie w czasie ma swojeniezaprzeczalne plusy.- Sygnał z wahadłowca gubernatora - zameldował jeden z Yevethów, sadowiąc sięprzy modulełączności.- Transportowce właśnie wystartowały.Żadnychkłopotów.Nil Spaar z zadowoleniem kiwał głową.- Potwierdzić odbiór. Przekazać załodze,żepodejmujemy manewry dla przyjęciaskładu garnizonu. Powiadomić stocznię,żeodbijamy.Grupa imperialnych transportowców wyłoniła się z atmosferycznej mgiełkiniczym zmierzający do ula rój owadów. Na pokładach statków tłoczyło się ponaddwadzieścia tysięcy obywateli Imperium:żołnierze,urzędnicy, technicy i ich rodziny.- Otworzyć wszystkie wrota hangarów - nakazał Nil Spaar.8Mając wielki, sztyletowaty kształt niszczyciela w zasięgu wzroku, transportowcezwolniły i zaczęły ustawiać się na kursach do dokowania.- Gotowość dla baterii z samonaprowadzaniem - rzucił Spaar.Obecni na mostku jeńcy aż jęknęli i spojrzeli na ekrany.- Ale z was tchórze! - krzyknął komandor Paret. - Prawdziwyżołnierznigdy bysię tak nie zachował. To nie honorowo zabijać bezbronnych.Nil Spaar zignorował jego uwagę.- Wprowadzić cele.- Tyżałosnygłupcze. Przecież już wygraliście. Po co?- Ognia - rozkazał Spaar.Pokład lekko zawibrował, gdy baterie przemówiły. Zbliżające się transportowcewybuchły kulami ognia. Chwila, i było po wszystkim.Żadennie ocalał. W chwiląpóźniej wewnętrznełączaprzyniosły potok krzyków i pełnych zgrozy pytań zewszystkich zakątków jednostki.Świadkówmasakry można było liczyć w setki.Spaar odwrócił się od ekranu i przeszedł przez mostek do miejsca, gdzie leżałkomandor Paret. Złapał imperialnego dowódcę za włosy, wyciągnął go spomiędzyjeńców i kopniakiem odsunął jeszcze dalej.. Potem podniósł go za ubranie. Przezchwilę zawisł nad komandorem niczym potężny demon zemsty - z zimnymi, czarnymi iszeroko osadzonymi oczami nad wydatną, białą chrzęścią nosową i szkarłatnymismugami włosów porastającymi policzki i szczękę.Potem syknął i zwinął prawą dłoń w pięść. W okolicy nadgarstka pokazał siędługi, zakrzywiony pazur.- Ty szczurze - powiedział lodowatym głosem Spaar i przeciągnął pazurem pogardle komandora.Odczekał chwilę, aż ustaną drgawki, i cisnął trupa na pokład. Odwrócił się dospiskowca siedzącego przy modulełączności.- Przekaż załodze,żezostali więźniami Protektoratu Yevethów i Jego Wysokościwicekróla - polecił, ocierając pazur o nogawkę spodni ofiary. - Powiedz im też,żeoddzisiaj ich przetrwanie będzie zależeć od tego, na ile okażą się dla nas użyteczni. Apotem chcę rozmawiać z wicekrólem. Niech dowie się o naszym sukcesie.Przed Burzą9Michael P. Kube-McDowellROZDZIAŁ1DwanaściełatpóźniejPiąta Grupa Bojowa, część Sił Samoobrony Nowej Republiki, wychynęłabezgłośnie z ciszy kosmosu i zawisła nad planetą Bessimirą niczym cudowny, aleśmiertelnieniebezpieczny kwiat.Pierwsza pojawiła się niespodziewanie formacja ciężkich jednostek z białyminiczym płomień kilwaterami poszarpanej tkanki przestrzeni: pękate lotniskowceuderzeniowe w eskorcie uzbrojonych po zęby niszczycieli. Za nimi pokazały siękrążowniki z pokładami lotniskowymi, wszystkie o wypolerowanych na lustrzaną gładźkadłubach.Niemal w tym samym czasie wyłoniła się z niebytu grupa mniejszych statków.Obecne wśród nich myśliwce otoczyły je zaraz kulistym ekranem obronnym.Tymczasem niszczyciele nieco przeformowały szyki i zaczęły wypluwać kolejneeskadry myśliwców.Chwilę później z pokładów lotniskowców i krążowników zaczęły startowaćbombowce, desantowce i jednostki artyleryjskie. Wylatywały w wyraźnym pośpiechu,ale taka właśnie taktyka była najskuteczniejsza. Siły zbrojne Republiki zapłaciływysoką cenę, zanim się o tym przekonały. Nad Orindą dowódca lotniskowcaszturmowego „Wytrwałość” pragnął ochronić mniejsze jednostki od imperialnegoognia i trzymał myśliwce na stanowiskach startowych tak długo, aż jego okręt padłofiarą ataku niszczyciela klasy Super. W ognistej eksplozji stracono i cennylotniskowiec, i wszystkie myśliwce.Niedługo po tym wydarzeniu ponad dwieście mniejszych 1 większych okrętówwojennych ruszyło na Bessimirę i jej bliźniacze księżyce. Na razie z potęgi armadyzdawały sobie sprawę tylko jej załogi. Wszystko odbywało się w niemal idealnej ciszy,przerywanej jedynie krótkimi trzaskami kodowanych wiadomości przekazywanychbłyskawicznie pomiędzy jednostkami.Pośrodku formacji płynął okręt flagowy Piątej Grupy Bojowej, lotniskowiecuderzeniowy „Nieustraszony”. Była to nowiutka jednostka, która dopiero opuściłastocznię na Hakassi. Na pokładach wciąż czuło się zapach uszczelniaczy iśrodkówużywanych przy ostatnim pucowaniu, a wielkie silniki podświetlne zawodziły10wysokimi tonami w sposób typowy dla mechanizmów nie do końca dotartych. Załoginazywały to „kwileniem”.Zmiana woni na bardziej codzienną miała potrwać co najmniej rok, dopiero potakim czasie goście na pokładach nowych jednostek przestawali zwykle pociągaćpodejrzliwie nosem. Silnikom powinno wystarczyć jeszcze ze sto godzin pracy, a ichton opadnie o dwie oktawy i zmieni się w typowy pomruk ciągu pomocniczego.Na mostku „Nieustraszonego” spacerował tam i z powrotem wysoki Domeanin wmundurze generała. Powieki miał spuchnięte, a bezwłose oblicze czerwone z napięcia,co stanowiło typową acz nieświadomą reakcję Dornean. Chociaż akcja zaczęła sięniecałą minutę temu, były już pierwsze ofiary.Transportowiec floty „Ahazi” zakończył skok za daleko i wyszedł znadprzestrzeni w górnych warstwach atmosfery planety. Załoga nie miała nawet czasu,by skorygować błąd. Dowodzący po raz pierwszy tak wielką operacją Etan A’bahtujrzał jedynie ognistą smugę na ekranach i było po wszystkim. Sześcioosobowa, młodazałoga zginęła.Nie miał jednak czasu, by opłakiwać ichśmierć.Na monitorach błyskały obrazydostarczane przez tuziny skanerów z jednostek desantowych i satelitów szpiegowskich.Centrala bojowa nadsyłała w każdej sekundzie kilkanaście nowych meldunków.Plan desantu przewidywałścisłezgranie działań poszczególnych zespołów iśmierćparu osób nie miała prawa niczego zmienić. Centrala szybko wyznaczyłarezerwowy transportowiec na miejsce utraconego. Oby wasze duchy wzleciały jaknajwyżej, a ciała spoczęły spokojnie w głębinach, pomyślał generał A’bath,wspominając dawną modlitwę borneańskich marynarzy. Potem spojrzał na diagramplanu operacji. Przyjdzie jeszcze czas nażałobę.- Faza pierwsza zakończona - rzucił porucznik przy pobliskiej konsolecie. -Przejście i wstępna penetracja wykonane. Dowódca desantu melduje siły na pozycjachwyjściowych. Czeka na ostateczny rozkaz przystąpienia do akcji.- Faza pierwsza zakończona, przyjąłem - potwierdził A’bath. - Niech wszystkiestanowiska potwierdzą gotowość.- Centrala bojowa, potwierdzam.- Zwiad bojowy, potwierdzam.- Wsparcie taktyczne, potwierdzam.-Łączność,potwierdzam.- Operacyjny floty, potwierdzam.- Kontrola obszaru, potwierdzam.- Sekcja naziemna, potwierdzam.- Rozumiem,żewszyscy potwierdzają gotowość - powiedział generał A’bahtzdecydowanym tonem. - Rozkazuje, ruszać, zieloneświatłodla wszystkich.Powtarzam, zieloneświatło.- Zieloneświatło,potwierdzam - zameldował porucznik i przekręcił klucz naswojej konsolecie. - Do dowódcy desantu. Masz zieloneświatło.Wszystko gotowe,systemy ciepłe, cel czeka.Przed Burzą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]